Chodzi o Dawida Śmiełowskiego, który mierzył się z Bartłomiejem Koperą. Dla zawodnika z Wągrowca był to pierwszy pojedynek w KSW w kategorii lekkiej. Wyższa kategoria (choć ze zmieszczeniem się w limicie pojawiło się trochę komplikacji) nie okazała się w sobotni wieczór problemem, a reprezentant Ankosu od początku kontrolował przebieg zdarzeń w klatce. Walka toczona była w stójce, bo pomimo kilku prób Kopera nie był w stanie sprowadzić rywala do parteru. Śmiełowski popisał się pełną kontrolą sytuacji i przez pełnych piętnaście minut dyktował warunki. Nie mogło być więc innej decyzji, niż jednogłośna wygrana. Wszyscy sędziowie wskazali na Śmiełowskiego 30:27. Tym samym wrócił on na zwycięską ścieżkę po pierwszej zawodowej porażce.
W końcu cała walka układała się po mojej myśli, ale tym, że Bartek [Kopera – przyp. red.] to wystał udowodnił, że jest przekotem. Najbardziej zadowolony jestem z mojej chłodnej głowy dzisiaj i obrony obaleń, która w końcu wyszła. Nie było ich dużo, ale udało się je wybronić.
- podkreślił po walce Śmiełowski w rozmowie z KSW.
Nieudany rewanż w co-main evencie gali w Łodzi zaliczyła Ewelina Woźniak. „Mad Queen”, która w trakcie przygotowań zmieniła klub z Czerwonego Smoka na Ankos, mierzyła się z Brazylijką Marią da Silvą. Panie stoczyły już za sobą jeden pojedynek – w marcu 2022 na gali Ares FC 4 lepsza okazała się reprezentantka Ameryki Południowej. Tym razem nie skończyła ona walki przed czasem, ale również po jej zakończeniu dopisała do swojego rekordu kolejny triumf. O ile w pierwszej rundzie Woźniak potrafiła jeszcze momentami być stroną dominującą, tak w kolejnych dwóch starciach do da Silva przeważała. Walka ani razu nie zeszła do parteru, a wraz z upływem czasu Brazylijka coraz pewniej czuła się w stójce Ostatecznie sędziowie niejednogłośnie wskazali na jej zwycięstwo 30:27, 29:28 i 28:29. Dla „Mad Queen” to trzecia porażka w karierze.
Podczas tej walki nic mnie nie zaskoczyło. Udało mi się w prawie 100% zrealizować mój plan. Narzuciłem Ewelinie swoje zasady. Może nie wszystko przebiegło tak jak sobie to zaplanowałam, ale mam poczucie dobrze zrealizowanej taktyki. Z decyzją do końca się nie zgadzam, bo uważam, że w każdej z rund byłam stroną przeważającą. Ale najważniejsze jest to, że wygrałam.
- zaznaczała po starciu Brazylijka w rozmowie z KSW.
Do decyzji nie dotrwał trzeci z zawodników Ankosu, Maciej Kazieczko. W klatce mierzył się z innym reprezentantem Kraju Kawy, Welissonem Paivą. Brazylijczyk wskoczył do walki w zastępstwie kilka dni przed galą, a do Polski dotarł po licznych perturbacjach związanych z piątkową awarią systemów informatycznych. Ostatecznie te komplikacje nie wpłynęły na jego występ, bo 23-latek zaprezentował świetną formę. W pierwszej rundzie obaj zawodnicy mieli swoje momenty, a w końcówce poszli na bezpośrednią wymianę ciosów. Kazieczko padł po jednym z nich na matę, ale przed przedwczesnym końcem uratował go gong. W drugiej rundzie przebieg starcia kontrolował zawodnik z Brazylii, skutecznie trzymając rywala w dystansie. W końcówce reprezentant Ankosu obalił oponenta, ale nic tam nie zdziałał. Trzecia runda okazała się być sprawdzianem przygotowania fizycznego. Kazieczko szukał sposobów na trafienie rywala, ale to Paiva ostatecznie zakończył starcie przed czasem. Gdy zauważył, że jego oponent zaczął okazywać graniczne zmęczenie przyśpieszył, wyprowadzając kombinację ciosów i zmuszając tym samym sędziego do przerwania starcia na minutę i siedemnaście sekund przed końcowym gongiem.
W walce wieczoru XTB KSW 96 Paweł Pawlak obronił pas mistrzowski kategorii średniej pokonując na punkty Damiana Janikowskiego.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.