Lech Poznań przez długi czas poszukiwał napastnika, który nie tylko wzmocni kadrę, ale będzie też realnym konkurentem dla Mikaela Ishaka. W zimowym oknie transferowym Kolejorz sięgnął po Mario Gonzáleza, który był wypożyczony do końca minionego sezonu, a latem pobił własny rekord transferowy, sprowadzając Yannicka Agnero.
Lech celował w Stulicia
Jak jednak wynika z materiału „Wariant Mistrzowski”, na początku roku numerem jeden na listach życzeń Lecha był zupełnie inny zawodnik - Nikola Stulić. To właśnie 24-letni Serb miał być wymarzonym wzmocnieniem. W tamtym okresie reprezentował barwy belgijskiego Charleroi i zbierał bardzo dobre recenzje.
Wychowanek Partizana Belgrad miał za sobą wyjątkowo udany sezon. W 34 ligowych spotkaniach zdobył 17 bramek i dołożył dwie asysty, co szybko przyciągnęło uwagę klubów spoza Belgii. Dla Lecha oznaczało to konieczność rywalizacji z zespołami dysponującymi znacznie większymi możliwościami finansowymi.
Kierunek Serie A. Wybrał ten sam klub co Marchwiński
Ostatecznie, po zakończeniu sezonu, Stulić opuścił Charleroi i za pięć milionów euro przeniósł się do Serie A. Jego nowym klubem zostało Lecce, w którym przebywa również wychowanek Lecha Poznań - Filip Marchwiński. W trwających rozgrywkach włoskiej ekstraklasy Serb zanotował 15 występów i strzelił jednego gola. Na koncie ma także dwa mecze w seniorskiej reprezentacji Serbii.
Znacznie trudniej układa się natomiast sytuacja Marchwińskiego. Pomocnik do tej pory pojawił się na boisku zaledwie trzykrotnie, a w obecnym sezonie nie rozegrał w barwach Lecce jeszcze ani jednej minuty.
Komentarze (0)