Lechici w niedzielę w Kielcach zwyciężyli po raz ósmy w rozgrywkach i po raz szósty z rzędu. Na początku sezonu 1998/99 "Kolejorz" pod wodzą Adama Topolskiego wygrał dziewięć pojedynków z rzędu, do wyrównania rekordu potrzebne są już tylko trzy zwycięstwa.
Pomimo niedawnej porażki w Pucharze Polski i wcale nie tak łatwego, wyjazdowego meczu z Koroną Kielce, Lech Poznań nadal nie może narzekać na swoje liczby. Przed spotkaniem z Motorem Lubin zapewnił sobie na tyle dużo punktów w tabeli, że z pozycji lidera nie strąci go jakiekolwiek rozstrzygnięcie sobotniej rywalizacji przy Bułgarskiej. W najgorszym scenariuszu Jagiellonia zbliży się po porażce Kolejorza na jeden punkt w przypadku swojego zwycięstwa z Legią, natomiast Raków i Cracovia na dwa. Jeśli jednak wszystkie te drużyny polegną, a poznaniacy zdobędą trzy punkty, wypracują sobie siedmio, bądź ośmio punktową przewagę, co z pewnością jeszcze bardziej wzmocni pozycję Kolejorza w walce chociażby o tytuł mistrzów zimy.
Paliwo potrzebne na wczoraj
Nie ma co ukrywać tego, że Motor Lublin może dojechać do Poznania na oparach. Terminarz beniaminka Ekstraklasy jest ostatnimi czasy bardziej niż wymagający, a nadchodząca przerwa reprezentacyjna z pewnością będzie dla przyjezdnych niczym manna z nieba. Ich przerwy na regenerację w przeciągu ostatnich czterech kolejek trwały zaledwie trzy dni, mimo iż zespół z województwa lubelskiego nie grał w europejskich pucharach. Gdyby połączyć wszystkie trasy, które w ostatnim czasie wykonał Motor, okazałoby się, że w autokarze piłkarze spędzili blisko 14 godzin i pokonali 1345 kilometrów. Sytuacji nie poprawia też czas gry w ostatnim spotkaniu w Pucharze Polski, bowiem w Skierniewicach Motor grał przez ponad 120 minut, a do Poznania miał przyjechać znów zaledwie trzy dni później. Na domiar złego, tamto spotkanie przeciwko lokalnej Unii lublinianie ostatecznie przegrali, co z pewnością odcisnęło się na mentalności już i tak przemęczonego zespołu. Delikatnym plusem w zaistniałej sytuacji jest to, że najbardziej wymagające spotkania w swoim ekstraklasowym maratonie zagrali dwa razy z rzędu na własnym stadionie. Nie zmienia to jednak faktu, że ich zmęczenie może okazać się wodą na młyn dla agresywnego Lecha trenera Nielsa Frederiksena, który uwielbia dominować w meczu.
Skazani na pożarcie (?)
Mecz Motoru Lublin na wyjeździe jest w tym sezonie niemalże równoznaczny z ich stratą punktów. Fani gier fantasy mogliby powiedzieć, że stadion sobotnich rywali Lecha jest otoczony polem siłowym, ale po jego opuszczeniu, zespół trenera Mateusza Stolarskiego staje się całkowicie bezradny. Jedyne zwycięstwo, jakie odnieśli na obcej ziemi było w drugiej kolejce przeciwko Lechii Gdańsk. Oprócz tego zaliczyli trzy porażki i remis. To nie jest najgorszy wynik w lidze pod względem bilansu na tym etapie rywalizacji, ale mimo wszystko klasyfikuje Motor w dolnej części tabeli. Podobnie jak statystyka strzelonych goli w tym sezonie Ekstraklasy, która jest trzecim najgorszym wynikiem, będącym na równi z tym osiągniętym przez Koronę Kielce. To silnie kontrastuje z drugą najlepszą defensywą ligi, należącą do Lecha Poznań, która straciła tylko pięć goli z czego cztery przeciwnicy ustrzelili zaledwie w dwóch meczach. Należy jednak pamiętać, że jednym z nich było to przeciwko wspomnianym wcześniej kielczanom, którzy zdołali przełamać żelazną, niebiesko-białą defensywę dwa razy w jednym meczu. Praktyka potrafi zatem wyprzeć teorię i niewykluczone, że lublinianie również zdołają postawić się gospodarzom.
Mniejsze zespoły mogą grać bardziej defensywnie na naszym stadionie i zmniejszać przestrzeń w ataku. Tworzenie okazji strzeleckich w takich okolicznościach staje się trudniejsze. Znacznie łatwiej jest nam grać przeciwko zespołom, które chcą grać otwartą piłkę. Z drugiej strony trzeba patrzeć na to, że takie drużyny też nie tworzą przeciwko swoim rywalom wielu okazji bramkowych. Oczywiście ostatnio przeciwko nam strzelili tą jedną bramkę i wygrali mecz, ale każdego tygodnia ćwiczymy i przygotowujemy się na treningach, by radzić sobie m.in przeciwko tak, grającym drużynom.
- zauważył trener Lecha Poznań, Niels Frederiksen
Największa siła, może stać się największą słabością
Lechici na papierze zdają się niekwestionowanym faworytem tego spotkania, ale oni także będą musieli mierzyć się ze swoimi problemami. W ostatnich dwóch spotkaniach przeciwko niżej notowanym zespołom stracili trzy gole, co jest niepokojącym symptomem dla wcześniej niezłomnego bloku defensywnego, który dominował napastników chociażby drużyn mistrza i wicemistrza Polski. Dodatkowo przy Bułgarskiej w meczu z Motorem nie zagra jeden z liderów defensywy niebiesko-białych, czyli Antonio Milić, który odbywa karę zawieszenia za nadmiar żółtych kartek. Pozostaje pytanie, kto mógłby zająć jego miejsce: 21- letni Maksymilian Pingot, który rozegrał w tym sezonie Ekstraklasy 45 minut, czy 33-letni Bartosz Salamon, walczący ostatnio z urazami i mający w tym sezonie na swoim koncie rozegraną, symboliczną minutę? Przed trenerem Nielsem Frederiksenem stoją trudne wybory w obronie, podobnie jak te dotyczące reszty zespołu.
Nie zwykłem przygotowywać jedenastki na początku tygodnia na kolejny mecz i teraz też tak nie było. Zawsze sugeruje się pracą zawodników w trakcie tygodnia treningów i dopiero pod koniec podejmuje decyzje wraz ze sztabem o wyjściowej jedenastce na mecz. Milić wykonywał dotychczas świetną pracę na boisku i był bardzo ważnym zawodnikiem, ale nasza kadra jest na tyle silna i kompletna, że mogę znaleźć jakościowe zastępstwo za niego i innych zawodników w razie potrzeby. Pingot lub Salamon zastąpią Antonio, ale teraz nie zdradzę, który z nich to będzie.
- powiedział duński szkoleniowiec
Historia rywalizacji sobotnich przeciwników, choć zakończyła się wraz z końcem XX wieku, niezmiennie stoi po stronie drużyny z Poznania. Lech wygrał połowę wszystkich, 24 spotkań z Motorem, ale co za tym idzie, równocześnie w pozostałych spotkaniach gubił punkty, zaliczając chociażby aż siedem remisów. Właśnie takim efektem zakończyło się ostatnie spotkanie tych drużyn w najwyższej klasie rozgrywkowej w sezonie 91/92. Przeszłość nie wskazuje zatem faworyta, a pozorna walka Dawida z Goliatem może przynieść nieoczekiwane rozwiązania. W sobotę przyjdzie czas, by wejść w nową erę rywalizacji, a jej początek przyjdzie kibicom Ekstraklasy oglądać o 20:15.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.