Dlaczego Lech przegrał z Legią? Który z lechitów wypadł dobrze?
W spotkaniu o Superpuchar Polski Lech Poznań przegrał z Legią Warszawa 1:2. Jedyną bramkę dla Lecha Poznań zdobył Filip Szymczak, który przez wielu kibiców został już skreślony. Zdaniem Mateusza Borka, Lech miał wyraźne trudności z rozpoczęciem akcji od własnej bramki, co wynikało z dobrze zorganizowanej i uważnej gry pomocników Legii. Ekipa trenera Iordanescu skutecznie odcinała trójkę środkowych pomocników Lecha, uniemożliwiając im rozegranie przez środek pola. Legioniści świetnie ustawiali się w liniach podań i imponowali intensywną pracą bez piłki, konsekwentnie utrudniając rywalowi budowanie akcji.
Mateusz Borek skomentował także wybory personalne trenera Lecha, nazywając je swego rodzaju eksperymentem. Zwrócił uwagę na ustawienie Pereiry i Gumnego po jednej stronie boiska - duet, który jego zdaniem przypominał parę Casha z Frankowskim pod względem stylu gry: solidni, wybiegani, dobrze zbalansowani, ale bez elementu zaskoczenia. Według komentatora zabrakło zawodnika, który indywidualną akcją potrafiłby rozbić obronę, minąć kilku rywali i stworzyć przewagę.
Pozytywnie Mateusz Borek ocenił za to krótki występ Bengtssona.
- Bengtsson, wchodząc na 15–20 minut, od razu pokazał, że szuka niestandardowych rozwiązań. Był aktywny, domagał się piłki, potrafił ją dobrze prowadzić i „przykleić” do nogi. To stwarzało realne zagrożenie – czy to po stałych fragmentach, czy w akcjach w polu karnym, gdzie obrońcy zaczynają się bać, że przypadkowe trącenie, odepchnięcie czy niecelne wejście mogą zakończyć się rzutem karnym - powiedział Mateusz Borek w rozmowie z nami.
Komentator zaznaczył też, że obecna forma Lecha to wypadkowa wielu czynników - krótkiego okresu przygotowawczego, braku sparingów, problemów zdrowotnych i spadku dyspozycji kluczowych graczy. Jak zauważył, dopiero powrót takich zawodników jak Gholizadeh, Walemark, Murawski czy Hakans może realnie podnieść jakość gry Kolejorza nawet o 50 procent.
Lech potrzebuje wirtuozerii. Borek: „Milić stworzył więcej niż cała ofensywa”
Mateusz Borek zwrócił uwagę na to, że choć posiadanie solidnego środkowego obrońcy jest podstawą każdej drużyny, to jednak nietypowe jest, gdy to właśnie defensor odpowiada za największe zagrożenie pod bramką rywala. W jego ocenie Milić, zwłaszcza przy stałych fragmentach gry, był najbardziej aktywnym zawodnikiem w ofensywie Lecha, co tylko podkreśla, jak słabo zaprezentowali się napastnicy i pomocnicy odpowiedzialni za kreowanie akcji.
- Poza jedną okazją Ishaka, która zresztą wynikła z błędu Alfareli, i golem Szymczaka - który pokazał się z bardzo dobrej strony, był pazerny, dynamiczny i odpowiednio znalazł się w polu karnym po świetnym dośrodkowaniu Sousy - trudno było mówić o realnym zagrożeniu ze strony Lecha - dodaje.
Mimo rozczarowania Borek tonował nastroje i zaznaczył, że obecna sytuacja nie jest powodem do paniki. W jego opinii Lech ma trenera, który z zimną głową przeanalizuje błędy.
- To człowiek spokojny, analityczny, typowy skandynawski charakter. On to wszystko widzi i na pewno wyciągnie wnioski. Kluczowa będzie teraz rola sztabu medycznego. Dopóki nie wrócą kluczowi zawodnicy, nie da się mówić o pełnym potencjale tego zespołu. Trzeba postawić ich na nogi, by byli gotowi do gry - zauważył Mateusz Borek.
Nie obyło się też bez gorzkich słów pod adresem niektórych piłkarzy. Borek skomentował występ Fiabemy.
- Nie chcę nikomu odbierać szansy na karierę, bo czasem wystarczy jeden impuls, by coś w zawodniku zaskoczyło i wszystko się odmieniło. Ale patrząc na Fiabemę, szczerze wątpię, że jest w stanie zagrać na poziomie, który zadowoli sztab trenerski i kibiców Lecha - zakończył.
Komentarze (0)