Gisli Thordarson trafił do Lecha Poznań na początku stycznia. Młody Islandczyk bardzo dobrze wprowadził się do zespołu, co poskutkowało szansą gry już w pierwszym meczu rundy wiosennej przeciwko Widzewowi, w którym zanotował asystę. Później wystąpił jeszcze w czterech ligowych spotkaniach, ale na początku marca nabawił się na jednym z treningów kontuzji barku, w przypadku której konieczna okazała się operacja. Choć mówiło się o minimum czterech miesiącach przerwy od gry w piłkę, 20-latek wrócił do lekkich treningów już pod koniec maja, a od początku okresu przygotowawczego trenował na pełnych obrotach z resztą zespołu.
- Czuję się dobrze. Długo nie grałem, więc nie mogę się już doczekać powrotu na boisko. Obóz przygotowawczy był naprawdę intensywny. Trenowaliśmy dwa razy dziennie, to były bardzo wymagające treningi. Potem graliśmy sparingi pod koniec tygodnia, więc byliśmy podczas nich naprawdę zmęczeni, ale to dobrze. Teraz jesteśmy wypoczęci i gotowi na niedzielny mecz - mówił o letnich przygotowaniach młody pomocnik.
Islandczyk ostatni mecz o stawkę rozegrał 1 marca. Nie może zatem dziwić, że towarzyszą mu spore emocje w związku z powrotem do gry.
- Jestem szczęśliwy, że mogę znowu grać w piłkę. Z powodu kontuzji straciłem 4,5 miesiąca. Ten czas nie był dla mnie łatwy, więc cieszę się, że wracam. Teraz wchodzimy w sezon, podczas którego zagramy wiele meczów. Jestem bardzo szczęśliwy, że mogę znowu być z drużyną - nie krył radości Gisli Thordarson.
15 lipca Kolejorz pozna swojego rywala w II rundzie eliminacji Ligi Mistrzów. Mistrz Polski zmierzy się z lepszym z pary KF Egnatia - Breidablik. Thordarson darzy ten drugi zespół szczególnym sentymentem, gdyż stawiał w nim swoje pierwsze piłkarskie kroki.
- Jest to klub, w którym zaczynałem swoją przygodę z piłką. Urodziłem się w Breidabliku, więc wiem dużo o tym zespole. Znam też wielu zawodników. To dobry zespół. W Albanii przegrali 0:1, ale na Islandii to będzie zupełnie inny mecz. Na własnym stadionie zagrają lepiej. To topowa drużyna na Islandii. W meczach ligowych mają zwykle dużo posiadania piłki, lubią rozgrywać od tyłu i zakładać wysoki pressing. W europejskich pucharach grają inaczej, bardziej zachowawczo, nie tak energicznie i intensywnie. Wydaje mi się, że w rewanżu zagrają z dużą odwagą - scharakteryzował islandzki zespół 20-letni pomocnik Kolejorza, dodając, że spędził w Breidabliku 12 lat i wciąż ma wielu dobrych przyjaciół z tamtego okresu.
Co ciekawe, w zeszłym sezonie Thordarson mierzył się również z... Egnatią. Jego Vikingur Reykjavik trafił wówczas na albański klub w eliminacjach Ligi Konferencji.
- Egnatia to dobra drużyna. Pamiętam ich jako fizyczny zespół, dużo biegają, więc nie ma aż tak dużo czasu na boisku. To był trudny dwumecz, ale udało nam się awansować do następnej rundy. Tak naprawdę, z kim byśmy nie zagrali, nie będzie to łatwy rywal. Nigdy nie zagrałem łatwego meczu w europejskich pucharach. Te spotkania zawsze są bardzo wymagające - stwierdził młody Islandczyk.
Zapytany o to, czy czuje się w pełni gotowy do gry co trzy dni po wielomiesięcznej kontuzji, Thordarson przyznał, że świadomość tego, że będzie to proces, który potrwa trochę czasu.
- Oczywiście, wiem że powrót zajmie trochę czasu. Nie da się od razu wrócić po kilkumiesięcznej przerwie - to niemożliwe. Ciężko pracuję na każdym treningu, daję z siebie wszystko, ale wiem, że właściwy rytm złapię dopiero po zagraniu kilku meczów. Na razie nie jestem jeszcze tam, gdzie chcę być, ale wiem, że wszystko przyjdzie z czasem - zakończył obiecujący pomocnik.
Komentarze (0)