Paweł Jonik (sportowy-poznan.pl): sezon ligowy zakończył się już jakiś czas temu, ale w twoim przypadku nie oznacza to bynajmniej, że narzekasz na nudę, prawda?
Mateusz Popiołkowski (reprezentant Polski w hokeju na trawie): Niedawno mieliśmy mistrzostwa Europy w hokeju 5S (odmiana pięcioosobowa). Udało nam się zdobyć to, co chcieliśmy, czyli złoty medal. Teraz po tygodniu, może dwóch przerwy ruszamy z przygotowaniam do kwalifikacji mistrzostw Europy w hokeju jedenastoosobowym, także można powiedzieć, że ten sezon właściwie się nie kończy (śmiech).
Zanim porozmawiamy o występach w reprezentacji chciałbym, żebyśmy na moment wrócili do sezonu ligowego. Na trawie w barwach WKS-u Grunwaldu Poznań wywalczyłeś kolejny tytuł mistrza Polski, pomimo mocnych turbulencji na początku rozgrywek. To złoto smakuje wyjątkowo?
Ze wszystkich dziesięciu lat, które spędziłem w Grunwaldzie, ten sezon był zdecydowanie najtrudniejszy. Wystartowaliśmy fatalnie – po pięciu kolejkach mieliśmy na koncie tylko cztery punkty. Pod koniec rundy jesiennej odbiliśmy się w tabeli kilkoma zwycięstwami, ale znowu występy w hali nam zupełnie nie wyszły. Byliśmy zdołowani. Musieliśmy w barażach bić się o utrzymanie i do samego końca drżeć o pozostanie w lidze. Nie przypominam sobie takiej sytuacji. Po wygranych barażach w hali właściwie od razu startowała druga runda na trawie. Pokazaliśmy w niej charakter, z czego bardzo się cieszę. Z meczu na meczu rośliśmy. Wiedzieliśmy, jaki potencjał drzemie w naszej drużynie i chcieliśmy samym sobie udowodnić, co potrafimy. Końcówka sezonu była dla nas naprawdę fajna, nabraliśmy pewności siebie i graliśmy bardzo dobrze.
Ile znaczy dla Ciebie nagroda MVP turnieju finałowego Hokej Superligi?
To zawsze miłe. Miałem wrażenie, że do niedawna bramkarze byli nieco schowani, trochę bardziej w tle. Teraz widać, że zaczyna się doceniać pracę wykonywaną przez bramkarzy i to jest super. Co do samej nagrody, to gdyby dostał ją któryś z moich kolegów, to też nikt nie mógłby być zaskoczony. Byliśmy prawdziwą drużyną, posiadaliśmy kilku liderów i każdy znał swoją rolę.
Podobne wyróżnienie spotkało Cię w przypadku wspomnianego wcześniej turnieju reprezentacji w odmianie pięcioosobowej. Seniorskie kadry Polski kobiet i mężczyzn sięgnęły w nim po tytuły mistrzów Europy. Krótko mówiąc, nie mogło się to dla naszego kraju lepiej ułożyć.
Z naszego turnieju wycofali się Belgowie, Holendrzy i Austriacy. My byliśmy podwójnie zmotywowani, bo chcieliśmy godnie reprezentować kraj, a do tego planowaliśmy powalczyć o stypendia sportowe. Świetną sprawą było to, że mogliśmy zagrać przed własnymi kibicami. Powiedzieliśmy sobie, że musimy wygrać poszczególne mecze i całe zawody. Dokładnie tak się stało i dzięki temu możemy nazywać się mistrzami Europy, a to brzmi dumnie.
Zdecydowanie. Wiemy już, że znów przebywasz na zgrupowaniu reprezentacji. Jak wyglądają wasze przygotowania do eliminacji mistrzostw Europy w odmianie jedenastoosobowej?
Po urlopach wyjechaliśmy we wtorek na obóz w Wałczu. Będziemy tam do niedzieli. Później na chwilę przyjedziemy do Poznania, by zagrać dwa mecze sparingowe – ze Szkotami i z Czechami. Oba spotkania odbędą się na stadionie Grunwaldu przy ul. Promienistej. Następnie wylecimy do Irlandii. Z tego turnieju pierwsza drużyna awansuje do najlepszej ósemki. Drużyny z miejsc 2-5 stworzą część grupy walczącej o miejsca 9-16, natomiast te z pozycji 6-8 utworzą grupę grającą o miejsca 17. i niższe. Naszym absolutnym minimum i obowiązkiem jest zająć któreś z miejsc z przedziału od 2. do 5. Wierzę, że grając na miarę naszych możliwości, możemy dać sobie szansę gry o najlepszą ósemkę, czyli zameldować się w finale tego turnieju.
Skoro znamy już twoje plany w kontekście reprezentacyjnym, to chciałbym podpytać cię jeszcze o te klubowe. Zdradzisz naszym czytelnikom, w jakim zespole będzie można cię oglądać jesienią?
Mogę potwierdzić, że dojdzie tutaj do zmiany. W nowym sezonie będę graczem AZS-u Politechniki Poznańskiej.
Co zaważyło na tym, że po latach zdecydowałeś się na taki ruch?
Przeanalizowałem to sobie na spokojnie. Była to składowa wielu czynników. Nie zostawiam po sobie spalonej ziemi. Czułem, że jestem w Grunwaldzie już trochę zbyt długo, przez co nie byłem do końca sobą. Wcześniej byliśmy klubem w pełni zawodowym, którego kadra składała się w zasadzie wyłącznie z obecnych i byłych kadrowiczów. Można powiedzieć, że mistrzostwo Polski było w zasadzie punktem wyjścia. Z czasem przez różne zawirowania przestaliśmy być klubem zawodowym, skończyły się wyjazdy na Ligę Mistrzów i wymieniliśmy praktycznie cały stan osobowy. Ciągle w tym klubie jest wielu wartościowych zawodników i super ludzi, ale dla mnie to już nie był ten Grunwald, w którym się wychowałem – Grunwald funkcjonujący w zupełnie inny sposób. Chcę przewietrzyć głowę i zmienić otoczenie. Pomysł dołączenia do AZS-u Politechniki Poznańskiej wyszedł ode mnie. Trener Rachwalski zaraża swoim sposobem bycia i podejściem do treningów, więc szybko dogadaliśmy się. Grunwaldowi i trenerowi Szymonowi Hutkowi życzę wszystkiego co najlepsze i do zobaczenia na boisku.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.