Obrona Lecha Poznań jest na początku tegorocznych rozgrywek w niezwykle rozczarowującej formie. W dotychczasowych dziesięciu spotkaniach straciła aż 21 goli i tego fatalnego wyniku nie jest w stanie nawet przykryć nawet liczba 20 trafień. Lech Poznań w międzyczasie zdołał także fatalnie rozpocząć ten sezon PKO BP Ekstraklasy od porażki 1:4 z Cracovią na własnym terenie. We współczesnej historii żaden mistrz Polski nie odnotował tak złego wyniku na start ligowej kampanii.
W tamtym momencie wydawało się, że mimo wszystko można ten wynik uznać za pokłosie zmian w kadrze Kolejorza po poprzednich rozgrywkach. Jednak kolejnej wielkiej porażki tym razem w domowym starciu z Genkiem nie sposób już tak łatwo usprawiedliwić. Lech tak wysoko przed własną publicznością nie przegrał nawet z Crveną zvezdą, która była wyżej notowana niż belgijski klub. Tymczasem to właśnie trzecia, najlepsza drużyna poprzedniego sezonu Jupiler League wbiła podopiecznym Nielsa Frederiksena przy Bułgarskiej aż pięć goli.
Tak wysokiej porażki w europejskich pucharach na własnym terenie Lech Poznań nie zaznał od sezonu 1993/94, kiedy to rywalizował ze Spartakiem Moskwa w eliminacjach do Ligi Mistrzów. Gola, jak się okazało honorowego, strzelił wtedy dla gospodarzy Jerzy Podbrożny, ustanawiając wynik rywalizacji w 44. minucie meczu na 1:3.
Co ciekawe porażka 1:5 w europejskich pucharach przydarzyła się Lechowi Poznań także niedawno, ale tym razem na wyjeździe. Miało to miejsce podczas wyjazdowego meczu z Karabachem Agdam, kiedy to w sezonie 2022/23 poznaniacy rywalizowali z nimi w kwalifikacjach do Ligi Mistrzów. Wtedy to gol Kristoffera Velde otworzył rywalizację już w pierwszej minucie, ale reszta meczu potoczyła się fatalnie.
W czwartkowy wieczór niewiele brakowało, by Lech wyrównał swoje najgorsze wyniki w europejskich pucharach. Należały do nich porażki z Duisburgiem w ramach Pucharu UEFA w 1978 roku (0:5) oraz Olympique Marsylia w Pucharze Europy w 1990 roku (1:6). Wynik rywalizacji z Genkiem sprawił, że zespół Nielsa Frederiksena nawiązał także do najbardziej rozczarowujących wyników polskich drużyn w europejskich pucharach.
Gdyby Filip Jagiełło nie zdobyłby gola honorowego, Lech Poznań wyrównałby niechlubne wyniki Śląsk Wrocław podczas rywalizacji z Sevillą w ramach eliminacji do Ligi Europy w sezonie 2013/14 oraz Amiki Wronki przeciwko Glasgow Rangers w Pucharze UEFA z sezonu 2004/05. Obie te ekipy przegrały wtedy 0:5. W XXI wieku najgorsze wyniki w europejskich pucharach mają na swoim póki co dwie ekipy. Wisła Kraków, która niedawno przegrała z Cercle Brugge 1:6 w ramach eliminacji do Ligi Konferencji oraz Legia Warszawa, którą w Lidze Mistrzów w sezonie 2016/17 pokonała Borussia Dortmund, wygrywając aż 6:0. To dobitnie podkreślało to, jak katastrofalnie na tle innych polskich drużyn zaprezentował się w czwartek Lech Poznań.
Choć tak bolesna porażka w ramach europejskich pucharów to rzadkość w przypadku Kolejorza, warto wspomnieć, że w niedalekiej przeszłości kibice zgromadzeni przy Bułgarskiej mieli już okazję oglądać mecz, w którym ich ulubieńcy stracili pięć goli. Wydarzyło się to już w piątej kolejce sezonu 2018/19, kiedy to Lecha pokonała Wisła Kraków wynikiem 5:2. Do siatki Jasmina Buricia trafiali wtedy: Martin Kostal, dwukrotnie Zdenek Ondrasek, Marko Kolar, a także Christian Gytkjaer po trafieniu samobójczym. Kolejorz przegrał wysoko tamten mecz mimo iż do 25 minuty prowadził 2:0.
Komentarze (0)