Enea przeżywała dobry czas w ostatnich dwóch meczach. Podopieczni trenera Przemysława Szurka w niesamowicie emocjonujących okolicznościach pokonali Deckę Pelplin oraz Politechnikę Opolską. Pomimo ogromnego zmęczenia koszykarze Enei nie mogli narzekać na swoją kondycję mentalną szczególnie ze względu na to, że ponownie objęli pozycję wicelidera.
WKK Wrocław również mogło zaliczyć grudzień do udanych miesięcy pod kątem formy. Do momentu starcia z poznaniakami wygrali trzy z czterech spotkań i plasowali się na piątym miejscu w rozgrywkach 1. ligi. Niedzielny mecz miał być zatem pojedynkiem między dwiema drużynami, które ewidentnie znajdowały się na fali wznoszącej.
Świetna forma koszykarzy Enei Basket zza łuku
Enea zaczęła punktować jako pierwsza, ale to wrocławianie utrzymywali prowadzenie na początku spotkania. Poznaniacy próbowali zaskakiwać przeciwników w szczególności rzutami za trzy, w czym prym wiedli Rosiński oraz niezastąpiony Samsonowicz. Gospodarze postawili natomiast na klasyczną grę pod koszem, zdobywając punkty po lay-upach i rzutach z wyskoku z okolic trumny. WKK utrzymywało przewagę przez 8 minut meczu, ale tryby ich maszyny ofensywnej zatarły się w ostatnich 120 sekundach pierwszej kwarty. Skrzętnie wykorzystali to Jakubiak i Stopierzyński, dając swojej drużynie prowadzenie 21:19.Po wznowieniu gry solidną zaliczkę punktową Enei Basket zapewnił swoimi trójkami Kacper Mąkowski, ale wrocławianie nie odpuszczali rywalom, goniąc wynik. Na trzy minuty przed końcem pierwszej połowy gospodarze zaskoczyli obronę podopiecznych trenera Przemysława Szurka, zaliczając 10 punktów w lekko ponad 60 sekund. Tymczasem goście zdobyli ich sześć. Kapitalnie w ostatnich minutach przed przerwą wyglądał w szczególności Michał Samsonowicz, który zyskał 9 punktów dla Enei. Rozgrywający nie dopuścil do tego, by pokaźna różnica oczek sprawiła poznaniakom problemy i to w dużej mierze dzięki niemu, goście schodzili na przerwę tracąc zaledwie jeden punkt do wrocławian.
Enea sama sobie winna. Zaskakująco słaba końcówka poznaniaków
W decydującej fazie meczu trener WKK Wrocław wyciągnął z rękawa swojego asa, który odmienił przebieg spotkania. Skuteczność Koelnera zza łuku tchnęła nowe życie w zespół gospodarzy. To dzięki niemu wreszcie wrocławianie zrównali się punktami z Eneą. Natomiast późniejsza agresywna gra pod koszem Waldowa i jego celne rzuty wolne pozwoliły WKK przez chwilę nacieszyć się smakiem prowadzenia. Sytuacja na początku trzeciej kwarty była szalenie niekomfortowa dla Enei, ale na ich szczęście wreszcie nadgarstki ponownie nastroili Wieloch oraz Mąkowski. Poprowadzili oni przyjezdnych do remisu, a dzięki fantastycznej grze pod koszem w samej końcówce Enea odwróciła bieg meczu, obejmując prowadzenie na koniec trzeciej kwarty 70:62. Ten imponujący powrót zwiastował to co najgorsze dla WKK Wrocław, czyli kolejną, wielką końcówkę dla Enei. Wybitna dyspozycja podopiecznych trenera Szurka w popularnym "clutch-time" stanowiła wizytówkę poznaniaków w tym sezonie niezależnie od stanu meczu.WKK walczyło jak lew o korzystny wynik dla siebie, ale rzuty trzypunktowe Enei Basket brutalnie odzierały ze złudzeń gospodarzy. Mąkowski zza łuku był w tym spotkaniu nie do zatrzymania, a swoje okazje z tej pozycji wykorzystywał też Wojciech Fraś. Tymczasem wrocławianie opierali swoje nadzieje na Waldowie, szukającym szans na punkty spod kosza. Na lekko ponad dwie minuty przed końcem Enea prowadziła ośmioma punktami i nic nie wskazywało na to, by przeciwnicy mieli szansę wyjść na prowadzenie. Poznaniacy jednak sami podpięli pod tlen swoich przeciwników popełniając kosztowne pomyłki. W szczególności w oczy rzuciły się proste straty, które doprowadziły do kontr i strat punktów. Enea mogła mieć pretensje tylko do siebie, bowiem błędy w fazie defensywnej przesądziły o porażce. Najpierw po faulu Wielocha gospodarze za sprawą akcji 2+1 zbliżyli się na jeden punkt do Enei, a potem kluczową zbiórkę na 20 sekund przed końcem odnotował Galewski. Choć nie trafił on swojego lay-up'u, poznaniacy dali szanse na trafienie Waldowowi, który wygrał zbiórkę w ataku i celnym rzutem... wygrał swojej drużynie mecz. Czasem detale potrafią zmienić wszystko o 180 stopni i tak właśnie stało się we Wrocławiu.
- W końcówce roztrwoniliśmy przewagę. Gospodarze zagrali mądrzej, wymusili faul, a my tego nie zrobiliśmy. Myślę, że gdybyśmy lepiej bronili jeden na jeden i zebrali kilka piłek więcej wracalibyśmy do Poznania ze zwycięstwem. Kilka błędów kosztowało nas dzisiaj mecz. Szkoda, ale taki jest życie, taka jest ta liga. Wyciągnęliśmy kilka końcówek, dziś zabrano ją nam - mówił po spotkaniu trener Enei Basket Poznań, Przemysław Szurek.
Niewesołe święta dla koszykarzy Enei?
Tym razem poznaniakom wyjątkowo zabrakło zimnej krwi i do stolicy Wielkopolski mogą wracać niepocieszeni. Podopieczni trenera Szurka muszą teraz liczyć na potknięcia swoich rywali zza pleców. Enea Basket do świąt utrzyma się naturalnie w fazie play-off, ale jej bilans mógł być zdecydowanie lepszy, gdy nie niedzielna porażka. Teraz przyjdzie czas na uzupełnienie paliwa w baku, bowiem poznaniacy powrócą do rywalizacji 4 stycznia o godzinie 18:00, podejmując na swoim terenie piąty w tabeli Noteć Inowrocław.
WKK Hotel Active Wrocław vs Enea Basket Poznań 85:84 (19:21, 23:20, 20:29, 23:14)
WKK Hotel Active Wrocław: Bradley Waldow (25 pkt, 10/11 rzutów za dwa, 11 zbiórek, 2 asysty), Jakub Koelner (17 pkt, 3 zbiórki, 3 asysty), Łukasz Kupczyński (5 pkt, 5 zbiórek, 5 asyst), Fryderyk Matusiak (1 pkt, 5 zbiórek, 2 asysty), Jakub Galewski (10 pkt, 3 zbiórki, 10 asyst).Enea Basket Poznań: Wojciech Fraś (6 pkt, 8 zbiórek), Michał Samsonowicz (14 pkt, 5 zbiórek), Piotr Wieloch (11 pkt, 3 zbiórki, 8 asyst), Mikołaj Stopierzyński (12 pkt, 2 zbiórki, 3 asysty), Konrad Rosiński (9 pkt, 3 zbiórki, 1 asysta)
Enea Basket Poznań:
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.