Zespół Gruzji, prowadzony przez selekcjonera Willy'ego Sagnola, był przed tym spotkaniem oczywistym faworytem. Wygrał wszystkie wrześniowe mecze (z Czechami i Albanią), strzelając w nich łącznie pięć bramek. Przewodził w grupie 1 na drugim szczeblu rozgrywkowym, a dodatkowo na minionych Mistrzostwach Europy rozkochał w sobie kibiców ze Starego Kontynentu.
Pytani wówczas o swoje typy kibice gruzińscy – mimo iż ich reprezentacja była na tej imprezie po raz pierwszy od trzech dekad – odpowiadali, że do turnieju przystąpili z mentalnością mistrzów, twierdząc na poważnie, że to właśnie oni zgarną puchar. Do końcowego tryumfu oczywiście sporo zabrakło, gdyż zdołali dostać się do fazy pucharowej, ale odpadli z niej już w pierwszym starciu przeciwko późniejszym mistrzom – Hiszpanii.
Ukraina z kolei znajdowała się na przeciwległym biegunie, gdy mowa o poziom formy. Swoje mecze w Lidze Narodów w zeszłym miesiącu przegrała. Z kolei na Euro poległa aż 3:0 z Rumunią, odnotowała remis z Belgią, wygrywając jedynie ze Słowacją. W dodatku Ukraińcy należeli do grona najgorzej strzelających i broniących drużyn. Ich dyspozycja była zupełnie nieprzewidywalna, a selekcjoner Sergiy Rebrov nie udowodnił w ostatnim czasie, że potrafi ustabilizować formę naszych wschodnich sąsiadów.
Gruzja kontra Ukraina. Dziewięć minut przerwy z powodu oświetlenia
Ukraina zaprezentowała stabilny i wyważony futbol w pierwszej połowie piątkowego starcia na Enea Stadionie w Poznaniu. Nominalni gospodarze tego spotkania nie forsowali tempa gry i cierpliwie wyczekiwali swoich okazji. Ich celem była gra w ataku pozycyjnym, inteligentne poruszanie się z piłką i minimalizowanie ryzyka nadziania się na kontrę.Gruzini niejednokrotnie udowadniali, że przy odpowiedniej przestrzeni są w stanie błyskawicznie złamać nawet najsilniejszą defensywę. Ich taktyka na Enea Stadionie w Poznaniu nie ulegała w tej materii znaczącym zmianom. Błyskawiczne podania po odbiorach wprost na skrzydła stanowiły największą – jeśli nie jedyną – broń przyjezdnych. Podopieczni Sagnola stawiali na swoje indywidualne przebłyski, ale popisy nawet tak wybitnych jednostek jak Kvaratskhelii nie wystarczyły. To właśnie ten mniej efektowny futbol Ukraińców przyniósł pierwsze trafienie z dystansu autorstwa Mykhailo Mudryka. Ukraińcy prowadzili grę i panowali nad przebiegiem meczu, a Gruzinów nie uratowała nawet dziewięciominutowa przerwa w spotkaniu spowodowana... problemami z jupiterami na trybunie Czapczyka.
Gruzini bliscy wyrównania, Ukrainę uratował spalony
Po gwizdku rozpoczynającym drugą połowę goście nie zamierzali zmieniać swojego stylu gry. Jedyne, na co się zdecydowali, to na intensyfikacja wysiłków, większa agresja i wytrącanie z równowagi przeciwników. Krótko mówiąc: dolewali tylko paliwa do baku, mimo że ich bolid miał ewidentne problemy techniczne, które nie były naprawiane.Gruzini atakowali długimi piłkami na skrzydła, co było trywialnym wyzwaniem dla stoperów Ukrainy, którzy dominowali w powietrzu nad osamotnionymi rywalami. Podopieczni Rebrova wciąż stawiali na ataki pozycyjne od czasu do czasu przeplatane obłędnymi, indywidualnymi akcjami Mudryka. Piłkarz Chelsea zanotował tylko 7 niecelnych podań z 25, a na dodatek osiągnął osiem udanych dryblingów na dziesięć. To robiło wrażenie i jasno potwierdzało, że zasługuje na tytuł MVP. Mudryk poprowadził swoją reprezentację do upragnionego zwycięstwa nad faworytami, choć było blisko, żeby Gruzini wyrównali w 88. minucie. Wtedy jednak zawodników Rebrova uratował spalony. Ukraina pokonała Gruzję 1:0.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.