Reklama lokalna
reklama

Houston, mamy problem… Widzew zweryfikował Lecha

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

Houston, mamy problem… Widzew zweryfikował Lecha - Zdjęcie główne
Zobacz
galerię
85
zdjęć

reklama
Udostępnij na:
Facebook
Piłka nożnaPierwsza porażka niebiesko-białych w tym sezonie stała się faktem. Po emocjonującym spotkaniu w Łodzi zespół trenera Frederiksena wróci do Poznania na tarczy, odnosząc bolesną porażkę 2:1.
Reklama lokalna
reklama

Houston, mamy problem…


Inauguracja sezonu w wykonaniu Widzewa nie obyła się bez turbulencji. Jako pierwsi stracili bramkę w starciu z niżej notowaną względem poprzedniego sezonu Stalą Mielec, by finalnie, drugi raz z rzędu w tym roku, podzielić się z nią punktami. Trener Daniel Myśliwiec podkreślał po meczu, że jakość gry jego drużyny była dobra, ale z powodu zbyt wolnych i błędnych decyzji wykreowali za mało okazji strzeleckich. Takie informacje wydawały się wodą na młyn dla agresywnego i zdeterminowanego w ataku Lecha trenera Frederiksena.

Kolejorz w poprzednim spotkaniu imponował grą w pressingu, a pomeczowe zapowiedzi szkoleniowca dot. ulepszenia tego aspektu, zapowiadały jeszcze lepszy występ niż ten z ubiegłej niedzieli. Niestety niebiesko-biali również nie uniknęli poważnych problemów. W środku tygodnia okazało się, że swojej przygody na Bułgarskiej nie będzie kontynuować Filip Marchwiński, podobnie jak inna gwiazda ofensywy – Kristoffer Velde. Panowie wypracowali wspólnie 28 z 47 goli Kolejorza w zeszłym sezonie Ekstraklasy. Powiedzieć, że ich strata jest bolesna… to jak nic nie powiedzieć.

reklama

Poznańska kosa na łódzkim kamieniu


Od samego początku meczu gospodarze wyglądali, jakby grali z przewagą jednego zawodnika: kibiców. Doping przy al. Piłsudskiego stał na najwyższym poziomie i zdawał się nieść na fali swoich chłopaków do boju, którzy błyskawicznie ugodzili zespół Kolejorza. Najpierw wskutek nieporozumień w defensywie już w trzeciej minucie Jakub Sypek pokonał Bartosza Mrozka trudnym strzałem po ziemi. Ledwie siedem minut później Afonso Sousa pomógł Franowi Alvarezowi zaskoczyć byłego bramkarza Stali po raz drugi i przedziwnym sposobem skierował piłkę po rykoszecie do własnej siatki.

Zespół Kolejorza w pierwszej połowie nie mierzył się z głęboko cofniętą, bierną w grze drużyną, a z realnie groźnym kolektywem, który niczym wataha wilków, dopadał do rywali i wykorzystywał najmniejszy błąd. Lechici prowadzili grę i imponowali szybkimi podaniami, ale potrzebowali aż 40 minut, by to Mikael Ishak ponownie poniósł Lecha do walki o korzystny wynik. Nie zmieniało to faktu, iż atakujący Lecha z Adrielem Ba Louą na czele zafundowali kibicom istny festiwal zmarnowanych okazji. Efektownie, ale już nie efektywnie

reklama

W drugiej połowie kibice jednej i drugiej drużyny nie mogli narzekać na spadek intensywności. Boiskowe pojedynki to była prawdziwa walka w zwarciu i popis świetnej gry w pressingu. Niestety po obu stronach brakowało konkretów do czego wydatnie przyczyniała się forma obu defensyw, stojąca na najwyższym poziomie. Choć goście przez większość czasu przeważali w posiadaniu piłki nie potrafili zrobić z niej użytku. Z kolei gospodarze mieli problem z samą kreacją swoich szans przez, co nawet nie mieli okazji, by zweryfikować stanu celowników swoich strzelców w drugiej połowie.

Wreszcie w 80 minucie Lech mógł przełamać impas, kiedy Dino Hotić strzałem głową pokonał Rafała Gikiewicza, ale sędziowie odgwizdali kontrowersyjnego
spalonego. Była to tak naprawdę jedyna groźna szansa Kolejorza w drugiej połowie, nie licząc zmarnowanej „setki” Bryana Fiabemy. Sam Widzew miał szansę zamknąć
mecz w ostatniej minucie podstawowego czasu gry, ale Bartosz Mrozek w porę zatrzymał piłkę jedną ręką. Ostatecznie nie uchroniło to Lechitów przed pierwszą porażką w sezonie.

reklama

Kocioł czarownic


Podopieczni trenera Frederiksena po dobrym meczu z Górnikiem zupełnie zaskoczyli kibiców chaosem w fazie ofensywnej. Fani niebiesko-białych oglądali niemal każdy wariant ataku i każdy prócz strzałów Ishaka był nieskuteczny. Kolejorza w tym meczu cechowała losowość: dokładnie taka jak przy wyjmowaniu rzeczy z kotła czarownic. Niechlujne strzały Ba Loui, ślepe wrzutki Pereiry, niefrasobliwość Fiabemy. Lech z uporem maniaka stosował w tym meczu metodę prób i błędów, płacąc za to najwyższą cenę. Przyjezdni będą musieli znaleźć sposób na to, by pozbierać się mentalnie i fizycznie po tym wymagającym meczu na wyjeździe. Na stadion przy Bułgarskiej 3 sierpnia przyjedzie Lechia Gdańsk, która jeszcze nie wygrała w tym sezonie. Przeciwnik zdaje się nie być wymagającym, ale atmosfera wokół klubu i zespołu z Poznania gęstnieje z dnia na dzień.

Widzew Łódź - Lech Poznań 2:1

reklama
WRÓĆ DO ARTYKUŁU
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama