Pyra Poznań wciąż bez zwycięstwa. Game-winner Nicolasa Wrony
Ostatni czas nie jest łatwy dla koszykarzy Pyry Poznań. W sobotni wieczór podopieczni trenera Tomasza Semmlera drugi raz z rzędu przegrali mecz na własnym terenie. Warto jednak zaznaczyć, że w nowym roku wymiar ich porażki był nieporównywalnie niższy niż w starciu z Koszem Kompaktowym Pleszew. Sudety Jelenia Góra pokonała gospodarzy zaledwie dwoma punktami różnicy: 79:77.Pierwsza połowa bezwątpienia punktowo należała do Pyry, która mimo iż weszła w mecz z problemami, ostatecznie zaskoczyła swoich rywali. Na dwie minuty przed koncem pierwszej kwarty wykorzystała przestój punktowy w ekipie przyjezdnych i pierwszy raz wyszła na prowadzenie w tym spotkaniu za sprawą skuteczności Macieja Włodarczyka i Adama Stefanowicza. W drugiej części gry Sudetom udało się zmniejszyć przewagę gospodarzy z początkowego stanu 23:16 na 25:23, by ostatecznie wyprzedzić oponentów na początku kolejnej kwarty. Jednak dzięki odpowiedniej reakcji Pawła Wiśniewskiego w ofensywie oraz ponownie duetu Włodarczyk-Stefanowicz zespół trenera Semmlera uciekł spod topora i zakończył pierwszą połowę z bezpieczną przewagą 49:31.
Po przerwie Pyra dalej zaznaczała swoją przewagę dzięki skuteczności Stefanowicza i Wiśniewskiego, ale Sudety nadrobiły 10 punktów straty w dużej mierze dzięki atakom Ciemińskiego. To nie była dobra wiadomość dla gospodarzy, pomimo wciąż bezpiecznej przewagi. Poznaniacy w ostatnich 5 minutach gry zdobyli tylko pięć oczek na aż 16 autorstwa rywali. Pyra nie potrafiła powstrzymać serii punktowej przeciwników, którzy zaledwie po czterech minutach od wznowienia gry wyrównali stan meczu, wracając po ponad dwudziestopunktowej stracie. Wiśniewski ratował swój zespół jak tylko potrafił, ale zdawał się być całkowicie osamotniony w walce. Pyra nie miała szczęścia w walce pod własnym koszem i powodując liczne faule dała przeciwnikom tlen w końcówce. Po tym, gdy na 20 sekund przed ostatnią syreną Stefanowicz rzucił trójkę na remis wydawało się, że Pyra może jeszcze wyszarpać zwycięstwo. Wtedy jednak do akcji wkroczył Nicolas Wrona i na 12 sekund przed końcem zamknął wynik.
Niesamowita skuteczność Stefanowicza i Wiśniewskiego nie wystarczyła do zwycięstwa. Panowie rzucili kolejno 22 i 27 punktów, a pierwszy z nich zanotował dodatkowo 60% skuteczność zza łuku. Pyrę czekać będzie teraz wyjazd do Ostrowa Wielkopolskiego i starcie z lokalną Stalą, ale zanim do tego dojdzie czekać ich będzie przerwa do 29 stycznia.
Enea II Basket funduje kolejny thriller kibicom
Podopiecznym trenera Cezarego Kurzawskiego brakowało niewiele do tego, by marzenia o zwycięstwie prysnęły niczym bańka. Jego zespół obronił jednak korzystny wynik pomimo niezwykle wyrównanego spotkania. Enei II Basket zwycięstwo zagwarantowała przewaga zaledwie czterech punktów, a końcowy wynik wyniósł 70:64.Pierwsza połowa przypominała bardziej mecz siatkarski aniżeli koszykarski. Obie drużyny nie odstępowały siebie na krok w punktach wzajemnie, co chwilę zaskakując swoje defensywy. Maksymalna różnica w oczkach między zespołami wynosiła pięć punktów, a była ona zauważalna tylko w pierwszych minutach spotkania. Po pierwszej kwarcie Enea prowadziła 14:13, a prowadzenie utrzymywała do szóstej minuty drugiej części spotkania. Wtedy to doszło do remisu, a nawet chwilowego prowadzenia WKK II Wrocław, ale Enea się nie poddała. Na dwie minuty przed przerwą Roszczka, Wagner i Buława znów dali poznaniakom pole position w wyścigu po zwycięstwo. Zarysowali oni minimalną, ale wciąż przewagę 34:32.
Po wznowieniu gry w trzeciej kwarcie Enea zaprezentowała pokaz siły ich defensywy, która pozwoliła rywalom na zdobycie zaledwie sześciu punktów w dodatku po dwóch trójkach rzuconych w ciągu siedmiu minut. Podopieczni trenera Kurzawskiego zyskali jednocześnie 12 oczek i budowali swoją przewagę. Niestety po serii błędów znów w końcówce trzeciej kwarty zrobiło się nerwowo dla Enei i WKK II Wrocław tracił tylko trzy punkty do rywali, podczas gdy stan rywalizacji wynosił 50:47 dla poznaniaków. Enea atakowała agresywnie strefę podkoszową, punktując najczęściej z lay-up'ów. Kiedy na trzy minuty gospodarze odnotowali 10 punktów przewagi wydawało się, że mecz zakończy się szczęśliwie dla poznaniaków. Jednak Chałupa i Szopa wsparli WKK w walce o powrót do rywalizacji, ale trójka Pawlickiego na 46 sekund przed końcem zniweczyła plany wrocławian. Tym samym Enea wygrała drugi mecz z rzędu na własnym terenie.
Szymon Wagner, Remigiusz Pawlicki i Mateusz Roszczka zdobyli po 14 punktów i doprowadzili zespół do zwycięstwa. Czasu na odpoczynek nie zostało dużo, bowiem już 8 stycznia ponownie na własnym terenie Enea II Basket stanie przed szansą na kolejny tryumf przed własną publicznością. O 20:00 w hali AWF zagrają bowiem z Twierdzą Kłodzko - trzecią najgorszą ekipą w rozgrywkach 2. ligi.
Mocny początek przyniósł zwycięstwo Wiarze Lecha
W niedzielę swoje spotkanie rozegrała także Wiara Lecha i podobnie jak Enea II Basket uszczęśliwila swoich fanów. Poznańska drużyna pokonała Obrę Kościan 87:80, a świetne występy w ataku odnotowali Łukasz Grodzki (20 punktów), Jakub Rogulski (20 punktów) i Krzysztof Martuzalski (25 punktów). Choć Jędrzej Janowicz z Obry zdeklasował konkurencję podwajając zdobycze Grodzkiego i Rogulskiego, siła zespołowa Wiary nie dała im przegrać tego meczu.Pierwsza kwarta zdawała się decydować o finalnym wyniku meczu. Poznaniacy rozbili w niej swoich rywali aż 30:15, a fenomenalne wejście zaliczył Rogulski rzucając w przeciągu minuty... trzy celne trójki. Wymieniony wcześniej tercet ofensywny Wiary siał postrach w obronie rywali również dzięki kapitalnym lay-up'om. Obra nie potrafiła się zrewanżować swoim rywalom, zdając się na skuteczność Janowicza. Potem strzelca gości wsparł także Świerczyk, ale Grodzki i Mastalerz rozdawali karty na parkiecie w drugiej kwarcie. Różnica punktów wciąż stała po stronie Wiary Lecha, która przeważała z wynikiem 48:29.
Gospodarze po przerwie postawili na rzuty trzypunktowe w czym wyspecjalizowali się w tym meczu Grodzki oraz Rogulski, ale Obra coraz częściej skutecznie korzystała na faulach Wiary w defensywie, co poskutkowało zmniejszeniem różnicy punktowej już "tylko" do 15 oczek pod koniec trzeciej kwarty. Jakby uśpieni poznaniacy pierwszy raz poważniej dali się zaskoczyć przeciwnikom na początku ostatniej części meczu. Przez 4 minuty nie potrafili zdobyć punkty, a Janowicz trafiając trzy trójki z rzędu błyskawicznie sprawił, że Obra powróciła do rywalizacji. Sytuacja dla Wiary była o tyle nieciekawa, że na trzy minuty przed końcem poznaniacy prowadzili tylko trzema punktami. Uratował ich na szczęście Martuzalski swoją celną trójką, dając impuls drużynie do ataku. W samej końcówce odwaga Mastalerza popłaciła punktami i łatwymi rzutami wolnymi, a skuteczność Janowicza ostatecznie okazała się niewystarczająca, by dać zwycięstwo Obrze.
Przebudzenie zespołu z Kościana nastąpiło zbyt późno i kto wie jakby wyglądało to spotkanie, gdyby super-strzelec gości nie obudził się wcześniej. Zawodnicy trenera Mateusza Dwornika zgotowali swoim kibicom końcówkę z piekła rodem, ale wybrnęli z niej z tarczą. Teraz poczekają do 12 stycznia na kolejne starcie z WKK II Active Hotel Wrocław, które rozegrają o 15:30 już na wyjeździe.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.