Choć ostatni czas nie rozpieszczał kibiców Kolejorza, ich piłkarze nie dali swoim fanom powodów do smutku na boisku. Ociężała lokomotywa z końca
poprzedniej rundy przeszła do historii a fanom ukazał się… poznański express. Gospodarze nie dali szans zabrzanom i mimo chwilowych trudności pokonali ich 2:0.
Tacy sami choć tak niepodobni
Wydawać się mogło, że im bliżej było do pierwszego meczu Lecha w Ekstraklasie, tym więcej wątpliwości narastało. Dwa transfery przychodzące w obliczu czterech odejść w trakcie letniego okna transferowego, dwa wygrane sparingi spośród pięciu oraz brak zmian w gabinetach. Zapowiadane „nowe rozdanie” przed nową kampanią nie przekonało większości kibiców, którzy wyrazili to niewielką liczbą kupionych karnetów względem ostatnich lat, a sami ultrasi powstrzymali się od dopingu w trakcie pierwszych 45 minut meczu. Formalnie Kolejorz zdawał się być gospodarzem tego spotkania, ale rzeczywistość sprawiała wrażenie, jakby niebiesko- biali grali na obcym terenie.Morale drużyny Górnika Zabrze przed przyjazdem do stolicy Wielkopolski mogło być m.in z tego powodu względnie wysokie. Ślązacy w poprzedniej kampanii zrównali się punktami na koniec rozgrywek z drużyną Kolejorza, a ponadto potrafili z nią dwukrotnie zremisować. Jednak tego lata zabrzanie stracili swoich najlepszych strzelców z poprzedniego sezonu: Yokotę i Kapralika. Jedna z ich największych gwiazd – Lawrence Ennali – także zmieniła pracodawcę. W obliczu tych braków w ofensywie Lech piłkarsko zdawał się być cichym faworytem tego spotkania.
Norweski dynamit
Drużyna Górnika Zabrze od początku postawiła Lechowi wyzwanie, które już na początku ligi miało zweryfikować, czy drużyna wyciągnęła wnioski z meczów za kadencji trenera Rumaka. Przyjezdni zaprezentowali Lechitom głęboką defensywę i zmusili ich do ataku pozycyjnego. Kolejorz popisywał się w nim szybkimi podaniami, a także pracą na wysokim poziomie intensywności. To co z pewnością uległo poprawie to także płynna wymiana pozycji oraz otwarcie nowych opcji do ataku. Trener Frederiksen bezapelacyjnie odnowił u swoich atakujących także umiejętność gry w pressingu, bowiem był to jeden ze sposobów na to, by jego piłkarze tworzyli sobie groźne sytuacje.Wysiłki Lechitów ostatecznie nie sprawiły, że Michał Szromnik został pokonany z gry. Dopiero po pół godzinie meczu Soichiro Kozuki dotknął piłki ręką w polu karnym i tym samym dał szansę na gola z rzutu karnego Mikaelowi Ishakowi. Szwed nie pomylił się z jedenastego metra, strzelając pierwszą bramkę w tym sezonie.Po tym trafieniu Górnik nie zdołał już odpowiedzieć, kończąc pierwszą połowę bez celnego strzału na bramkę Bartosza Mrozka.
W pierwszej połowie zagraliśmy tak jak chcieliśmy. Zakładaliśmy wysoki pressing i wysoko odbieraliśmy piłkę. Wyglądaliśmy bardzo dobrze fizycznie:
dzisiaj przebiegliśmy 118 km, a w poprzednim sezonie 110 km. Będziemy pracować nad tym, by to utrzymać i pracować lepiej z meczu na mecz
- powiedział szkoleniowiec Lecha.
Zmiennokształtny Lech
Na początku drugiej połowy po stadionie przy Bułgarskiej znów rozniosły się śpiewy z „Kotła”, ale na boisku to zdesperowany Górnik zdawał się być bardziejaktywny. Na nieszczęście podopiecznych trenera Urbana rozciągnie gry na skrzydła i liczne długie podania nie pozwalały im wrócić do gry. Lech włączył tryb
„oszczędzania baterii” w ofensywie i skoncentrował się na rozbijaniu daremnych ataków gości. Zespół niebiesko-białych swoje najgroźniejsze sytuacje tworzył po
szybkich kontratakach oraz wysokim pressingu tuż pod bramką rywali.
Na uwagę szczególnie zasługiwały zmiany przeprowadzone przez trenera Frederiksena. Wprowadzony na ostatnie pół godziny Dino Hotić w ostatnich minutach
meczu w pięknym stylu ustalił wynik spotkania na 2:0, a Radosław Murawski dzięki swoim agresywnym interwencjom w defensywie pobudził zespół do walki. Trener
Kolejorza nie szczędził pochwał na pomeczowej konferencji względem swoich podopiecznych, potwierdzając ich świetną dyspozycję.
W pełni zasłużyliśmy na zwycięstwo, byliśmy dziś lepsi, co potwierdzają statystyki. Mieliśmy trochę stresu, ale na szczęście udało nam się strzelić gola
na 2:0. Zależy nam na tym, żeby się rozwijać w kolejnych spotkaniach
- dodał Niels Frederiksen.
Czuję się po tym meczu bardzo dobrze i jestem szczęśliwy, bo zawsze fajnie rozpocząć sezon od zwycięstwa. Próbowaliśmy grać głównie środkiem i to wyszło. Dobrze oceniam też moją współpracę z całym blokiem defensywy, sporo rozmawialiśmy podczas meczu i ta nasza kooperacja wyglądała dobrze
- powiedział Alex Douglas, nowy obrońca Lecha Poznań.
Plusy dodatnie oraz "plusy ujemne"
Przyjście trenera Nielsa Fredriksena zwiastuje po pierwszym meczu dobry czas dla Kolejorza. Zespół odżył fizycznie, pojawiło się zaangażowanie i co najważniejsze - zdobycze bramkowe. Szkoleniowiec Kolejorza zwrócił uwagę na to, że oczywiście pojawiły się pewne mankamenty, ale najważniejsze jest samo zwycięstwo na inaugurację.
Sezon dopiero się rozpoczął, ale niedzielne spotkanie może rozpalić oczekiwania przed kolejnym, wyjazdowym spotkaniem z Widzewem Łodź 27 lipca o godzinie 20:15.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.