reklama

Cudu w Belgradzie nie było. Lech Poznań nie wykorzystał gry w przewadze i stracił szansę na Ligę Mistrzów

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor: | Zdjęcie: Przemysław Szyszka

Cudu w Belgradzie nie było. Lech Poznań nie wykorzystał gry w przewadze i stracił szansę na Ligę Mistrzów - Zdjęcie główne
Zobacz
galerię
19
zdjęć

Crvena zvezda | foto Przemysław Szyszka

reklama
Udostępnij na:
Facebook
Piłka nożnaLech Poznań zgodnie z zapowiedziami trenera Nielsa Frederiksena dał z siebie sto procent w rewanżu przeciwko Crvenej Zveździe. Determinacja i ambicje piłkarzy mistrza Polski nie wystarczyły jednak, by zaskoczyć zespół Vladana Milojevicia. Serbowie pozostają w grze o Ligę Mistrzów, a Lech będzie musiał zadowolić się niższą klasą rozgrywkową.
reklama

Sytuacja kadrowa Lecha Poznań przed meczem z serbskim gigantem była wyjątkowo trudna. Zespół stracił między meczami Alego Gholizadeha, Filipa Jagiełło oraz Alexa Douglasa. Ponadto w kadrze brakowało doświadczonego Bartosza Salamona. Mistrz Polski przystępował do starcia z Crveną zvezdą ze stratą dwóch bramek i musiał powrócić do rywalizacji na wyjątkowo trudnym terenie.

Choć Crvena rozgrywała trzy dni wcześniej mecz ligowy, czołowi zawodnicy serbskiego hegemona mogli wypocząć przed starciem z Kolejorzem. W wygranym 1:0 starciu z TSC trener Milojević wystawił rezerwowy skład, dając tym samym oddech swoim najlepszym piłkarzom. Lech nie mógł zatem liczyć na to, że we wtorek piłkarze z Belgradu będą przemęczeni po poprzedniej rywalizacji. Na domiar złego do dyspozycji szkoleniowca powrócił po zawieszeniu jeden z podstawowych graczy: Young-woo Seol.

reklama

Lech przeważał, ale Crvena była skuteczniejsza

Niespełna siedem minut gry wystarczyło, by kolejny piłkarz Lecha Poznań doznał poważnie wyglądającej kontuzji. Przedwcześnie z boiska jako pierwszy zszedł Robert Gumny i był to wyjątkowo kiepski zwiastun wtorkowego widowiska o być albo nie być Niebiesko-Białych w Lidze Mistrzów. Kolejorz w pierwszej połowie przede wszystkim koncentrował się na tym, żeby dorównać fizycznością agresywnie grającej ekipie trenera Milojevicia. Ci jednak nie odpuszczali Niebiesko-Białym i często bezpardonowo przerywali ich akcje, o czym świadczył chociażby brutalny faul Duarte na Kozubalu.

Rozwiń

Goście w pierwszej połowie starali się omijać pressing Crvenej, ale zbyt duża niedokładność podań przy szybkiej grze na małej przestrzeni nie pozwalała na stworzenie poważnego zagrożenia. Podopieczni Nielsa Frederiksena w budowaniu ataków pokazywali, że mają plan, jak zaskoczyć rywali, lecz brakowało im odpowiedniego zgrania. Najgroźniejsze akcje Lech tworzył sobie w zasadzie tylko po dośrodkowaniach z rzutów rożnych lub dalekich podaniach do przodu na skrzydło. Prym w ataku wiedli w szczególności Luis Palma i Leo Bengtsson.

Crvena tworzyła sobie raptem kilka groźnych okazji, z których goście najczęściej wychodzili obronną ręką. Wielką rolę w tym aspekcie odgrywał Bartosz Mrozek. Gospodarze wyczekiwali indywidualnych błędów rywali w rozegraniu pod presją i to głównie po takich niecelnych zagraniach lechitów Crvena tworzyła sobie najgroźniejsze okazje.

reklama

To właśnie jeden z takich błędów zadecydował o tym, że Lech przegrywał do przerwy 0:1. Po faulu Mateusza Skrzypczaka w polu karnym sędzia podyktował jedenastkę i w tej sytuacji nie pomylił się Cherif Ndiaye. Goście schodzili do szatni, przegrywając w dwumeczu 1:4.

Wola walki Kolejorza nie wystarczyła do zwycięstwa

Lech dalej próbował stawiać Serbom trudne warunki, ale ciężka praca fizyczna nie pozwalała odwrócić wyniku rywalizacji. Niebiesko-Biali zmienili swój plan w ataku, szukając okazji strzeleckich dla Ishaka po częstych dośrodkowaniach, ale obrońcy Crvenej zvezdy górowali także w pojedynkach powietrznych.

Kolejorz otrzymał jednak dogodną szansę, by powrócić do walki o Ligę Mistrzów, gdy czerwoną kartkę w 58. minucie meczu otrzymał stoper gospodarzy - Rodrigo. To jednak sprawiło, że Crvena ustawiła się jeszcze bardziej defensywnie tym samym zmuszając Lecha do przejęcia inicjatywy w meczu i zwiększenia intensywności w pracy. Kolejorzowi nie można było odmówić woli walki i pomysłowości, ale podopiecznym Nielsa Frederiksena ewidentnie brakowało jakości, by przełamać defensywę rywali.

reklama

Lechowi Poznań nie pomagały nawet zmiany, które nie przybliżały zawodników gości do remisu. Leo Bengtsson robił wszystko, co w jego mocy, by tchnąć życie w zespół Niebiesko-Białych, ale to było zdecydowanie za mało. Zdecydowanie brakowało mu wsparcia ze strony partnerów. Kolejne dośrodkowania na głowę Ishaka nie pozwalały na stworzenie zagrożenia, a strzały z dystansu były bezwzględnie blokowane przez obrońców Crvenej. W końcu jednak po serii błędów w obronie rywali do siatki trafił Mikael Ishak, ale to tylko zmniejszyło wymiary porażki w dwumeczu na 2:4.

Serbowie zasłużenie awansowali do IV. rundy Ligi Mistrzów, gdzie zmierzą się z cypryjskim Pafosem. Lech Poznań natomiast ma szansę dalej walczyć o europejskie puchary w kwalifikacjach do fazy ligowej Ligi Europy. Tam jednak rywal będzie równie wymagający, co Crvena - będzie nim belgijski Genk.

reklama

Crvena zvezda - Lech Poznań 1:1 (1:0)

 

Bramki: Ndiaye 45. - Crvena zvezda - Ishak 92. - Lech Poznań

Crvena zvezda: Matheus - Seol, Velijković, Rodrigo, Tiknizyan - Elsnik, Krunić, Babicka (72. Lucic), Bruno Duarte (58. Milosavljevic), Olayinka (72. Milson) - Ndiaye (86. Katai).

Lech Poznań: Mrozek - Pereira, Skrzypczak, Milić, Moutinho - Kozubal (72. Rodriguez), Thordarson (45. Ouma), Gumny (Szymczak 7., Fiabema 72.), Palma, Bengtsson - Ishak.

Żółte kartki: Velijković 2., Duarte 21., Milson 79., Krunić 80. - Crvena zvezda - Rodriguez 79.

Czerwona kartka: Rodrigo (57.) - Crvena zvezda

Sędziował: Francois Letexier (Francja)

reklama
WRÓĆ DO ARTYKUŁU
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ

Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM

e-mail
hasło

Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

Komentarze (0)
Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama
logo