Jako pierwszy do klatki wszedł zawodnik trenujący na co dzień w poznańskim Ankosie. Pochodzący z Gniezna Szymon Karolczyk wrócił do klatki KSW po blisko dwóch i pół roku przerwy. Pojedynek z Arturem Krawczykiem był dla niego być może ostatnią szansą, by zaistnieć w najważniejszej organizacji w Europie. Jak się jednak okazało, jego największym problemem w tej walce było niezrobienie wagi. Od momentu wejścia do klatki zarysowywała się przewaga gnieźnianina. Pierwsze minuty toczyły się w stójce, w której wyprowadzał on zdecydowanie więcej celnych ciosów. Jeden z nich doprowadził do zejścia do parteru, w którym jednak Karolczykowi nie udało się zakończyć pojedynku. Co nie udało się w pierwszym starciu, udało się w drugim, które długo przebiegało analogicznie do wcześniejszej rundy. Reprezentant Ankosu coraz wyraźnie dominował, co doprowadziło do przeniesienia walki do parteru. Tam udało mu się zapiąć trójkąt rękami i zmusić rywala do poddania pomimo tego, że do gongu kończącego drugą część walki zostało tylko sześć sekund.
Ta technika nie jest mi obca – wygrałem tak już drugą walkę zawodową i masę pojedynków graplerskich. To jest moja najlepsza technika i jak ją zapnę, to wiem, że zadziała. Przez całą walkę szukałem sposobu, którym mógłbym zakończyć pojedynek. Gdy byłem z góry, kontrolowałem sytuację i usłyszałem, że zbliża się końcówka rundy, to postanowiłem zaryzykować
– opisywał przebieg walki Karolczyk w rozmowie z mediami KSW.
Wymarzony debiut The Mad Queen
Jeszcze bardziej efektowną wygraną zanotowała pochodząca z Trzemeszna Ewelina Woźniak. Zawodniczka Czerwonego Smoka ma na swoim koncie walki dla organizacji w całej Europie, jednak w sobotę po raz pierwszy wystąpiła w KSW – i był to debiut idealny. „Mad Queen” od pierwszych sekund agresywnie ruszyła na swoją rywalkę, co spowodowało nieco chaotyczną wymianę ciosów. Mogło się to obrócić przeciwko niej, gdyż Bułgarka Aleksandra Toncheva trafiła Woźniak mocnym sierpem. Polka przetrwała ten moment, jednak spowodował on w jej sposobie walki większą rozwagę. Swoją dominację Woźniak wyraźnie potwierdziła w drugim starciu. Po krótkiej stójce walka została sprowadzona do parteru. W tej płaszczyźnie Polka najpierw próbowała założyć dźwignię na rękę, a gdy to się nie udało, zmieniła chwyt i zapięła na szyi rywalki trójkąt nogami, tym samym zmuszając ją do poddania. Komentatorzy określili to skończenie jednym z najlepszych w historii dywizji kobiecych polskiej organizacji.
To był taki debiut jaki sobie wymarzyłam. Ten trójkąt nie był specjalnie szykowany na tę walkę, ale na treningach często go szlifuję. Muszę przyznać, że w czasie sparingów często z niego korzystam. Tak twardej dziewczyny jak Toncheva dawno nie widziałam. Pokazała kawał serducha, myślę że nie jeden facet mógłby brać z niej przykład. Walczyła do końca i ogromny szacun dla niej
– powiedziała zawodniczka Czerowna Smoka.
Woźniak podkreśliła także, że chciałaby ponownie zawalczyć najpóźniej w czerwcu. Zanim to jednak nastąpi będzie czekała na decyzje dotyczące bonusów za XTB KSW 90, gdyż zawodniczka Czerwonego Smoka może liczyć na nagrodę zarówno za poddanie, jak i walkę wieczoru.
zdjęcie: KSW/FB
W najważniejszym pojedynku gali na Torwarze Arkadiusz Wrzosek, ku uciesze warszawskiej publiczności, pokonał przez techniczny nokaut Ivana Vitasovicia.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.