reklama

Markus Uglebjerg: "Piłkarze są jak figury szachowe". Trener Lecha Poznań o swojej filozofii pracy [WYWIAD]

Opublikowano:
Autor: | Zdjęcie: Przemysław Szyszka

Markus Uglebjerg: "Piłkarze są jak figury szachowe". Trener Lecha Poznań o swojej filozofii pracy [WYWIAD] - Zdjęcie główne

O pracy w zawodzie myślał już w wieku 12 lat. Markus Uglebjerg opowiedział nam o swojej codziennej pracy w Lechu Poznań: "To dla mnie wielka szansa" | foto Przemysław Szyszka

reklama
Udostępnij na:
Facebook
Piłka nożnaLech Poznań dokonał latem jednej roszady wewnątrz sztabu szkoleniowego. Dariusza Dudkę na stanowisku asystenta zastąpił 26-letni Duńczyk, Markus Uglebjerg. Młody szkoleniowiec opowiedział nam o początkach swojej trenerskiej kariery oraz pierwszych miesiącach w Poznaniu. W jakim wieku zaczął przygodę z trenowaniem? Jaka była jego reakcja na ofertę ze strony Kolejorza? Jakich zmian musiał dokonać po przyjeździe do stolicy Wielkopolski? Gdzie dostrzega podobieństwo pomiędzy futbolem a szachami? O tym w poniższej rozmowie.
reklama

Markus Uglebjerg o początkach swojej trenerskiej kariery. "Stałe fragmenty gry pozwoliły mi przedrzeć się do seniorskiego futbolu"

Jesteś bardzo młodym, zaledwie 26-letnim trenerem. Kiedy podjąłeś decyzję o zostaniu szkoleniowcem i jakie były jej powody?

Oficjalnie zacząłem swoją przygodę z trenowaniem od małych, letnich obozów dla dzieci. W jednym z nich wziąłem udział jako zawodnik, a kiedy miałem 12 lub 13 lat, zdecydowałem, że chcę spróbować swoich sił jako trener. Ponieważ grałem na pozycji bramkarza, swoją trenerską przygodę rozpocząłem właśnie w roli trenera bramkarzy na tych letnich obozach. Od tamtej pory wiedziałem, że to jest właśnie to, co chcę robić w życiu - zamiast samemu zostać piłkarzem, pracować jako trener.

reklama

Jak doszło zatem do tego, że z trenera bramkarzy stałeś się specjalistą od stałych fragmentów gry?

Zacznijmy od tego, że bramkarzy trenowałem przez bardzo krótki okres, tylko na tych letnich obozach. Później pracowałem jako pierwszy trener w wielu duńskich akademiach. Tak jak powiedziałeś, jestem dość młody. Pracę w seniorskim futbolu rozpocząłem w wieku 23 lat. Przeskok z piłki juniorskiej do seniorskiej w tak młodym wieku jest bardzo trudny. Jednym ze sposobów, który pozwoli ci na pracę w piłce seniorskiej, jest wyspecjalizowanie się pod jakimś kątem - dla mnie były to właśnie stałe fragmenty gry. W żadnym klubie nie pracowałem stricte jako trener od stałych fragmentów - zawsze była to rola asystenta, dla którego są one jednym z elementów gry, za które jest odpowiedzialny. Myślę, że wyspecjalizowanie pozwoliło mi przedrzeć się do seniorskiego futbolu nieco wcześniej.

reklama

A masz swój trenerski autorytet - kogoś, kto jest dla ciebie mentorem?

Nie, nie powiedziałbym. Nauczyłem się bardzo dużo od ludzi z którymi pracowałem i nadal uczę się od tych, z którymi aktualnie pracuję. Oczywiście, są osoby, z którymi rozmawiam częściej niż z innymi, ale nie mam nikogo, kto prowadziłby mnie przez cały ten czas.

Posiadasz licencję UEFA A. Planujesz zrobienie UEFA Pro? Chciałbyś w przyszłości zostać pierwszym trenerem?

Tak, to zdecydowanie jedna z moich największych ambicji. Na razie mam zaledwie 26 lat. Oczywiście nie oznacza to, że nie mogę być pierwszym trenerem - wierzę, że jest taka możliwość. Na chwilę obecną najważniejsze są dla mnie jednak rozwój, uczenie się nowych rzeczy i praca z dobrymi ludźmi. Jestem bardzo szczęśliwy, że mam taką możliwość w Poznaniu. 

reklama

26-letni trener o przenosinach do Lecha Poznań. "Czułem, że to dla mnie wielka szansa"

Jaka była twoja reakcja na ofertę ze strony Lecha Poznań? Jakie były twoje pierwsze odczucia?

Czułem ogromną radość i dumę, tak jak za każdym razem, gdy jakiś klub okazywał zainteresowanie moją osobą. Oczywiście, słyszałem o klubie z powodu Nielsa Frederiksena, który jest jego trenerem. Kiedy duński trener pracuje za granicą, dużo mówi się o tym w mediach. Słyszałem więc sporo o Lechu oraz o tym, co Niels mówił na temat tego zespołu. Wiedziałem, że to duży klub z fantastycznymi kibicami, co można było zauważyć w ostatnim meczu z Pogonią. To było niesamowite. Czułem, że to dla mnie wielka szansa.

A jak duży wpływ na twoją decyzję o przenosinach do Poznania miał fakt, że trenerem Kolejorza jest twój rodak, Niels Frederiksen? Mieliście okazję poznać się wcześniej?

reklama

Nie, nie znaliśmy się wcześniej. Znałem go jedynie ze względu na nazwisko i reputację, ale nie mieliśmy okazji poznać się ani porozmawiać. Oczywiście, fakt, że pierwszy trener jest Duńczykiem oraz że w sztabie szkoleniowym pracuje również Norweg, Sindre Tjelmeland, miał jakiś wpływ na moją decyzję o podpisaniu kontraktu z Lechem. Skłamałbym mówiąc, że to nie miało żadnego znaczenia. Było to dość istotne z dwóch powodów - po pierwsze, wiedziałem, że będzie mi łatwiej się zaaklimatyzować. Po drugie - znałem sposób pracy Nielsa i wiedziałem, że jest to coś, w czym bym się odnalazł.

Do tej pory pracowałeś jedynie w duńskich klubach, Lech jest twoją pierwszą zagraniczną drużyną. Jak przebiegała twoja aklimatyzacja w nowym miejscu? Jak czujesz się w Polsce?

Największą różnicą jest dla mnie to, że mieszkam tu sam, z dala od mojej rodziny. Co prawda podróż samolotem nie zajmuje wiele czasu, ale dzieli nas dość duży dystans. Jakiś czas temu kilkoro bliskich mi osób zmagało się z chorobami, a ja byłem daleko i nie mogłem po prostu wrócić do domu i ich odwiedzić. To było dla mnie naprawdę trudne. Pomimo tego, myślę że całkiem łatwo przyzwyczaić się do mieszkania w Polsce. Pracuję na stadionie, a moje mieszkanie znajduje się 400 metrów stąd. Wstaję więc rano, idę do pracy, wracam do domu i tak w kółko. Dzięki temu jest mi łatwiej.

Pracujesz w Lechu od kilku miesięcy. Miałeś już okazję zwiedzić Poznań? Co najbardziej podoba ci się w tym mieście?

Szczerze mówiąc, nie miałem do tej pory zbyt wielu okazji do zwiedzania, a moje wizyty w mieście ograniczały się głównie do biegania i spacerowania, zwłaszcza na początku mojego pobytu w Poznaniu, kiedy mieszkałem w hotelu Mercure. Bardzo spodobało mi się bieganie w parku Cytadela. Znalazłem też dwie restauracje - położony w pięknej lokalizacji Port Sołacz i przytulną, włoską knajpkę znajdującą się w pobliżu hotelu Mercure, której nazwy niestety nie pamiętam. 

Niels Frederiksen przed startem sezonu powiedział, że jesteś asystentem specjalizującym się w kwestii stałych fragmentów gry, a nie stricte trenerem od stałych fragmentów. Jak zatem wygląda twój zakres obowiązków w Kolejorzu?

Zajmuję się naprawdę wieloma rzeczami. Jedną z nich jest praca indywidualna z zawodnikami - głównie ze środkowymi obrońcami oraz Timothym Oumą. Oglądam materiały video, analizuję ich zachowania boiskowe, a podczas meczów podpowiadam, co powinni poprawić, żeby pomóc drużynie. Jestem również po części odpowiedzialny za przygotowywanie jednostek treningowych. Staram się pomagać Nielsowi tak bardzo, jak tylko to możliwe. 

Jak wygląda kwestia budowania autorytetu i dobrych relacji z doświadczonymi zawodnikami, takimi jak Antonio Milić, Radosław Murawski czy Mikael Ishak? Miałeś z tym problem z racji na swój wiek?

Prawdę mówiąc, z tymi najbardziej doświadczonymi zawodnikami było mi najłatwiej złapać dobry kontakt, bo to naprawdę inteligentni, twardo stąpający po ziemi goście. Jestem bardzo otwartą osobą. Wszyscy moi przyjaciele śmieją się, że mogę mieć 26 lat, ale mentalnie mam chyba z 80. Nawiązanie relacji ze starszymi piłkarzami nie było więc dla mnie żadnym problemem. Uważam, że nie chodzi o to, by pokazać im, kim jestem i zdobyć ich szacunek, a być po prostu normalnym, otwartym gościem. To ułatwia pracę z ludźmi.

A w jaki sposób jesteś rozliczany ze swojej pracy? Na jakie czynniki zwracają uwagę twoi przełożeni?

Klub przy ocenie mojej pracy bierze pod uwagę różne czynniki. Mamy dział sportu, który zajmuje się analizą najróżniejszych danych. Przy stałych fragmentach gry czasami można mówić o szczęściu lub jego braku. Mocno zagłębiamy się więc w detale - czy zawodnicy są w stanie znaleźć się na odpowiednich pozycjach, czy piłka jest dostarczona we właściwe miejsce. Te wszystkie małe detale są dla nas bardzo ważne. Jeśli widzimy, że zawodnicy mają problem z tym, by znaleźć się w danym miejscu w odpowiednim czasie, wiemy że musimy wprowadzić pewne korekty, by temu problemowi zaradzić. Wierzę jednak, że kładąc spore nacisk na wszystkie, nawet najmniejsze elementy, będziemy w stanie szybko się rozwinąć.

Lech Poznań dokonał zmian w strukturze bronienia przy stałych fragmentach gry. "Dopuszczamy rywali do większej liczby strzałów"

Chciałbym zapytać o pewną dysproporcję względem poprzedniego sezonu. Według różnych statystyk Lech był w czołówce najlepiej broniących stałe fragmenty gry drużyn Ekstraklasy, ale za to zdecydowanie najgorszą, jeśli chodzi o kreowanie sobie sytuacji w ofensywie. W obecnych rozgrywkach sytuacja jest natomiast zgoła odmienna - Lech zdecydowanie lepiej radzi sobie w ofensywie, jednocześnie dopuszczając jednak rywali do o wiele większej liczby sytuacji, niż miało to miejsce w poprzednim sezonie. Jaki jest powód takiego obrotu spraw?

To bardzo dobre pytanie. Po pierwsze, biorąc pod uwagę liczbę straconych goli, nie jesteśmy aż tak daleko względem poprzedniego sezonu. Zmieniliśmy jednak sposób, w jaki bronimy przy stałych fragmentach gry. Pomimo że w zeszłym sezonie zespół radził sobie znakomicie pod względem bronienia przy stałych fragmentach, to kiedy rywalom udało się już wypracować pozycję do oddania strzału, zwykle były to bardzo groźne uderzenia. Postanowiliśmy zatem zmienić naszą strukturę bronienia i choć pozwalamy rywalom na oddawanie większej liczby strzałów, chcemy dążyć do tego, żeby uderzenia te były oddawane z trudnych pozycji, a co za tym idzie - szansa na zdobycie bramki była jak najmniejsza.

Przechodząc do ofensywy - zgodzę się, naprawdę bardzo się pod tym względem poprawiliśmy. Czujemy się groźni za każdym razem, kiedy tylko mamy stały fragment gry i to jest rodzaj mentalności, nad którym pracujemy. Musimy pamiętać, że to jest szansa na strzelenie gola - a co za tym idzie - zabranie punktów naszym przeciwnikom. Dochodzimy do wielu sytuacji i jestem tym faktem dość usatysfakcjonowany, ale oczywistym jest, że chcemy tylko więcej i więcej. To zajmie trochę czasu, ale idziemy w dobrym kierunku i jestem przekonany, że wiosną będziemy radzić sobie jeszcze lepiej niż obecnie.

Wróćmy jeszcze na chwilę do defensywy. Z czego wynika tak duża liczba sytuacji wykreowanych przez rywali, pomimo wprowadzonych przez was zmian?

Po zmianach, których dokonaliśmy, natrafiliśmy na pewne problemy w czymś, co nazywamy "drugą fazą". Jest to sytuacja, w której wybijamy piłkę z naszego pola karnego po dośrodkowaniu ze stałego fragmentu gry. Ponieważ zawodnicy byli przyzwyczajeni do tego, że w kryciu strefowym bierze udział większa liczba piłkarzy niż po dokonanych przez nas zmianach, pomiędzy naszymi strefami wytworzyły się spore luki. Dało się to zauważyć szczególnie w meczu z Lechią Gdańsk, kiedy straciliśmy dwa gole właśnie po "drugich fazach". Od tamtego czasu naprawdę ciężko nad tym pracowaliśmy i myślę że jesteśmy już w tym aspekcie gry naprawdę mocni. W meczu z Pogonią rywalom udało się co prawda stworzyć jedną groźną sytuację, która wynikała z błędu w kryciu, ale poza tym sądzę, że radziliśmy sobie naprawdę dobrze. Uważam zatem, że dokonaliśmy ogromnej zmiany, później zauważyliśmy wynikające z niej problemy, a następnie dokonaliśmy koniecznych korekt i bardzo rozwinęliśmy się pod kątem gry obronnej. Jeśli spojrzysz więc na statystyki, zauważysz, że większość złych rzeczy pochodzi właśnie z początku sezonu - między innymi ze spotkania z Lechią.

Na pewno czujecie jednak rozczarowanie, że straciliście gole po stałych fragmentach gry w kluczowych meczach z Crveną zvezdą i KRC Genk.

Tak, zdecydowanie. Zawsze czujemy smutek, kiedy tracimy w ten sposób gola. Uważam, że bramka, którą straciliśmy w meczu z Crveną zvezdą, była bardzo pechowa. To zabawne, ale po meczu rozmawialiśmy w szatni o tym, że paradoksalnie był to jeden z najlepiej bronionych przez nas rzutów rożnych w tym sezonie. Każdy bardzo krótko krył swojego zawodnika, a Joel Pereira w bardzo pechowy sposób przedłużył głową dośrodkowanie. Po małym zamieszaniu piłka spadła pod nogi jednego z zawodników Crvenej zvezdy, który umieścił ją w bramce. Takie sytuacje po prostu się czasem przytrafiają i musimy to zaakceptować. Sposób, w jaki straciliśmy gola w meczu z KRC Genk był nieco frustrujący, bo było to coś, na co zwracaliśmy sporą uwagę przed tamtym spotkaniem. Na boisku przytrafił się jednak błąd w komunikacji, ale powtórzę po raz kolejny - to jest futbol, takie rzeczy się po prostu zdarzają.

Jak dużo czasu poświęcacie na przygotowywanie stałych fragmentów gry? Ważniejsza w twojej opinii jest teoria czy praktyka?

Nie spędzamy nad przygotowaniami zbyt wiele czasu. Tak jak wspomniałeś wcześniej, poza odpowiedzialnością za stałe fragmenty gry pełnię również rolę asystenta zajmującego się innymi aspektami gry. Uważam, że bardzo dobrze jest mieć kogoś takiego w zespole, ponieważ trener zajmujący się tylko i wyłącznie stałymi fragmentami wciąż powtarzałby że potrzebujemy więcej czasu na przygotowania. W mojej opinii stałe fragmenty to jednak nie wszystko i nie poświęcamy na nie więcej czasu, niż powinniśmy, ponieważ jeśli chcemy być najlepszą drużyną w lidze, musimy dobrze radzić sobie również z otwartą grą. Uważam, że jeśli chodzi o stałe fragmenty gry, praktyka jest odrobinę ważniejsza od teorii, bo to dzięki niej zawodnicy wyrabiają sobie nawyki, które wykorzystują później w trakcie meczów.

Jakie aspekty decydują o tym, którzy zawodnicy są wyznaczeni do egzekwowania rzutów rożnych i rzutów wolnych?

Nie są one poparte statystykami, a moimi własnymi odczuciami oraz tym, co widzę podczas meczów i treningów. Mamy różne sposoby egzekwowania stałych fragmentów gry. Mogą być to mocne i płaskie dośrodkowania, mogą być również delikatne i wysokie. Piłka zmierzająca w pole karne może być odchodząca lub dochodząca w kierunku bramki. Wiele zależy więc od umiejętności, jakie posiadają dani zawodnicy. Dlatego właśnie raz do piłki podchodzi Joel i dośrodkowuje ją w określony sposób, innym razem stały fragment gry w określony sposób wykonuje natomiast Luis Palma. Są także Moutinho, Gurgul czy Kozubal. Wiele zależy więc od tego, czego akurat potrzebujemy w trakcie meczu. 

A kto twoim zdaniem jest najlepszym wykonawcą stałych fragmentów gry w Ekstraklasie? Masz swojego faworyta?

Tak, mój ulubiony wykonawca jest oczywiście z Lecha Poznań. Myślę że Joel ma naprawdę fantastycznie ułożoną stopę i jeśli wciąż będzie nad sobą pracował i się rozwijał, może osiagać jeszcze lepsze wyniki, niż do tej pory. Widzimy, że jego statystyki ulegają poprawie i bardzo nas to cieszy.

Uważasz, że Lech jest obecnie najlepszą drużyną w lidze, jeśli chodzi o stałe fragmenty gry?

Nie, czeka nas jeszcze bardzo dużo pracy. Staramy się być najlepsi, ale to nie jest tak, że nagle z jednej z najsłabszych drużyn pod jakimś względem stajesz się tą najlepszą. To wymaga czasu i ciągłego rozwoju zarówno pod kątem defensywnym, jak i ofensywnym. Myślę jednak, że zaczyna się u nas wytwarzać bardzo dobra kultura pracy. Doszliśmy do momentu w którym zawodnicy, mogący zobaczyć schematy na swoich telefonach, siedzą razem w szatni, analizują je i dyskutują między sobą. Tak naprawdę nie muszę nawet za wiele z nimi na ten temat rozmawiać. Myślę, że jeśli będą okazywali właśnie taki rodzaj zaangażowania, możemy zajść naprawdę daleko.

Jakie problemy w drużynie zastałeś po przenosinach do Lecha w kwestii stałych fragmentów gry? Konieczne było nauczenie piłkarzy wszystkiego od zera, czy jedynie doszlifowanie pewnych elementów?

Myślę, że bardzo ważne jest robienie wszystkiego krok po kroku. Musieliśmy dokonać dużej zmiany w naszej strukturze, ponieważ uważam, że w Polsce do stałych fragmentów gry podchodzi się w zupełnie inny sposób niż w Danii. To w zasadzie dwa kompletnie różne style. Oczywiście nie wszystko przed moim przyjściem było złe, ale żeby dopasować to do filozofii, którą chciałem wdrożyć do klubu, konieczne były zmiany, które krok po kroku wprowadzaliśmy. Pierwszym problemem, na który natrafiłem, było nastawienie zawodników, o którym mówiłem wcześniej. Nie mieli oni takiego poczucia, że każdy stały fragment może być szansą na zdobycie bramki, co na szczęście udało się zmienić dzięki takim zawodnikom jak Milić, Ishak czy Skrzypczak, a także Joel.

Drugim problemem był bardzo krótki okres przygotowawczy, dodatkowo skrócony przez to, że graliśmy mecz o Superpuchar z Legią Warszawa. Mieliśmy całe mnóstwo rzeczy, nad którymi musieliśmy pracować, a czasu było niewiele, przez co nie byliśmy w stanie zrobić wszystkiego. Za przykład podam bronienie w "drugich fazach", o których mówiłem wcześniej. Nie mieliśmy czasu na to, aby dobrze przygotować zespół pod tym kątem, co kosztowało nas chociażby utratę dwóch bramek w meczu z Lechią. To, że nie mogłem wprowadzić od razu wszystkich zmian, było sporym problemem, ale sądzę, że zespół poczynił spory progres względem początku sezonu.

Czym inspiruje się Markus Uglebjerg? "Piłkarze są jak figury szachowe" 

Skąd czerpiesz inspirację do układania nowych schematów? Inspirujesz się innymi dyscyplinami sportu, czy skupiasz się głównie na futbolu?

To bardzo dobre pytanie. Zawsze inspirował mnie futbol amerykański, który w dużej mierze jest oparty właśnie na stałych fragmentach gry. Zazdroszczę trochę trenerom tej dyscypliny, bo nie muszą poświęcać tak wiele czasu na "drugie fazy". Wiele czerpię też z gry w szachy. Wiesz, stałe fragmenty to w zasadzie jedyny moment, kiedy gra jest zamknięta. Figury szachowe poruszają się w określony sposób - hetman może przemieszczać się w dowolne miejsce na szachownicy, król może zrobić jeden ruch w każdym możliwym kierunku, a wieża porusza się w linii prostej. Identycznie jest w piłce - masz do dyspozycji piłkarzy z różnymi umiejętnościami, a moją rolą jest połączenie tych elementów i złożenie ich w jedną całość.

Również kiedy analizujesz przeciwnika, dostrzegasz, że zawodnicy, podobnie jak figury szachowe, zachowują się w określony sposób. Obserwowanie tych zachowań i tworzenie własnych schematów jest moim zdaniem naprawdę bardzo ciekawe. Oczywiście, dotyczy to głównie "pierwszej fazy" stałych fragmentów, bo przy "drugiej fazie" mamy do czynienia z bardziej otwartą grą i wówczas trzeba myśleć nieco szerzej, a nie jedynie skupiać się na schematach.

Jakie są twoim zdaniem największe różnice pomiędzy pracą w Lechu Poznań a twoimi poprzednimi klubami?

Nie wiem czy to odpowiednie słowo, ale jedną z największych różnic jest skala wielkości klubu. Gra przed 40 000 ludzi jest niesamowita. Kluby, w których pracowałem wcześniej, również miały fantastycznych kibiców, ale wspaniale jest patrzeć na trybunę za bramką wypełnioną ludźmi, którzy przez cały mecz śpiewają i wspierają swój zespół. Mam tu do czynienia z trochę innym rodzajem presji niż w Danii, ponieważ tam rozumiałem i wiedziałem, co piszą media. Tutaj możecie mówić w zasadzie o wszystkim co tylko chcecie, a ja nie wszystko jeszcze rozumiem. Presja ciążąca na klubie jest jednak bardzo zauważalna. Wszyscy oczekują od nas zwycięstwa w każdym meczu. Wydaje mi się, że to jest właśnie ta największa różnica.

Pracując w Viborgu, miałeś okazję współpracować z byłym piłkarzem Lecha Poznań, Eliasem Anderssonem. Jak uważasz - dlaczego nie był on w stanie wywalczyć sobie na dłużej miejsca w składzie?

Nie chcę wchodzić w szczegóły. Mogę jednak powiedzieć, że Elias jest świetną osobą, ma fantastyczną osobowość i w mojej opinii naprawdę wysokie umiejętności. W piłce raz odnosisz sukces, a innym razem nie. Są zawodnicy, którzy po zmianie klubu wchodzą na oczekiwany sposób, a są też tacy, którzy mają z tym problem. W piłce jest wiele czynników, które naprawdę trudno logicznie wytłumaczyć. Mogę jedynie powiedzieć, że Elias to świetny człowiek.

Co lubisz robić w wolnym czasie? Masz jakąś pasję niezwiązaną z futbolem?

Mam trzy rzeczy, które uwielbiam robić w wolnych chwilach. Kocham grać w golfa i biegać lub wykonywać treningi siłowe razem z przyjaciółmi. Bardzo dużo czytam, staram się spędzić przy książce przynajmniej pół godziny dziennie. 

Coś czuję, że dogadałbyś się z byłym trenerem Lecha, Johnem van den Bromem. On również był wielkim fanem golfa.

Będąc szczerym, nie miałem jeszcze okazji pograć w Polsce ani nawet przywieźć do Poznania mojego sprzętu do gry w golfa, bo chcę skupić się na pracy. Kiedy jednak jestem w Danii, uwielbiam spędzać w ten sposób czas z przyjaciółmi.

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ

Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM

e-mail
hasło

Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

Komentarze (0)
Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama
logo