Rzeszów to jego drugi dom
Co czujesz, żegnając się ze Stalą Rzeszów. Spędziłeś tam łącznie półtora roku. Twój wpis pożegnalny był bardzo emocjonalny.Czuję ogromny sentyment. Spędziłem tam fantastyczne półtora roku - to był czas, który zapamiętam na długo. Zyskałem zaufanie, zbudowałem relacje, przeżyłem wzloty i trudniejsze momenty. To był okres intensywnego rozwoju – zarówno sportowego, jak i osobistego. Jestem naprawdę wdzięczny klubowi i wszystkim ludziom, których tam spotkałem. Życzę Stali jak najlepiej.
Mam wrażenie, że mocno się rozwinąłeś w Stali. Co wyniosłeś z tego okresu?
To był kluczowy etap w mojej karierze. Regularna gra pod presją wyników, intensywna praca nad grą nogami, asekuracją oraz komunikacją z linią obrony - to wszystko zbudowało mój piłkarski fundament. Po raz pierwszy naprawdę poczułem, co to znaczy być numerem jeden i jakie obowiązki się z tym wiążą.
W Rzeszowie byłeś pierwszym bramkarzem i miałeś zaufanie trenera. Jak ważne to było po wcześniejszych, trudniejszych wypożyczeniach?
To był dla mnie oddech i ratunek jednocześnie. Dlatego raz jeszcze ogromne podziękowania dla dyrektora sportowego Jarosława Fojuta i trenera Marka Zuba - za to, że we mnie uwierzyli. Po wcześniejszych epizodach, w których brakowało regularności, ten stabilny rytm meczowy był dla mnie bezcenny – nie tylko sportowo, ale przede wszystkim mentalnie.
Nieudane wypożyczenia - były momenty zwątpienia
Wcześniejsze wypożyczenia do Radomiaka i Polonii Warszawa nie przyniosły oczekiwanych efektów. Miałeś w którymś momencie myśl, by zrezygnować?Nie będę udawał - były momenty zwątpienia. W głowie kotłowały się pytania: „Może to nie dla mnie?”, „Może jestem za słaby?”. Ale nigdy nie rzuciłem ręcznika. Wiedziałem, że takie chwile są częścią tej drogi. One uczą pokory, charakteru i odporności psychicznej. Dzisiaj wiem, że właśnie dzięki nim jestem silniejszy.
Jak patrzysz na te trudne epizody dziś – bardziej jako stracony czas czy wartościową lekcję?
Z perspektywy czasu – bez dwóch zdań: cenna lekcja. Każdy epizod, nawet jeśli nie był bogaty w minuty na boisku, dał mi coś wartościowego – czy to w kwestii mentalności, czy zrozumienia futbolu od innej strony.
Kapitalna runda jesienna. Wiosna już była gorsza
Jesienią prezentowałeś bardzo dobrą formę, wiosna była nieco trudniejsza. 47 straconych bramek w sezonie - to nie najlepsza wizytówka. Jak to oceniasz?Zgadzam się – forma wiosną odbiegała od tej z jesieni. Sam liczyłem na mniejszą liczbę straconych bramek, to oczywiste. Ale trzeba też spojrzeć szerzej – w wielu meczach w pierwszym składzie występowało 6, 7, czasem 8 młodzieżowców. Wielu z nich dopiero zaczynało swoją przygodę z seniorską piłką. I choć dawali z siebie wszystko, to brak doświadczenia często dawał o sobie znać – i to przekładało się na sytuacje pod naszą bramką.
Wiosną drużyna wyraźnie spuściła z tonu. Z Twojej perspektywy – co się stało ze Stalą Rzeszów?
Myślę, że kluczowe były brak stabilizacji i ciągłości w grze. Zabrakło też takiego „piłkarskiego charakteru” w kluczowych momentach. Do tego dochodzi młody wiek drużyny i brak doświadczenia, które w I lidze naprawdę robi różnicę. Bez rytmu trudno o dobre wyniki – a my go po prostu nie złapaliśmy.
Jaki był najtrudniejszy moment tej rundy – zarówno dla Ciebie, jak i dla całego zespołu?
Mogę to ująć krótko – cała runda wiosenna. To był trudny czas, nie tylko sportowo, ale też emocjonalnie.
Po zakończeniu sezonu miałeś inne oferty. Co sprawiło, że wybrałeś powrót do Lecha Poznań?
Rzeczywiście, były inne propozycje, ale Lech to mój dom. To klub, z którym jestem związany od dziecka. Wracam, bo chcę być częścią tego projektu, dalej się rozwijać i – przede wszystkim – udowodnić, że jestem gotowy, by coś tutaj znaczyć.
Cel jest jeden: "To marzenie, które mam w sobie od dziecka."
Po wcześniejszych, nieudanych wypożyczeniach, dziś dyrektor Tomasz Rząsa widzi Cię w kadrze pierwszego zespołu. Zaskoczyło Cię to?Po części tak, bo różne myśli przewijały się przez głowę. Ale z drugiej strony – traktowałem to jako naturalne następstwo mojej pracy. Wiedziałem, że jeśli będę systematyczny, konsekwentny i powtarzalny w swoich występach, to w końcu zrobi to różnicę.
Jak oceniasz swoje miejsce w hierarchii bramkarzy Lecha? Jesteś gotowy walczyć o pozycję numer jeden?
Jestem gotowy i nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Oczywiście, konkurencja jest bardzo mocna – Bartek Mrozek to świetny bramkarz i ogromny profesjonalista – ale ja każdego dnia chcę pokazywać, że również jestem na poziomie, który pozwala podjąć tę rywalizację.
Jakie cele stawiasz sobie na nadchodzący sezon – indywidualnie i zespołowo?
Po pierwsze: dalszy rozwój. W Lechu poziom treningów jest bardzo wysoki, więc chcę z tego maksymalnie korzystać. Po drugie – długo wyczekiwany debiut w pierwszym zespole. To marzenie, które mam w sobie od dziecka.
Twoja droga przypomina ścieżkę Bartosza Mrozka. Kilka wypożyczeń, różne doświadczenia… Czy widzisz siebie w przyszłości w jego roli jako bramkarz numer jeden Lecha?
Zdecydowanie tak. Bartek pokazał, że poprzez wypożyczenia, systematyczność i ciężką pracę można dojść do pierwszego zespołu i zadomowić się tam na dobre. On otworzył tę ścieżkę – ja chciałbym być jej kolejnym etapem.
Jesteś bramkarzem dobrze grającym nogami i obunożnym – to dziś duży atut. Pracowałeś nad tym od zawsze, czy przyszło to naturalnie?
To efekt świadomej pracy – zarówno w Lechu, jak i jeszcze wcześniej. Gra nogami to dziś absolutny standard, ale umiejętność posługiwania się obiema nogami daje przewagę. Cały czas staram się to rozwijać.
Kto odgrywa w Twoim życiu najważniejszą rolę, jeśli chodzi o wsparcie mentalne? Masz kogoś, z kim rozmawiasz o presji czy trudnych chwilach?
Zdecydowanie najbliżsi. Moja dziewczyna Klara, rodzice, siostra, przyjaciele – to ludzie, bez których nie byłoby mnie tu, gdzie jestem. Mogę z nimi porozmawiać o wszystkim – o presji, formie, zwątpieniach. I to daje ogromny komfort psychiczny.
Jak radzisz sobie z presją i oczekiwaniami – szczególnie teraz, gdy wracasz do dużego klubu i chcesz udowodnić swoją wartość?
Naturalnie. Myślę, że radzenie sobie z presją to zawsze była jedna z moich mocniejszych stron. Oczywiście – wyjście na Bułgarską przy 40 tysiącach kibiców to coś wyjątkowego, serducho na pewno zabije mocniej – ale właśnie dla takich chwil się trenuje.
Masz swoje rytuały, sposoby, które pomagają Ci dobrze wejść w sezon – fizycznie i mentalnie?
Nie mam żadnych sztywnych rytuałów. Skupiam się na pracy, odpoczynku i właściwej regeneracji. Reszta to kwestia nastawienia.
Jak spędziłeś urlop po sezonie? Udało Ci się odpocząć od piłki?
To był krótki, ale potrzebny reset. Spędziłem go z najbliższymi i naprawdę postarałem się odciąć od piłki. Taki mentalny odpoczynek był mi bardzo potrzebny.
Patrząc na wszystko, co wydarzyło się w ostatnich latach – wypożyczenia, powroty, wzloty i trudne momenty – co dziś chcesz udowodnić w Lechu Poznań?
Chcę udowodnić, że jestem gotowy. Że jestem bramkarzem, który może być częścią Lecha i realnie rywalizować o miejsce w składzie. Ale przede wszystkim – chcę udowodnić to sobie. Spełnić dziecięce marzenie i zadebiutować przy Bułgarskiej.
Komentarze (0)