Trener Niels Frederiksen nie wprowadził do wyjściowego składu dużych zmian względem poprzedniego spotkania PKO BP Ekstraklasy z Lechią Gdańsk. W środku pola Timothy'ego Oumę zastąpił Gisli Thordarson, natomiast w miejscu Michała Gurgula na lewej obronie pojawił się Joao Moutinho.
W kadrze meczowej zabrakło natomiast Afonso Sousy, który jest bardzo bliski odejścia z Lecha Poznań. Na ławce zasiadł jednak jego następca Pablo Rodriguez, który stał przed szansą debiutu w barwach Kolejorz. Jeśli podopieczni Nielsa Frederiksena pokonaliby w sobotni wieczór Górnik Zabrze odnotowaliby swoje czwarte zwycięstwo z rzędu i drugie w PKO BP Ekstraklasie.
Górnik postawił Lechowi trudne warunki gry
Goście wyszli na piłkarzy Lecha w średnim pressingu. Skutecznie zamykali im przestrzenie do gry w związku z czym zespół Nielsa Frederiksena od początku spotkania musieli włożyć wiele wysiłku w to, żeby skonstruować składną akcję. W szczególności głównym punktem zapalnym był Joel Pereira, który miał wyjątkowy problem z celnością podań w sobotnim meczu.Liczne straty między innymi w jego wykonaniu tylko napędzały rywali Lecha, którzy najgroźniejsze akcje tworzyli sobie po przechwytach z wykorzystaniem faz przejściowych. To właśnie ten element był najbardziej czułym punktem gospodarzy. Jednak zdyscyplinowana taktycznie defensywa Kolejorza pewnie odpierała ataki przyjezdnych. Mimo to piłkarze Lecha Poznań również mieli problem, że stworzyć sobie dogodne sytuacje bramkowe. Najlepsze okazje na gola podopieczni mieli niemal wyłącznie po stałych fragmentach gry.
Piłkarze Lecha Poznań rzadko wykorzystywali środek pola w ofensywie, decydując się bardziej na dalekie podania wypuszczające skrzydłowych. Defensorzy Górnika świetnie jednak czytali grę i nie pozwalali gospodarzom na znalezienie potrzebnej przestrzeni, by wyprowadzić groźny atak. Podopiecznym Nielsa Frederiksena wyraźnie brakowało kreatywności i zrozumienia na boisku, które umożliwiłoby skuteczniejsze i przede wszystkim częstsze, groźne okazje strzeleckie. Wynik 0:0 do przerwy dobrze odzwierciedlał przebieg meczu.
Lechici przełamali żelazną defensywę Górnika Zabrze w końcówce meczu
Niels Frederiksen próbował rozruszać grę Lecha w drugiej połowie ofensywnymi zmianami. Na boisko wprowadził dwóch dynamicznych skrzydłowych: Palmę i Gholizadeha. To jednak początkowo nie wpłynęło na wyraźną zmianę obrazu meczu. Gospodarze wciąż mieli spore problemy z rozegraniem akcji. W szczególności w oczy rzucała się niedokładność podań do Mikaela Ishaka, który starał się wypracować sobie jak najlepszą sytuację do ataku. Niestety brak precyzji partnerów zabierał mu szanse na gola.Kolejorz szukał także swoich okazji po dalekich podaniach przeszywających linie rywali, ale ci bez większych problemów oddalali zagrożenie często wygrywając pojedynki fizyczne. Górnik Zabrze był przygotowany na każde zagranie lechitów, również po stałych fragmentach gry, gdzie górowali w powietrzu. Najdogodniejsze okazje strzeleckie tworzył sobie w zasadzie tylko Filip Jagiełło, którego nieprzewidywalność i dynamika zaskakiwała obrońców rywali.
Lech zwiększał intensywność swoich ataków i po godzinie gry wreszcie udało mu się przełamać obronę rywali. Swojego debiutanckiego gola przy Bułgarskiej w PKO BP Ekstraklasie strzelił w 60. minucie Leo Bengtsson. Szwed otrzymał rewelacyjne, długie podanie na dobieg ze środka pola od Joela Pereiry i z łatwością wyprzedził swojego rywala. Stanął oko w oko z bramkarzem, minął go i pewnie skierował piłkę do siatki.
Gol na 1:0 dodał piłkarzom Lecha Poznań energii. Zaczęli oni agresywniej naciskać na rywali w pressingu i dopadać do nich przy każdym kontakcie. Kolejnych bramek jakiś czas nie było, ale mecz zdecydowanie się ożywił, co było miłą odmianą po usypiającej pierwszej połowie. Lech zaczął być zdecydowanie bardziej energiczny pod bramką rywali, co poskutkowało kolejnym golem tym razem autorstwa Mikaela Ishaka.
Palma i Gholizadeh znakomicie rozmontowali defensywę rywali i wreszcie sprawili, że szwedzki napastnik otrzymał dogodną sytuację na strzelenie gola. Kolejorz zaczął wykorzystywać wysokie ustawienie swoich rywali i boleśnie karcił ich z kontrataków. Zawodnicy Nielsa Frederiksena wyglądali jakby tylko na to czekali i nie zmarnowali swoich szans.
To samo można było jednak powiedzieć także o piłkarzach Górnika Zabrze. Zdołali oni zaskoczyć Bartosza Mrozka strzałem zza pola karnego autorstwa Sow, ale poza tym nie mieli wielu okazji bramkowych. Lech świetnie pracował w pressingu, a obrona Górnika musiała uważać na ich piekielnie groźne kontrataki.
Ostatecznie jednak mecz zakończył się wynikiem 2:1 dla gospodarzy, którzy zanotowali pierwsze zwycięstwo na własnym terenie w tym sezonie Ekstraklasy.
Lech Poznań - Górnik Zabrze 2:1 (0:0)
Gole: Bengtsson (60.), Ishak (80.) - Lech Poznań - Sow (89.) - Górnik ZabrzeLech Poznań: Mrozek - Pereira, Skrzypczak, Milić, Moutinho - Szymczak (45. Palma), Jagiełło, Kozubal (72. Ouma), Thordarson (45. Gholizadeh), Bengtsson (63. Rodriguez) - Ishak (82. Fiabema).
Górnik Zabrze: Łubik - Olkowski, Janicki, Josema, Janża - Kubicki, Hellebrand (78. Goh Young-Jun), Ambros (78. Podolski), Ismaheel (68. Sow), Lukoszek (68. Tsirigotis) - Massimo (78. Dzięgielewski).
Kartki: Gholizadeh (68.), Rodriguez (82.) - Lech Poznań - Ambros (74.) - Górnik Zabrze
Sędziował: Szymon Marciniak (Płock)
Komentarze (0)