Sytuacja Lecha Poznań przed meczem z Crveną Zvezdą jest wyjątkowo trudna. Serbski klub dość boleśnie obnażył słabości fizyczne Lecha Poznań w pierwszym meczu przy Bułgarskiej, pokazując bardzo wyraźnie różnicę klas między zespołami. Polski klub przyjeżdża do Belgradu po przegranej 1:3 na swoim terenie, ale dla trenera Nielsa Frederiksena rzecz jasna nic nie jest jeszcze przesądzone.
- Oczywiście jesteśmy świadomi straty dwóch goli od początku meczu, ale nadrobienie tego wyniku nie należy do rzeczy niemożliwych. Nie musimy rzucać wszystkich sił od pierwszych minut. 90 minut to sporo czasu, żeby odrobić dwa gole. Myślę, że zaczniemy grać w podobnym stylu, co w Poznaniu tydzień temu. Wtedy zobaczymy na ile się rozwinęliśmy. Naturalnie w niektórych momentach musimy naciskać mocniej, ale powinniśmy zacząć od tego, by się nie stresować - zaznaczał Niels Frederiksen.
Po poprzednim meczu duński szkoleniowiec miał dość jasne spostrzeżenia, które sugerowały, że jego drużyna jeszcze nie jest w pełni gotowa, żeby przez 90 minut dorównywać intensywnością Crvenej zveździe. Kolejorz miał jednak w związku z przełożonym meczem z Piastem dodatkowy tydzień na to, by wzmocnić się przed wyjazdem do Serbii. Trener mistrzów Polski podchodzi do tego starcia zmotywowany i z poczuciem, że obraz meczu nie będzie się znacząco róznić od tego, co oglądał w Poznaniu.
- Nie spodziewam się znacznie innego meczu od tego, który oglądałem tydzień temu. Gra w meczach domowych, a wyjazdowych wiąże się oczywiście z pewnymi różnicami na początku spotkania, ale nie sądzę, żeby struktura tego pojedynku była inna. Myślę, że Crvena zvezda ma kilka powodów, żeby podejść do nas z szacunkiem. Graliśmy całkiem nieźle i w gruncie rzeczy był to dość wyrównany mecz i sądzę, że tak samo będzie jutro. Prowadzenie z przewagą dwóch goli jest oczywiście dużym atutem, ale jeśli również zdobędziemy dwa trafienia wszystko się zmieni - przekonywał Niels Frederiksen.
Zadanie Kolejorzowi może jednak znacząco utrudnić fala kontuzji, jaka w ostatnim czasie przetacza się przez klub. Z gry w ostatnim tygodniu wypadli Ali Gholizadeh i Filip Jagiełło. Wcześniej trener Niels Frederiksen stracił inne ważne postacie takie jak: Radosław Murawski, Patrik Walemark, czy Daniel Hakans. Na szczęście dla Duńczyka do składu przybyli nowi piłkarze, ale ich aklimatyzacja wciąż znajduje się na wstępnym etapie mimo intensywnych prac nad tym aspektem.
Trener Kolejorza podobnie jak wcześniej nie szuka winnych zaistniałej sytuacji i nie wskazuje konkretnych czynników, które doprowadziły do takiej sytuacji. Duńczyk szuka pozytywów i podkreśla, że tak czy siak jego zespół ma wszelkie możliwości, by zaprezentować się z dobrej strony w Belgradzie.
- Kontuzje to część futbolu. Myślę, że drużyny muszą się spodziewać tego, że tak częste problemy będą im się od czasu do czasu przytrafiać. Właśnie dlatego mamy szeroki skład z mnóstwem jakościowych graczy, ale oczywiście muszę przyznać, że nasza sytuacja jest w tym momencie problematyczna, gdy spojrzymy na liczbę kontuzjowanych piłkarzy. Nie wiem, czy to jest moja najtrudniejsza sytuacja w tym zakresie odkąd jestem trenerem, ale muszę przyznać, że jest to jedna z najgorszych sytuacji. Niezmiennie wielu piłkarzy jest gotowych, żeby zagrać jutro i rywalizować na sto procent - stwierdził Niels Frederiksen.
Innym atutem, jaki może przechylić szalę zwycięstwa na korzyść Crvenej zvezdy jest zdaniem serbskich dziennikarzy większe doświadczenie w walce o wysoką stawkę w europejskich pucharach. Niels Frederiksen neguje jednak opinię według, której jego zespół musi w związku z tym stać na przegranej pozycji. Szkoleniowiec mistrzów Polski zauważa, że w zespole znajduje się kilka postaci z doświadczeniem na arenie międzynarodowej, a ponadto najmłodsi gracze również posiadają odpowiednią jakość w grze.
- Nie sądzę, że nasza drużyna nie ma doświadczenia. Mamy wielu doświadczonych zawodników w tych rozgrywkach. To oczywiście duży atut, gdy ma się jak najwięcej takich graczy, którzy są wprawieni w tych meczach. Być może jest ich więcej w zespole naszych przeciwników, ale nie sądzę, że nam ich szczególnie brakuje. Młodzi zawodnicy potrafią wnieść wiele jakości do drużyny i pokazaliśmy to, wygrywając mistrzostwo kraju w poprzednim sezonie z najmłodszym składem w lidze. Możemy wystawiać młodzież w meczach i jest to element strategii Lecha, według której chcemy postępować. To dla nas istotne, żeby młodzi piłkarze grali w ważnych meczach i nabierali doświadczenia - zaznaczał Niels Frederiksen.
Innym spostrzeżeniem serbskich dziennikarzy jest atmosfera, która panuje na ich stadionie. Poziom natężenia dźwięku na "Marakanie" ma dodatkowo wytrącać z równowagi podopiecznych Nielsa Frederiksena i popchnąć drużynę Vladana Milojevicia do pewnego zwycięstwa. Mocy trybun Cvenej zvezdy doświadczyli ostatnio piłkarze Lincoln FC, którzy zostali rozjechani w Belgradzie, pomimo zaciętego meczu na Gibraltarze. Jednak również i przytłaczający doping fanów serbskiego hegemona nie budzi obaw trenera Frederiksena. W zasadzie działa wręcz przeciwnie.
- Prawdę mówiąc oczekujemy takiej gorącej atmosfery na stadionie. Mamy nadzieję, że będzie dość dziko. Jeśli popatrzymy na poziom kibicowski na stadionach w Polsce, fani również potrafią tworzyć świetną atmosferę prawie wszędzie. Moi piłkarze są przyzwyczajeni do takich warunków, ale bardzo ważne jest dla nas to, by dobrze odnajdywać się w każdych warunkach. Dlatego gramy w piłkę i dlatego trenujemy, żeby grać w takich meczach. Właśnie tego jutro oczekujemy. Nie umiem przewidzieć planu gry Crvenej zvezdy: grają u siebie, więc możliwe, że będą grali jeszcze agresywniej w pressingu i wykorzystają atmosferę na swoją korzyść. Sądzę jednak, że mamy na to dobrą odpowiedź - zapowiedział tajemniczo duński szkoleniowiec.
Początek meczu rewanżowego w Belgradzie będzie miał miejsce we wtorek o godzinie 21:00 na stadionie "Marakana". Stawką starcia będzie awans do IV. rundy kwalifikacji do Ligi Mistrzów, po której rozstrzygnie się, kto otrzyma promocję do najbardziej prestiżowych rozgrywek europejskich.
Komentarze (0)