Swoją obecność w tegorocznych rozgrywkach grupy północnej w 1. lidze Futsal Szczecin mógł zawdzięczać wycofaniu się z rozgrywek zespołu Wenecji Pułtusk. "Portowcy" rzutem na taśmę wskoczyli w ich miejsce na samym początku sezonu, ale niedzielny mecz z Wiarą Lecha pokazał, jak wielka przepaść dzieli obie ekipy.
Przyjezdnym nie pomagał przed meczem również fakt, że Orlando Duarte odzyskał wcześniej niedostępnych zawodników. Swoje problemy zdrowotne pokonali Uriel Cepeda oraz Daniel Ozuna, a ponadto z meczów kadry narodowej wrócili Marek Kusnir i Matyas Kajtar, który awansował z reprezentacją Węgier na futsalowe mistrzostwa Europy 2026. Wiara Lecha była zatem oczywistym faworytem tego spotkania.
Wiara Lecha jak na poligonie. Defensywa szczecinian została zupełnie rozmontowana
Futsaliści ze Szczecina wydawali się onieśmieleni poziomem jakości swoich przeciwników, oddając im od początku inicjatywę w meczu. Przyjezdni byli zdecydowanie bardziej skoncentrowani na ochronie pola karnego przed niebezpiecznymi, indywidualnymi rajdami gospodarzy. Podopieczni Orlando Duarte bardzo szybko i sprawnie konstruowali akcje w ataku pozycyjnym, szukając głównie luk do strzałów z dystansu.
Oglądając początek spotkania miało się wrażenie jakby lechici rozgrywali mecz treningowy aniżeli grali mecz w 1. lidze, bowiem w pełni kontrolowali przebieg spotkania, wymieniając podania na obwodzie pola karnego. Rywale zdawali się jakby od początku pogodzeni ze swoim losem a w związku z tym skupiali się wyłącznie na destrukcji ataków Wiary Lecha. Wykonywali swoje zadania w defensywie bardzo skutecznie, trzymając rywali na dystans.
W końcu jednak pierwszy do siatki po stałym fragmencie gry trafił Piotr Rykaczewski. Gospodarze wyszli na prowadzenie w okolicach siódmej minuty meczu i był to sygnał dla Futsalu Szczecin, by postawić na bardziej ryzykowną grę. Przyjezdni wyszli nieco wyżej w pressingu, a mecz wreszcie się otworzył, ale to wcale nie była dobra informacja dla "Portowców".
Po katastrofalnym błędzie w rozegraniu pod własną bramką Dominik Solecki podniósł prowadzenie na 2:0 w dziewiątej minucie. Wiara kontynuowała swój festiwal strzelecki, ale przez dłuższy czas piłka nie chciała wpaść po raz trzeci do siatki szczecinian. Niebiesko-Białym brakowało celności przy strzałach z dystansu albo minimalnej dokładności przy podaniach w błyskawicznym ataku pozycyjnym. Ostatecznie znów po stałym fragmencie gry w 15. minucie to Matyas Kaytar wziął sprawy w swoje ręce, podwyższając prowadzenie na 3:0 genialnym strzałem z pierwszej piłki w okienko bramki rywali.
Na koniec pierwszej części spotkania Wiara Lecha prowadziła 5:0, a na listę strzelców wpisał się jeszcze Jakub Kozłowski oraz drugi z nowych nabytków poznaniaków - Daniel Ozuna. Tuż przed przerwą odnotował on debiutanckie trafienie w barwach Wiary Lecha.
Błędy indywidualne w obronie zepsuły świętowanie futsalistom Wiary Lecha
Przyparty do muru Futsal Szczecin wyszedł na drugą połowę z wysokim ustawieniem w pressingu, stawiając wszystko na jedną kartę. Lechi przewyższali ich jednak zdecydowanie w kwestii swojej jakości bardzo sprawnie i szybko operując piłką na małej przestrzeni. Rywali początkowo ratowała tylko nieskuteczność gospodarzy pod bramką, ale po zaledwie 120 sekundach od wznowienia gry, Piotr Rykaczewski odnotował swój dublet w tym spotkaniu podwyższając prowadzenie na 6:0.Wydawało się, że Wiarze Lecha żadna krzywda stać już się nie może. Pomimo gigantycznego prowadzenia podopieczni Orlando Duarte ciągle wysoko naciskali na przeciwników bombardując ich bramkę kolejnym strzałami. Jednocześnie golkiper Wiary Lecha - Marek Kusnir - wydawał się niemal zupełnie bezrobotny. Drugi gol Daniego Ozuny na 7:0 potwierdzał, że Futsal Szczecin był zupełnie zagubiony na tle rywali w hali przy Zagajnikowej.
Na pięć minut przed końcem meczu Jakub Kozłowski oraz Martin Solzi podnieśli prowadzenie na 9:0, a 60 sekund później Dani Ozuna w debiutanckim meczu dla Wiary w 1. lidze odnotował hat-tricka. Jednak jak się okazało nie był to koniec emocji w meczu. Wiara Lecha nie uniknęła fatalnego błędu, skutkującego straconym golem. Stało się to w momencie, kiedy to jeden z zawodników fatalnie podał piłkę do Tarasa Voroniuka. Futsalista nie pomylił się w sytuacji sam na sam i zabrał Kolejorzowi szansę na czyste konto na cztery minuty przed końcem.
Ten sam zawodnik zdołał jeszcze raz pokonać golkipera Wiary Lecha w samej końcówce, ale to tylko zmniejszyło rozmiary już i tak ogromnej porażki. Gospodarze zakończyli to spotkanie zwycięstwem 10:2, pokazując, że choć ich ofensywa jest naprawdę rewelacyjna, to obrońcom wciąż zdarzają się banalne błędy, które potrafią popsuć dobre nastroje. Niezmiennie jednak Wiara Lecha melduje się na szczycie tabeli 1. ligi, a swój kolejny mecz domowy zagra dopiero w weekend 18-19 października przeciwko Bonito Helios Białystok.
Komentarze (0)