Reklama lokalna
reklama

Krzysztof Kotorowski: "Bartosz Mrozek przełamie trend Legii"

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor: | Zdjęcie: fot. Sylwia Toroszewska/ Sportowy Poznań

Krzysztof Kotorowski: "Bartosz Mrozek przełamie trend Legii" - Zdjęcie główne

Krzysztof Kotorowski | foto fot. Sylwia Toroszewska/ Sportowy Poznań

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Piłka nożnaKrzysztof Kotorowski przez 13 sezonów był bramkarzem poznańskiego Lecha, z którym wywalczył: dwa mistrzostwa Polski, zdobył dwa Puchary Polski i dwa Superpuchary Polski. W Kolejorzu zagrał ponad 200 razy. Od grudnia 2016 roku w Akademii Lecha Poznań jest odpowiedzialny za szkolenie bramkarzy. Michałowi Bondyrze opowiada o Bartoszu Mrozku i innych talentach bramkarskich z Akademii, zakończeniu kariery przez Wojciecha Szczęsnego, o tym, jak sam był o włos od powołania do kadry, o tym jak z tymi „marzeniami” o Legii było. Będzie też o karnych z Baku i porażkach ze Stjarnan, czy Żalgirisem, motoryzacji i nowym „Kotorze” w Lechu.
Reklama lokalna
reklama

Michał Bondyra: Zaskoczyło Cię zakończenie kariery przez Wojciecha Szczęsnego, kiedy jest na szczycie, broni świetnie i w kadrze Polski i w Juventusie?
Krzysztof Kotorowski, były bramkarz Lecha: Ostatnie mecze w kadrze, czy w Juventusie pokazały, że Wojtek jest w mega formie. Swoją decyzją bardzo mnie zaskoczył, bo spokojnie na tym poziomie mógłby jeszcze pograć sezon lub dwa. Zresztą trener Michał Probierz też widział go w kadrze, a poza tym „Szczena” mógłby jeszcze pobronić w dobrym europejskim klubie, który bije się o trofea.

„Szczena” to Twoim zdaniem najlepszy bramkarz kadry w XXI wieku?
- Ostatnie lata w kadrze to dominacja Szczęsnego i Fabiańskiego. To oni swoją świetna grą zamurowali bramkę reprezentacji Polski. Pokazała to statystyka, ale też wielkie turnieje. I to tę dwójkę typuję jako najlepszych. Obu już w kadrze nie ma, ale poziom tych, co są jest tak wysoki i wyrównany, że z jednej strony jestem spokojny o te pozycję, a z drugiej jestem ciekawy rywalizacji o bluzę z nr 1. 

reklama

Szczęsny, wcześniej chociażby Fabiański, czy Boruc. Wszystkich łączy to, że zanim trafili do kadry byli w Legii. Dlaczego Legia dostarcza bramkarzy do kadry, a Lech dotąd tego nie robił?
- Przez lata było tak, że Legia dostarczała do reprezentacji bramkarzy, a Lech zawodników z pola. Bereś na lewej obronie, Bednarek w środku, na prawej Kędziora. W pomocy Moder, Puchacz, Kamiński, Skóraś. Można by tak wymieniać. Skąd ci dobrze bramkarze z Legii? Trzeba tu docenić dobrą pracę trenera bramkarzy Wojskowych Krzysztofa Dowhania, który jest świetnym fachowcem, a którego wspiera teraz Arek Malarz. Mam nadzieję, że ten trend bramkarzy z Legii właśnie przełamał Bartek Mrozek.

Zaskoczyło Cię to, że Bartek znalazł się wśród czterech bramkarzy powołanych przez Michała Probierza na mecze ze Szkocją i Chorwacją w Lidze Narodów?
- Tak zaskoczyło. Spodziewałem się, że w kadrze znajdzie się też Kamil Grabara, który gra teraz w Bundeslidze. Wiedziałem, że Bartek zostanie zauważony, ale nie myślałem, że nastąpi to tak szybko. Brawa za tę decyzję należą się Andrzejowi Dawidziukowi, trenerowi bramkarzy w kadrze, z którym też miałem okazję pracować i wiem, jak mocno analizuje ew. kandydatów do gry w reprezentacji. 

reklama

To powołanie dla Mrozka to nagroda za to jak gra, czy zachęta do dalszego rozwoju?
- „Mroziu” zrobił przez ostatnie lata ogromny postęp. Już dwa lata temu na wypożyczeniu w Stali Mielec pokazał, że zasługuje na powrót do Lecha, wrócił, z meczu na mecz wyglądał coraz lepiej i wykorzystał szasnę, żeby zostać „jedynką”. Przez ostatni rok był bardzo stabilny, a początek tego sezonu ma bardzo dobry. Brawa dla trenerów kadry, że to zauważyli i że odważnie dali mu szansę w kadrze.

Bartosza Mrozka nie miałeś okazji trenować, ale chyba miałeś okazję dzielić z nim szatnię. 
- Tak, byliśmy razem w szatni, ja grałem, a on do niej wchodził. W Akademii jestem od dłuższego czasu, ale nie miałem okazji z nim pracować, bo gdy ja trenowałem młodszych chłopców, on był już na wypożyczeniach. 

reklama

A jakie ma Twoim zdaniem atuty?
- Zaliczyłbym do nich warunki fizyczne, bo ma ponad 190 cm wzrostu. Przy tym jest bardzo szybki i zwinny, potrafi bronić instynktownie także nogami. Do tego wykazuje się odwagą i spokojem. Nie robi niepotrzebnych ruchów. No i jest wciąż młodym bramkarzem. 

Sodówka mu nie odbije?
- W mojej ocenie nie. Jeśli miałaby mu odbić, to już powinna, po tym, jak wskoczył do bramki Lecha. Ale to bardzo poukładany chłopak, który przyjechał ze Śląska do Wronek i musiał radzić sobie daleko od domu. Twardo stąpa po ziemi, do tego cechuje go spokój, ale i pewność siebie. Myślę, że nie będzie to ostatnie powołanie do kadry.

Sądząc po konkurencji w kadrze, Bartek ma małe szanse na grę. Chciałbym Cię zapytać ile waży jednak sama obecność na kadrze?
- Nie ma co ukrywać, że konkurencja w polskiej bramce jest bardzo mocna i o minuty będzie trudno, ale to, że znalazł się już wśród czterech najlepszych jest sukcesem. To da mu na pewno ogromnego motywacyjnego kopa do pracy i rozwoju. 

Ma potencjał, by za jakiś czas na lata być nr 1 w kadrze?
- Ma wszystko, by tak się stało. Warunki fizyczne, sprawność, szybkość, chęć do pracy predysponuje go do tego, żeby w przyszłości nosił bluzę nr 1 w kadrze. 

W Lechu jest czas Mrozka. Ale są też młodzi Mateusz Pruchniewski obecnie wypożyczony do Pogoni Siedlce, ale też Krzysztof Bąkowski grający też w 1 lidze w Stali Rzeszów – który z nich zrobi karierę w Lechu na miarę Mrozka?
- Świetnie, że o to zapytałeś, bo teraz w Lechu mamy naprawdę bardzo dobrych bramkarzy. Zacznę od Krzysztofa Bąkowskiego, bo wiekowo jest mu bliżej do grania na poziomie Ekstraklasy. Zresztą był blisko debiutu w Radomiaku. Miałem go przyjemność prowadzić jeszcze w Poznaniu i powiem ci, że ma niesamowity potencjał. Z niecierpliwością czekam aż wreszcie go uwolni. Myślę, że częste zmiany klubów, do których był wypożyczany nie posłużyły mu, bo brakowało stabilizacji. Teraz wrócił do Rzeszowa, gdzie dobrze się czuł i zbiera dobre recenzje. Wierzę, że wróci do Poznania i pokaże na co go stać.

Mateusz Pruchniewski też ma taki potencjał?
- Obserwuję go od trzech lat i muszę przyznać, że dawno nie widziałem chłopca z takim potencjałem w każdym elemencie bramkarskim jak on. Jest silny, grał dobrze w 2 lidze, która dla niego była już za słaba. Mam nadzieję, że teraz w 1 lidze uwolni swój potencjał i też za jakiś czas wróci do Kolejorza. Póki co musi nabrać jeszcze doświadczenia w seniorskiej piłce, bo on ma dopiero 17 lat!

W Poznaniu trzeba mieć silną psychikę – kto, jak kto, ale ty o tym wiesz doskonale. Tyle lat wiecznie skazywany na rolę zmiennika i za każdym razem to ty wygryzałeś potencjalne 1, takie jak: Arkadiusz Malarz, Radosław Cierzniak, Emilian Dolha, Ivan Turina czy Jasmin Buric. W czym tkwił sekret?
- W zawziętości i chęci pokazania, że wcale nie jestem słabszy niż sprowadzani konkurenci. Mogłem zwiesić głowę i się poddać. Zamiast tego podejmowałem walkę. Nieraz mówiłem, że jak przyjdzie prawdziwy kozak, to pomyślę co dalej. Przychodzili kolejni bramkarze, a ja na treningach i obozach robiłem swoje, a potem wyglądałem tak, jak oni. Uważałem nawet, że jestem od nich lepszy, zresztą trenerzy też tak musieli uważać, skoro to ja grałem. 

Grałeś i to sporo – ponad 200 meczów w Lechu to jest naprawdę coś!
- Jestem Poznaniakiem, a moje serce biło, bije i będzie biło dla Lecha. Po zwycięskich meczach na miasto wychodziło się z przyjemnością, bo Poznań był w euforii. Gorzej było po porażkach. Ale tych meczów i emocji z Juventusem, Manchesterem City czy Austrią Wiedeń nikt mi nie zabierze.

Wrócę do pytania o psychikę. Była ona ważna w momentach trudnych, na przykład, gdy dostajesz bramkę „za kołnierz”, albo, gdy odpadasz ze Stjarnan czy Żalgirisem. Co było dla Ciebie trudniejsze: własne błędy czy kompromitacje całego zespołu?
- Ale pytanie! Nigdy takiego nie dostałem! Często jedno wiąże się z drugim. Mój błąd powodował, że zespół musiał nadrabiać starty. Mam świadomość, że wiele razy zawaliłem gole. Do dziś jest mi z tego powodu wstyd. Ale tego wstydu, jakiego nabawiliśmy się po porażkach, o których wspomniałeś nikt z mojej pamięci nie wymaże. One chyba były bardziej bolesne niż błędy własne.

Wielu pamięta Cię z serii karnych przeciw Interowi Baku z lipca 2010 roku. Najpierw sam strzeliłeś gola bramkarzowi rywala, a potem wybroniłeś jego strzał. Jak zapamiętałeś tamten dramatyczny mecz?
- Tym meczem żył cały Poznań, tym bardziej, że decydował on o awansie do kolejnej rundy eliminacji Ligi Mistrzów. Zespoły z Azerbejdżanu nie były wtedy tak mocne jak teraz. Doszło do karnych, a ja już na ich początku powiedziałem chłopakom, że obronię dwa. Obroniłem, ale my nie strzeliliśmy też dwóch. Seria jedenastek ciągnęła się w nieskończoność. Robiła się północ, to postanowiłem, że zakończę te emocje, bo pora iść do domu (śmiech). Pamiętam, że emocje były tak ogromne, a nie mogłem zasnąć do rana. 

A jak to było z tą Twoją wypowiedzią dla Piłki Nożnej sprzed… 24 lat, że „marzy ci się Legia”.
- Byłem wtedy bramkarzem Dyskobolii Grodzisk, ale nie ma to znaczenia, bo jestem Poznaniakiem i proszę mi wierzyć i napisz to: nigdy nie wypowiedziałem tych słów! W życiu nie przyszłyby one mi nawet do głowy! Dziennikarz z Warszawy, który robił ze mną wywiad podkoloryzował to co powiedziałem, dodał coś od siebie i tak poszło w świat. Miałem z tego kłopoty, ale nie chciało mi się już do tego później wracać i rozdrapywać ran. 

Była realna szansa byś kiedykolwiek dostał takie powołanie jak Mrozek, nawet jako 4 golkiper do kadry?
- Gdy grałem, to w kadrze bronił Jerzy Dudek bramkarz najpierw Feyenoordu a potem Liverpoolu, był też Adam Matysek z Bundesligi. Byłem na konsultacjach kadry U17, U19 i U21. Grałem w nich w turniejach. W tamtym czasie były też egzotyczne tournée w zimie dla kadry złożonej z samych piłkarzy z ekstraklasy. Dostałem pewnego dnia telefon z kadry, że mam być czujny, bo mnie obserwują. Powołania w rezultacie nie dostałem, a w moje miejsce pojechał bramkarz Odry Wodzisław. 

Czy Kotorowski junior idzie w ślady taty?

- Jako kilkulatek miał bramkarską zajawkę. Były rękawice, bramka pod domem. Potem w wieku 7 lat mu przeszło. Dziś Kuba ma 10 lat, gra na lewej pomocy lub wahadle w Akademii Lecha. Podwożę go na Bułgarską, bo on jedzie na trening, a ja do pracy.

Analizujecie jego grę podczas drogi samochodem?
- Trafiłeś. Często analizowaliśmy, ale że Kuba jest zadziorny, to te dyskusje szybko się kończyły. Teraz rozmawiamy o piłce dopiero po obiedzie i podwieczorku (śmiech). 

Skoro o samochodach. To Twoja pasja, która dziś daje Ci zarobek.
- To przede wszystkim pasja. Gdy upatrzę sobie jakiś fajny samochód ze sprawdzonego źródła, kupuję go, trochę nim pojeżdżę i sprzedaję. Czasem uda mi się zarobić na tej transakcji parę złotych. 

Marzenie motoryzacyjne już spełniłeś?
- Tak. Jako chłopak marzyłem o Porsche 911. Kupiłem je, gdy grałem w piłkę. Ale już dawno je sprzedałem. Chociaż… myślę o ponownym jego kupnie. 

fot. Sylwia Toroszewska/Sportowy Poznań

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama