Patrycja Wyciszkiewicz - Zawadzka była w piątek chyba najszczęśliwszą osobą na stadionie w Gorzowie Wielkopolskim. Sam powrót do sportu był już jej wiekim sukcesem, a zdobycie medalu msitrzostw Polski, i to w takich okolicznościach, na pewno przejdzie do historii.
Sprinterka AZS-u Poznań najpierw wystartowała w biegu eliminacyjnym na 800 metrów. Właśnie na tym dystansie teraz chce rywalizować, w miejsce 400 metrów, czyli konkurencji, w której, jako jeden z Aniołków Matusińskiego, stawała na podium najważniejszych mityngów. Zajęła w swoim biegu drugie miejsce (czas 2:05.94) i awansowała do finału. Zaledwie 45 minut później znów stanęła na bieżni, by pobiec w finale 400 metrów. W pierwszej części dystansu wydawało się, że zmęczenie nie pozwoli na osiągnięcie sukcesu w tym biegu, ale na ostatniej prostej Patrycja pobiegła fenomenalnie, wyprzedzając rywalki. Na mecie była trzecia (52.84), za Natalią Kaczmarek (51.86) i Mariką Popowicz-Drapałą (52.63).
Najgorszemu wrogowi nie życzę tego, przez co przeszłam. Gdyby ktoś dwa lata temu powiedział mi, że wszystko dzieje się po coś, kazałabym mu popukać się w głowę i spadać. Teraz wiem, że tak jest. Że to lekcja, którą każdy z nas musi odrobić
- mówiła na mecie w wywiadzie dla TVP Sport. I dodała
Wczoraj zastanawialiśmy się mocno, co zrobić. Jak biegać i czy w ogóle? Po biegu na 800 metrów czułam się dobrze, ale przed finałem zrobiłam dosłownie tylko dwa 40-metrowe "rytmy". Powiedziałam trenerowi, że mam nogi na śmietnik. Ale taki śmietnik biorę biorę w ciemno. Wierzyłam, że uda mi się wrócić do sportu, bo gdyby nie to, to na pewno by mnie tutaj nie było. Bardzo się cieszę z tego brązowego medalu tym bardziej, że przygotowania do tego sezonu zaczęłam bardzo późno.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.