reklama

Lech Poznań przysporzył sobie problemów, ale zdołał pokonać Motor Lublin. "Ostatnie 30 minut postarzało mnie o 10 lat"

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor: | Zdjęcie: Przemysław Szyszka

Lech Poznań przysporzył sobie problemów, ale zdołał pokonać Motor Lublin. "Ostatnie 30 minut postarzało mnie o 10 lat" - Zdjęcie główne

Lech Poznań pozostaje w wyścigu po mistrzostwo Polski. | foto Przemysław Szyszka

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Piłka nożnaEkstraklasowe starcie pomiędzy Motorem Lublin, a Lechem Poznań śmiało można nazwać meczem o dwóch różnych obliczach. Jedno pokazywało Kolejorza jako drużynę, która zdaje się mieć pełną kontrolę nad przebiegiem zdarzeń, natomiast drugie, że to gospodarzom należał się przynajmniej remis. Jak ocenili to członkowie obu klubów? O tym w poniższym artykule.
reklama

Pierwsza połowa zdecydowanie układała się po myśli Lecha Poznań. Zespół trenera Nielsa Frederiksena prowadził do przerwy 2:0 i wyraźnie górował w ofensywie nad drużyną gospodarzy. Piłkarze Kolejorza nie dawali się zatrzymać częstym faulom po stronie rywali przez co praca drużyny mogła się podobać od strony fizycznej. Znów tryby machiny Niebiesko-Białej maszyny pracowały na dobrym poziomie i nic nie zwiastowało tego, że w drugiej części spotkania role zupełnie się odwrócą.

- Byłem dość zadowolony po pierwszej połowie. Kreowaliśmy sobie parę okazji i mogliśmy mieć ich dużo więcej, gdybyśmy pokazywali więcej jakości z piłką. Druga połowa była znacząco inna. Ostatnie 30 minut postarzało mnie o jakieś 10 lat. Najważniejsze, że nasi zawodnicy ciężko pracowali na boisku i pokazali dużo waleczności w defensywie. Oczywiście chcieliśmy mieć kontrolę, ale dziś nie byliśmy w stanie tego osiągnąć. Myślę, że wygrywanie meczów na wyjeździe nie zawsze musi być piękne, ale podobała mi się pracowitość i mentalność moich piłkarzy w drugiej połowie - podkreślał Niels Frederiksen.

reklama

Szkoleniowiec Kolejorza nie wykluczył tego, że w szatni po zapewnieniu sobie prowadzenia 2:0 do przerwy, mogło dojść do rozluźnienia i utraty koncentracji na drugą połowę. Wydawało mu się to jednak mało prawdopodobne. Jak sam poinformował swoich graczy, celem po przerwie powinna być walka o trzeciego gola, bo jeśli Motor trafi doprowadzi to do niebezpiecznych sytuacji. Takteż się stało, a swoją rolę w zdobyciu bramki kontaktowej odegrała opinia trenera Mateusza Stolarskiego, która zmotywowała lublinian do comebacku w drugiej połowie.

- Na pewno nie weszliśmy w mecz tak dobrze jak robiliśmy to w ostatnich dwóch kolejkach. Lech nas wypunktował, strzelił dwie bramki, a my musieliśmy się po prostu otrząsnąć w drugiej połowie. Trener powiedział w szatni, że nie graliśmy tak jak Motor w meczach na swoim terenie. Nie stwarzaliśmy sytuacji i w drugiej połowie pokazaliśmy, że wracamy do gry i walczymy o punkty - opowiadał skrzydłowy Motoru, Michał Król

reklama

Jak stwierdził po spotkaniu szkoleniowiec gospodarzy, jego piłkarze wreszcie odzyskali osobowość i zagrali w swoim stylu. Presja stała się przywilejem rywali Kolejorza, a ci przypuścili atak na drużynę przyjezdnych, sprawiając im niemałe problemy. Lech Poznań musiał się wykazać umiejętnościami gry w defensywie jako kolektyw, a także odpowiednią mentalnością, by nie dać przeciwnikom szans na remis. Potrzeba Motoru, by uzyskać korzystny wynik mimo wszystko przytłoczyła Niebiesko-Białych, ale Niels Frederiksen wykazał się wyrozumiałością wobec ich postawy. 

- Myślę, że jest wiele wytłumaczeń, dlaczego w drugiej połowie wyglądaliśmy tak, a nie inaczej. Straciliśmy nieco w fazie pressingu, wcześniej podchodziliśmy wysoko i byliśmy agresywni. Oprócz tego psychologicznie nasz zespół nastawił się, że musi bronić, z kolei rywale nastawili się na to, że muszą atakować. Takie rzeczy zachodzą w psychice. Motor zagrał bardzo dobrze w drugiej połowie: naciskał na nas w pressingu, miał swoje okazje i popchnął wszystkich zawodników do ataku. Zaryzykował jak tylko mógł na boisku. Oczywiście potrzebowaliśmy jakości, żeby pokonać rywali w inny sposób, ale jej nie mieliśmy, będąc z piłką. Nie byliśmy w stanie ich kontratakować i wykorzystywać wolnej przestrzeni - tłumaczył Niels Frederiksen po spotkaniu.

reklama

Mateusz Stolarski miał jednak zastrzeżenia, co do gry swoich podopiecznych. Twierdził on, że gdyby tylko jego gracze wykonywali w pierwszej połowie to, co robili w drugiej, mecz mógł potoczyć się inaczej. Trener Motoru Lublin zaznaczył, że jego zdaniem swoją rolą w tak złej pierwszej połowie po ich stronie odegrał nadmierny szacunek do jakości rywala. Bramki Mikaela Ishaka powinni byli w jego opinii uniknąć.

- Jestem bardzo zdenerwowany i sfrustrowany tym meczem. Ja chce zdobywać punkty dla Motoru, piłkarze chcą wygrywać dla Motoru. Nie zawsze to wychodzi, graliśmy przeciwko najlepszej drużynie w lidze, ale tylko pokazaliśmy sobie, że stać nas na więcej niż jedna połowa przeciwko takiemu zespołowi. Niczego nie ujmując Lechowi, bo wykonał bardzo dobrą robotę, grał on na czas w starciu z nami w końcówce. Trochę odwróciły się role w drugiej połowie i mecz wyglądał jak w Poznaniu w drugiej połowie, bo to Motor nieustannie atakował i próbował zdobyć bramkę. Kompletnie nie jestem zadowolony z tego, że była fajna druga połowa. To już nie wystarczy, to nie jest ten etap i potrzebujemy więcej - deklarował szkoleniowiec gospodarzy.

reklama

Lech Poznań przetrwał drugą połowę spotkania wywożąc z Lublina bezcenne trzy punkty, ale jeszcze nie wiadomo, jak dużą cenę za to zapłaci. W trakcie spotkania z kontuzją zszedł Bartosz Salamon, a ponadto przedwcześnie zmieniony został Patrik Walemark. Niels Frederiksen poinformował po meczu, że stoper Kolejorza poczuł drobny ból, który uniemożliwił mu kontynuowanie gry. Szwed natomiast w opinii Duńczyka odczuwał zmęczenie w związku z tym, że przez 4-5 ostatnich tygodni walczył z małymi urazami. Strzelec pierwszej bramki zdawał się jednak mocno zdziwiony, widząc swój numer na tablicy świetlnej już po godzinie gry.

Decyzje o zmianach w niedzielnym meczu były bardzo ciekawe po stronie Nielsa Frederiksena. W rotacji przed Alexem Douglasem był chociażby Wojciech Mońka, przed Dino Hoticem Kornel Lisman, a przed Mario Gonzalezem... Bryan Fiabema! Duński trener tłumaczył po spotkaniu, dlaczego w miejsce Ishaka zdecydował się powołać właśnie Norwega.

- Zawsze patrzę na to czego potrzebuję na boisku. Potrzebowaliśmy intensywności i szybkości w fazach przejściowych a Fiabema właśnie tego dostarczał. Po zejściu Ishaka potrzebowaliśmy pomocy w defensywie, w szczególności przy stałych fragmentach gry, a Bryan mógł nam w tym pomóc. Gdybyśmy potrzebowali bramki, a przeciwnik ustawiłby się niżej, wtedy bardziej potrzebowałbym Gonzaleza - wyjaśnił Niels Frederiksen.

Lech Poznań musi zbierać siły i już starać się zregenerować przed kolejnym Wielkanocnym meczem z Cracovią. Choć spotkania pomiędzy Kolejorzem, a Pasami odbywają się zazwyczaj w przyjacielskiej atmosferze, oba kluby w tym sezonie walczą o jak najwyższe miejsce w lidze. Ambicje zespołów są wysokie, a ich eskalację obejrzymy na stadionie przy Bułgarskiej już 21 kwietnia o godzinie 20:15. 

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ

Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM

e-mail
hasło

Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama
logo