Polonia Leszno przed meczem w 1. lidze utrzymywała taki sam bilans, co Enea Basket. Gospodarze środowego starcia wcześniej zdołali pokonać innego beniaminka - Żubry Białystok - 91:81. Na inaugurację musieli jednak uznać wyższość wicemistrzów z poprzedniego sezonu - Abramczyk Astorii Bydgoszcz. Enea Basket również przegrała na starcie rozgrywek tym razem z GKS-em Tychy, ale mecz przeciwko Sokołowi Łańcut był koncertem w ich wykonaniu.
Podopieczni trenera Marcina Klozińskiego byli faworytem środowego starcia, ale Polonia Leszno udowodniła, że status beniaminka nie sprawia, że są chłopcami do bicia. Po swojej stronie ma także kilku zawodników z przeszłością w Enei Basket: Aleksa Najdera i Huberta Pabiana. W zespole występuje również bardzo doświadczony Kamil Chanas.
Polonia Leszno nie odpuściła rywalom w derbach
Zespół gości mocno wszedł w środowy mecz, pokazując, że forma rzutowa po ich stronie będzie stała na wysokim poziomie. Po pierwszych trzech minuta prowadzili 7:1, ale Polonia dopiero zaczynała się rozkręcać. Beniaminek wykorzystywał faule w związku z nieudanymi akcjami gości w obronie i w ten sposób nadganiał straty w pierwszej kwarcie. Enea natomiast była trzymana na dystans względem kosza, ale nadgarstki nie zawodziły podopiecznych trenera Klozińskiego. Forma rzutowa wyglądała na tyle przyzwoicie, że zagwarantowała im prowadzenie 25:17 po pierwszych dziesięciu minutach.W drugiej kwarcie Enea Basket wyraźnie zatrzymała się w ofensywie. Rzuty już nie sięgały celu, a odpowiedzialność za utrzymanie formy w ataku wziął na siebie James Washington III. Amerykanin miał jednak problem z tym, żeby w pojedynkę prowadzić zespół do regularnych zdobyczy. Enea wyglądała przyzwoicie przzy zbiórkach jednak ani Rosiński, ani Stopierzyński czy Stankowski nie mogli wstrzelić się rzutowo.
Tymczasem Zywert i Ryżek nie przestawali trafiać tak jak to miało miejsce w pierwszej połowie. Ponadto dawali też sporo swojej drużynie w obronie, czym tylko mocniej zaznaczali swój wkład w jakościową grę Polonii Leszno. Beniaminek wykorzystał kryzys w ofensywie przeciwników najlepiej jak mógł i wygrałą drugą kwartę rzucając 18 punktów na 14 przeciwników. Tym samym drużyna Marcina Klozińskiego schodziła na przerwę, wygrywając zaledwie 39:35. Niewiele jednak brakowało do tego, by przyjezdni przegrali w tamtej części spotkania.
Enea Basket przebudziła się po przerwie
Trener Kloziński musiał wygłosić niezłą mowę w szatni, bowiem po wyjściu na parkiet na drugie 20 minut, jego zespół błyskawicznie wziął się do pracy. Kibice poznańskiego klubu wreszcie mogli zobaczyć taką twarz Enei, jakiej oczekiwali. Przyjezdni zaczęli lepiej prezentować się przy przechwytach, a także ciężej pracować przy zbiórkach w obronie. Postawili gościom trudne warunki i zaczęli grać bardzo fizyczną koszykówkę, która w tym sezonie jest ich dużym atutem.Sporą różnicę w wyniku zrobiły jednak w szczególności celne rzuty trzypunktowe. W pewnym momencie gracze Enei Basket trafili cztery z pięciu rzutów zza łuku, zwiększając prowadzenie na 55:44. Szymom Ryżek dwoił się i troił, żeby popchnąć Polonię Leszno do odrabiania strat, ale niestety dla niego w trzeciej kwarcie to jego koledzy z drużyny grali z kompletnie rozregulowanymi nadgarstkami. Tymczasem Samsonowicz, Rosiński i Stopierzyński byli praktycznie nieomylni w swoich wyborach, skutecznie zmniejszając szanse rywali na zwycięstwo.
W ostatni etap meczu gospodarze wchodzili przegrywając 49:66. W trzeciej kwarcie zaliczyli najniższy wynik punktowy w dotychczasowych częściach meczu i niewiele wskazywało na to, by forma w ofensywie mogła się znacząco poprawić. Tym bardziej, że Enea Basket tylko się rozkręciła. Pesymistyczne przewidywania ostatecznie się sprawdziły. Polonia Leszno odnotowała zaledwie o jedno oczko więcej niż w poprzedniej kwarcie, a Enea Basket zmiażdżyła przeciwników notując 26 punktów.
W szczególności należy wyróżnić tutaj wkład Mikołaja Stopierzyńskiego i Jamesa Washingtona III, którzy rozmontowywali na części pierwsze defensywę rywali. Dzięki swoim rzutom dystansowym zapewnili zwycięstwo przyjezdnym w zasadzie na pięć minut przed końcem. Wynik 76:55 dla Enei Basket dobrze pokazywał, że szanse gości były minimalne i w comebacku nie pomagały im nawet rzuty w końcówce autorstwa Huberta Pabiana.
Młodzi podopieczni trenera Klozińskiego dobili Polonię Leszno na jej terenie, pokonując ją ostatecznie 90:64. Derby Wielkopolski należały do Enei, a przyjezdni jak wytrawni bokserzy po prostu wyczekali mniej doświadczoną ekipę, której w końcówce ewidentnie zabrakło energii. Trzeba jednak przyznać, że Mikołaj Stopierzyński i James Washington III jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki wskoczyli na taki poziom w końcówce, że nie sposób ich było zatrzymać.
- Myślę, że to było trudne spotkanie. Od początku zespół z Leszna mocno się postawił i pierwsza połowa to był punkt za punkt. W drugiej udało nam się przejąć kontrolę nad meczem i spokojnie dowieźć ją do końca - mówił po meczu Marcin Kloziński.
Swojemu szkoleniowcowi wtórował jeden z liderów Enei Basket - James Washington III. Amerykanin podkreślił po spotkaniu siłę mentalną swojej drużyny i cierpliwość w dochodzeniu do celu, jakim było zwycięstwo.
- W pierwszej połowie Polonia grała twardo. Wiedzieliśmy, że tak będzie, bo grała u siebie. Rywale szybko złapali pewność siebie, ale jestem dumny z moich kolegów, bo z każdą kwartą burzyliśmy ich pewność siebie, grając zespołowo. Piłka chodziła jak po sznurku i dodaliśmy do tego dobrą obronę. Chcemy skupiać się na każdym kolejnym meczu, stawać się lepszymi z biegiem sezonu - deklarował James Washington III.
Polonia Leszno - Enea Basket 64:90 (17:25, 18:14, 14:25, 15:26)
Polonia: Wilk (7 punktów, 4 zbiórki, 1 asysta), Najder (1 asysta), Samolak (5 punktów, 1 zbiórki, 3 asysty), Janowicz (5 punktów, 1 zbiórka), Zywert (8 punktów, 5 zbiórek, 5 asyst), Kankowski (7 punktów, 5 zbiórek, 1 asysta), Soroka (5 punktów, 6 zbiórek, 1 asysta), Sanny (2 punkty, 2 zbiórki, 2 asysty), Ryżek (14 punkty, 5 punktów), Hubert Pabian (9 punktów, 2 zbiórki).
Enea: Barnes (2 punkty, 2 zbiórki, 2 asysty), Wagner (3 punkty, 1 zbiórka, 1 asysta), Krajewski (10 punktów, 3 zbiórki, 3 asysty), Michał Samsonowicz (11 punktów, 2 zbiórki), Rosiński (9 punktów, 10 zbiórek), Dydak (8 punktów, 3 zbiórki), Roszczka (5 punktów, 1 zbiórka), Washington III (16 punktów, 2 zbiórki, 5 asyst), Stankowski (8 punktów, 5 zbiórek, 8 asyst), Stopierzyński (18 punktów, 1 zbiórka, 1 asysta).
Komentarze (0)