Jeden z nielicznych
22-latek dołączy do wąskiego grona Amerykanów, którzy kiedykolwiek grali w Lechu Poznań. Starsi kibice mogą pamiętać napastnika Iana Russela, zasilającego drużynę niebiesko-białych w 2001 roku, a także stopera Jimmy’ego Conrada. Niedawno niewielki epizod w barwach Kolejorza zaliczył także charakterystyczny, rudowłosy napastnik Aron Johannsson, który podobnie, jak jego poprzednicy nie zapisał się złotymi zgłoskami w historii Lecha. Ian Hoffman jako czwarty Amerykanin, występujący na stadionie przy Bułgarskiej, może odmienić bieg historii graczy zza oceanu w ekipie niebiesko-białych.
Ryzykowna gra
Na pierwszy rzut oka Kolejorz nie wygląda, jakby budował kadrę na miarę przyszłego mistrza Polski. Transfery, które są aktualnie przeprowadzane skupiają się wokół graczy z rezerw (Fiabema), drużyn spadkowych (Alex Douglas), a teraz nawet z podrzędnej, drugiej ligi norweskiej (Hakans i Hoffman). Do notesu Tomasza Rząsy wędrują bardzo młodzi piłkarze w większości pozbawieni doświadczenia, bez żadnych większych sukcesów. Dyrektor sportowy klubu zdaje się tym jednak nie przejmować i najwyraźniej kieruje się wizją sukcesywnej przyszłości, a nie transferami na tu i teraz. Ian Hoffman to lewy obrońca, który występował w drużynie wicelidera drugiej ligi norweskiej. Był niekwestionowaną pierwszą opcją swojej drużyny opuszczając zaledwie jeden mecz w minionym sezonie. Jako defensor strzelił cztery gole i zanotował trzy asysty. Dwa sezony temu miał pięć decydujących podań na koniec rozgrywek i stanowił pierwszoplanową postać swojej drużyny w wieku zaledwie 20 lat! Oczywiście należy pamiętać, że jest to jedynie druga liga norweska, ale jego indywidualne umiejętności mogły robić wrażenie.
By zarobić, a się nie narobić
Na pochwałę zasługuje sfera ekonomiczna tego transferu. Bez konieczności wydawania dodatkowych środków na zastępstwo Joela Pereiry, Tomasz Rząsa sprowadził gracza, który z powodzeniem może wzmocnić rotację zarówno na lewym, jak i na prawym boku obrony. Może się także odnaleźć nawet w środku pola! Jakby tego było mało wszechstronnego defensora portal Transfermarkt wycenia na „zaledwie” 300 tysięcy Euro.Oglądając „highlightsy” tego piłkarza trudno nie odnieść wrażenia, że będzie on fantastycznie pasować do stylu gry drużyny Frederiksena. Piekielnie szybki na boku obrony, potrafiący samodzielnie przeć z piłką na przód. Jako pierwszy rozpoczyna atak, co widać szczególnie po przechwytach. W samej defensywie wygląda na piłkarza nieustępliwego i walecznego, potrafiącego wykonywać ryzykowne, ale skuteczne interwencje. Jego najbardziej wyróżniającą się cechą są precyzyjne dośrodkowania i długie podania, jakże charakterystyczne dla… Joela Pereiry.
Moneyball po poznańsku
Jedno jest póki co pewne: Lech Poznań na papierze nie wygląda, jakby starał się odzyskać mistrzowską koronę. Kolejne transfery nie przyciągają na Bułgarską gwiazd, co bardziej obiecujących piłkarzy, którzy w trakcie swoich karier nie za wieleudowodnili. Oni sami są traktowani bardziej jako opcje rezerwowe, a przecież pierwszy skład wciąż zmaga się z poważnymi stratami, bowiem tego lata zespół opuściło już trzech liderów. Tymczasem kolejne przyjścia nie gwarantują konkurencyjności w składzie, której zdawało się najbardziej brakować w drugiej części poprzedniego sezonu.
Wszystko zatem w rękach trenera. Do talii Frederiksena trafiają piłkarze o cennych cechach, mogący zabłysnąć w jego organizacji gry. Dodatkowo większość nabytków Kolejorza było szlifowanych w środowisku piłkarskim, które obecny szkoleniowiec Lecha wraz ze swoim asystentem znają aż za dobrze. Pytanie jednak, czy młodzieńcza siła w obiecującym systemie zagwarantuje Lechowi najwyższe cele?
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.