reklama

Pyry w sosie własnym – czyli jak Lech Poznań ugotował sam siebie

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor: | Zdjęcie: Piotr Skrzypek

Pyry w sosie własnym – czyli jak Lech Poznań ugotował sam siebie - Zdjęcie główne

foto Piotr Skrzypek

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Piłka nożna To doprawdy niezwykłe, że mając najdroższą kadrę w historii, tuż po przegranym o włos ćwierćfinale Ligi Konferencji Europy z późniejszym finalistą, Lech Poznań potrafił wszystko przekreślić w zaledwie… trzy miesiące. Organizacja klubu posypała się, jak domek z kart, a boiskowa katastrofa objęła nie tylko boiska Ekstraklasy, ale także II ligi. Porażki na arenach były jednak wierzchołkiem góry lodowej, której fundament wyrzeźbiono za kulisami sceny teatralnej na murawie przy Bułgarskiej.
reklama

Efekt domina

Tym co w praktyce doprowadziło do katastrofalnej formy Lecha w rundzie wiosennej było w dużej mierze zmęczenie materiału. Wskutek nieustannych braków w rotacji z powodu kontuzji większości zespołu, piłkarze pierwszego składu mogli czuć wypalenie widząc nie tylko brak wsparcia ze strony zmienników na swoich pozycjach, ale też brak konkurencji. Skrzydłowi rozpłynęli się w powietrzu. Dino Hotić był nieobecny przez łącznie pięć miesięcy, a Ali Gholizadeh przez pół roku. Nie wspominając już o ataku, bowiem w trakcie nieobecności Ishaka, rezerwowy napastnik Artur Sobiech… zerwał więzadła. W środku pola sytuacja także pozostawała dramatyczna, bowiem Afonso Sousa poza boiskiem spędził cztery miesiące, natomiast Nika Kvekveskiri zagrał jedynie w dziewięciu meczach od pierwszej minuty! Ikonicznym przykładem fatalnego zdrowia w zespole Lecha był szczególnie Filip Dagerstal, który opuścił wszystkie mecze od listopada z powodu… stłuczenia stawu skokowego.

Czeladnik zamiast mistrza


Schyłkowy etap pobytu Johna van den Broma w Poznaniu był pełen chaosu, kontrowersji, kłótni i niesatysfakcjonującej postawy Lechitów na boisku. Mówienie o niesłuszności zwolnienia Holendra w obecnej sytuacji jest zgodne z frazą „mądry Polak po szkodzie”. Jednakże problem, który objawił się wraz z jego odejściem uwydatnił kolejny niepokojący symptom, którego zdawał się nie zauważać zarząd Lecha. Jako generała przed decydującymi bitwami dla kampanii mistrzowskiej powołano Mariusza Rumaka. Człowieka, który w trzech ostatnich klubach nie przetrwał roku, jako trener, a w swoim ostatnim pełnym sezonie na tym stanowisku
zesłał do pierwszej ligi Zawiszę Bydgoszcz. Zrezygnowanie z, wtedy nie najlepszego, ale wciąż renomowanego szkoleniowca na rzecz piłkarskiego rzemieślnika odbił się czkawką na wiosnę.

Syndrom sztokholmski


Wybór trenera Rumaka podkreślił, że władze Lecha nie były skłonne wydawać słusznych pieniędzy na cenionych i utytułowanych trenerów mogących realnie poprowadzić klub do mistrzostwa lub jakichkolwiek sukcesów w Europie. Warto spojrzeć choćby na Macieja Skorżę, który przed przyjściem do Poznania był już dwukrotnym mistrzem ligi oraz trzykrotnym zdobywcą pucharu Polski. Natomiast John van den Brom w Belgi wygrał wszystkie krajowe trofea. „Dziwnym przypadkiem” to właśnie ci szkoleniowcy sprowadzali na murawę przy Bułgarskiej splendor i chwałę w ostatnich latach.

Niels Frederiksen, który poprowadzi lecha Poznan w nowym sezonie, w wywiadzie dla klubu starał się kupić zaufanie kibiców obietnicami o intensywnej grze i ofensywnym futbolu (swoją drogą tak samo jak próbował to zrobić Setien, przychodząc do Barcelony, twierdząc, że rozumie Cruyffa). Warto jednak spojrzeć na renomę Duńskiego fachowca, którego gablota z trofeami
świeci pustkami z wyjątkiem jednego mistrzostwa Danii. Poza tym w trakcie 20 lat kariery Friedriksen dwukrotnie uczestniczył w pucharach europejskich bez powodzenia. Co ciekawe od dwóch lat nie znalazł także zatrudnienia. Taka lista sukcesów raczej nie może wzbudzać zaufania wśród kibiców Lecha, którzy są spragnieni tych czynników, których Fridriksen zdaje się nie gwarantować: trofeów.

W bloku

Zwyczajowo, gdy spadek jakości najważniejszych postaci w klubie jest zauważalny gołym okiem, kibice zaczynają się domagać sprzedaży. W mediach również było głośno o rzekomym wietrzeniu szatni latem po fatalnej kampanii w tym sezonie. Problem jest jednak taki, że papier przysłowiowo wszystko przyjmie, ale rzeczywistość może być znacznie bardziej złożona niż można przypuszczać.

Lech Poznań po wypełnieniu umowy przez Barry Douglasa czy Artura Sobiecha pieniądze zarobi wyłącznie poprzez oszczędzanie na ich pensjach. Sama sprzedaż czołowych postaci w klubie będzie niemal niemożliwa. Niedawne gwiazdy drużyny, a dziś piłkarze zmagający się z obniżką formy, tacy jak Pereira, Ba Loua, czy nawet Velde mają kontrakty ważne jeszcze tylko przez rok. To sprawia, że ich nowi, potencjalni pracodawcy mogą przeczekać kryzysowy moment i zatrudnić piłkarzy za 12 miesięcy bez wydawania pieniędzy. Dodatkowo zaoszczędzone na transferze fundusze mogą przeznaczyć na wyższe pensje dla zawodników.

Sell me this… player

Przekonanie renomowanych dyrektorów sportowych większych klubów do kupna aktualnych gwiazd Lecha byłoby niemałym osiągnięciem, biorąc pod uwagę znaczący regres formy, który dotyka czołowe postacie pierwszego zespołu Lecha. Joel Pereira po kapitalnym wejściu w sezon, od 16 grudnia niemal zupełnie przestał notować asysty, które były jego wizytówką. Ten sam problem dotknął Jespera Kalstroma, ale już od końca listopada. Gra Sousy przyniosła Lechowi zaledwie jedno decydujące podanie więcej do statystyk, a dodatkowo jego skuteczność strzelecka ze średnio półtora strzału na mecz spadła do 0.2! Rozchwytywany jeszcze zimą na rynku Kristoffer Velde po dziesięciobramkowej passie w pierwszej części sezonu, na wiosnę strzelił łącznie… 3 gole (z czego dwa w
jednym meczu z Wartą). Jakby tego było mało Adriel Ba Loua notował pół udanego dryblingu na mecz, a skuteczność jego pojedynków oscylowała wokół… 40%. Niemal nikt z kluczowych piłkarzy Lecha Poznań nie zaliczył wyraźnego wzrostu statystycznego, co może rzucić cień na ich potencjalne transfery latem.

Wątpliwe dziedzictwo

Utracone mistrzostwo Polski i szansa na puchary to jedno, ale miejsce w strefie spadkowej II drużyny Kolejorza to drugie. Nawet Akademia Lecha do niedawna będąca chlubą szkolenia młodzieży w naszym kraju przeżywa głęboki kryzys. W drugiej rundzie sezonu zespół kompletnie się posypał, wygrywając jedynie trzy z czternastu spotkań, co przyczyniło się do zakotwiczenia w strefie spadkowej i walki o utrzymanie do ostatniej kolejki w starciu z szóstą Polonią Bytom. Druga najgorsza defensywa ligi nie może robić na kibicach pozytywnego wrażenia. Podobnie, jak dysfunkcyjny atak niemal w zupełności napędzany przez Dziubę i Pawłowskiego. Tymczasem Filip Wilak w spadkowym Ruchu Chorzów zanotował tylko jedną asystę. Jakub Antczak choć miał ich o pięć więcej tylko raz wpisał się na listę strzelców w Odrze Opole. Jeśli Lech planował włączenie w nadchodzącym sezonie tych graczy do pierwszej drużyny i sprzedać z pokaźnym zyskiem… będzie musiał chwilowo obejść się smakiem.

Jeszcze może być pięknie

Grzegorz Markowski w utworze „Niepokonani” śpiewał o przeznaczeniu, które czeka na nas za zakrętem i być może to samo czeka Lecha Poznań. Wiosną drużyna straciła wszystko i niewykluczone, że taki wstrząs może spowodować wybranie opcji reset, która nada Lechowi inne kierunki, widząc upadający na oczach całej Polski, dysfunkcyjny system. Mimo wszystko istnieją jasne punkty w ramach tej organizacji, którymi można się w tym sezonie szczycić. Żeńska sekcja Lecha dokonuje historycznych osiągnięć i przeciera w Polsce szlaki w kobiecym futbolu. Liczne zawodniczki Kolejorza są także powoływane do reprezentacji. To jednak tylko pojedyncze przypadki, promyki światła w tunelu ciemności. Jeśli Kolejorz chce zadowolić kibiców w przyszłym sezonie musi odbudować mentalność zwycięzców i poziom gry godny miana wiodącej drużyny.

reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama