Afonso Sousa zwracał uwagę na to, że mecz potoczył się zgodnie z tym czego oczekiwali piłkarze Lecha przed spotkaniem i na co się przygotowywali. Niestety dla Lechitów praktyka wyparła teorię i znajomość stylu gry drużyny trenera Mateusza Stolarczyka nie wystarczyła do zwycięstwa.
Byliśmy przygotowani na nich niską defensywę. To nie było łatwe grać przeciwko nim, bo kiedy jesteś jakościową drużyną w dodatku z przewagą własnego boiska, jest jasne, że rywale będą chcieli się bronić. To nie jest wymówka, ale gra była rwana, traciliśmy dynamikę. Traciłem radość z gry, kiedy ta była ciągle zatrzymywana, wznawiana ze stałych fragmentów gry. Przegraliśmy ten mecz z naszej winy, ale sporo czynników pomagało też naszym rywalom.
- podsumował pomocnik Kolejorza.
Mikael Ishak po meczu, mimo niewdzięcznej taktyki rywali, pochwalił ich za postawę na boisku. Zaznaczył, że zwycięstwo lublinian nie było przypadkiem, a przed Lechem jest jeszcze wiele pracy w drodze po sukces.
Ten wynik to nie łut szczęścia. Grali dobrze, a my staraliśmy się na nich naciskać. Zdobyliśmy też pierwszego gola, a wszyscy wiemy jak ważne jest to dla przebiegu meczu. Próbowaliśmy ich naciskać, ale wrócili do meczu i zrobiło się 2:1. Mimo tego, że mieliśmy o wiele większe posiadanie i mniej goli uważam, że powinniśmy wygrać.
- stwierdził szwedzki napastnik.
Afonso Sousa z kolei zwrócił uwagę na to, że ta porażka, choć z pewnością należy do bolesnych, nie powinna być odbierana skrajnie negatywnie. Był to raczej wypadek przy pracy, a drużyna jest nieustannie zmotywowana do pracy.
To nie był nasz dzień. Próbowaliśmy atakować, mieliśmy wysokie posiadanie i chcieliśmy kontrolować grę. Nie widziałem dość dobrze akcji, po której padł drugi, nieodgwizdany dla nas gol, więc trudno mi ocenić tę sytuację. Niezmiennie powinniśmy dążyć do tego, by być coraz lepszymi zawodnikami. To nie był nasz dzień, ale nie ma co mówić o katastrofie. Kiedy wygrywamy jesteśmy najlepsi, a kiedy przegrywamy jesteśmy najgorsi. Mamy przed sobą jeszcze wiele spotkań i musimy udowadniać, że możemy grać lepiej.
- przekonywał portugalski pomocnik.
Co ciekawe Mikael Ishak podkreślił, że do dzisiejszej porażki Lecha na własnym stadionie mógł się przyczynić nie tylko brak dogodnych sytuacji strzeleckich lub spadek formy, ale też... jakość boiska! To nie nowość, że sekcja greenkeeperów Kolejorza mierzyła się ostatnio z problemami i po poprzedniej ekipie na przełomie sierpnia i września utrzymywał się wakat, ale pierwszy raz od dawna piłkarze publicznie skarżyli się na stan murawy. Nieoczekiwanie okazało się to być niebagatelną kwestią dla zawodników w sobotnim spotkaniu.
Wynik nie frustruje mnie aż tak jak poziom murawy, który zastaliśmy. Może i wygląda zwyczajnie z trybun, ale gdy się na niej gra... to jest katastrofa. Ciągle się ślizgaliśmy, jest tam więcej piachu niż trawy. Nie wiem, kto się tym zajmuje, ale to jest nieakceptowalne dla klubu na tym poziomie.
- grzmiał po meczu Mikael Ishak.
To nie była tylko jego opinia, bowiem pogląd ten podzielił również Afonso Sousa.
Cały czas staramy się być coraz lepsi, ale dziś o naszej aparycji zdecydowała też murawa. Piłkarze cały czas się ślizgali, sam to przeżywałem. Moja lewa kostka po ostatnim meczu była w nienajlepszym stanie, a boisko dzisiaj nie zapewniało mi stabilizacji, której potrzebowałem, by nie narażać swojego zdrowia. To nie jest wymówka, powinniśmy to spotkanie wygrać, ale klub taki jak Lech Poznań zasłużył na więcej niż tak fatalna murawa.
- mówił rozgoryczony pomocnik.
Oliwy do ognia dodają także ciągłe, napiete stosunki między fanami, a piłkarzami, którzy wciąż nie podchodzą pod główną trybunę swoich ultrasów. Nie zmienia się to ani gdy wygrywają, ani gdy przegrywają. Podziały są odczuwalne.
To nie jest mój problem, by o nim rozmawiać. To sprawa między klubem, a kibicami. Na temat napiętych relacji i rozwiązania tego problemu musi wypowiedzieć się ktoś inny. Osobiście nie mamy problemu z kibicami, mieliśmy pewne problemy w przeszłości, ale nie chcę o tym rozmawiać.
- uciął krótko Afonso Sousa.
Niepokojącą kwestią jest też kolejny mecz, w którym rywale grają zamkniętą piłkę i potrafią w taki sposób poważnie zagrozić Lechowi. Kolejorz nie potrafi pewnie sobie radzić z głęboko cofniętymi rywalami, płacąc za to najwyższą cenę. Pozostawało pytanie, czy rywale przypadkiem nie nauczyli się już bronić przed Lechem tak jak to miało miejsce za kadencji trenera Rumaka?
Mieliśmy słabszy moment w Pucharze Polski i wszyscy to zauważyli. Potem zaliczyliśmy kolejny trudny mecz na wyjeździe. To jest futbol: nie możemy wygrywać cały czas, to przywilej, który mają tylko najlepsze drużyny świata, a nam do nich sporo brakuje."
- odpowiedział Portugalczyk.
Piłkarze przekonywali po meczu z Motorem, że przerwa reprezentacyjna przychodzi w dobrej chwili, bowiem będą oni mieli czas na to, by nanieść poprawki do swojej gry i ją ulepszyć. Czas ten na pewno zostanie spożytkowany na doskonalenie taktyki i pracę nad odpowiednim przygotowaniem do starć z kolejnymi rywalami. Pierwszy z nich, którego Lechici spotkają za dwa tygodnie powinien być przyjemną odmianą dla drużyny Kolejorza i pozwolić na grę otwartą piłką. Cracovia jest w wysokiej formie i mecz przyjaźni może stać się także interesującym widowiskiem.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.