Lech Poznań stracił już szanse na mistrzostwo Polski, ale europejskie puchary wciąż pozostawały w jego zasięgu. Choć Kolejorz znajdował się przed meczem na szóstej pozycji, do podium brakowało mu zaledwie jednego punktu. Na swoje nieszczęście musiał się jednak liczyć z konkurencją Legii, Pogoni, Górnika i Rakowa. Jeśli poznaniacy odnieśliby porażkę w meczu z Widzewem przy zwycięstwach swoich rywali… zakończyliby przygodę z Europą jeszcze przed rozpoczęciem nowego sezonu.
Gospodarze natomiast znajdowali się we względnie komfortowej sytuacji na ostatniej prostej rozgrywek. Podopieczni Daniela Myśliwca zapewnili sobie jedenaste miejsce w Ekstraklasie i matematycznie nie mieli szans na spadek. Ewentualne zwycięstwa w dwóch kolejnych meczach nie dawały im także promocji do gry w pucharach na starym kontynencie. Czysto na papierze Łodzianie nie mieli stanowić dla Lecha wyzwania. Tym bardziej, że polegli w trzech ostatnich meczach z rzędu, z czego dwa z nich zagrali na własnym terenie.
Na remis
Widzew starał się od początku naciskać na gości poprzez wysoki pressing i agresywne faule. Łodzianie zawiązywali niebezpieczne ataki poprzez indywidualne rajdy od razu po odbiorze piłki, ale liczne, błędne wybory pod bramką Bartosza Mrozka uniemożliwiały im wyjście na prowadzenie. Dopiero w 43 minucie Imad Rondic przełamał defensywę Lecha, strzelając gola na remis z rzutu karnego po brutalnym faulu na Kamilu Cybulskim. Podopieczni trenera Rumaka próbowali zaskoczyć gospodarzy długimi podaniami na skrzydła, by po dośrodkowaniach pokonać Rafała Gikiewicza. Taktyka nie była wygórowana, ale wystarczyła do tego by Kristoffer Velde dał prowadzenie przyjezdnym w 20 minucie po wrzutce Filipa Szymczaka. Tym samym Norweg zdobył 10 bramkę w tym sezonie, przerywając swoją siedmiomeczową posuchę strzelecką.
Na deskach
Na drugą połowę zespół z Łodzi wyszedł niczym bokser gotowy nie pokonać, a zabić swojego przeciwnika! Kolejorz wyglądał na kompletnie zaskoczonego, widząc zawziętość i waleczność swoich oponentów, którzy w pierwszych 15 minutach decydującej fazy meczu bombardowali bramkę Mrozka po dośrodkowaniach, kontrach i strzałach z dystansu. Poznaniakom po wyjściu z szatni już na początku gry zdawało się brakować paliwa.Zepchnięty do defensywy Lech Poznań został statystycznie zdominowany przez podopiecznych trenera Myśliwca. Łodzianie oddali pięć strzałów na bramkę Kolejorza, który raz zmusił Gikiewicza do interwencji. Ponadto gospodarze potrafili stworzyć 21 sytuacji bramkowych, na zaledwie osiem ataków Lecha. Statystyki oczekiwanych goli po stronie gości wskazywały 0.15 szans, a po stronie czerwonych aż 1.30. W momencie, gdy Widzew łapał w drugiej połowie wiatr w żagle z minuty na minutę, Lech zdawał się grać bezpiecznie i do bólu pragmatycznie. Przyjezdni nieraz cudem uciekali spod topora.
Oba zespoły walczymy do końca o zwycięstwo. Ja bym chciał się jednak skupić na swojej drużynie i podziękować piłkarzom za to, że walczyli do końca o to, by odmienić losy tego spotkania. Otwieraliśmy się bardzo, co stwarzało Widzewowi możliwości kontrataków, a w momencie, kiedy przeszli na grę dwójką napastników, to było bardzo trudno utrzymać to stoperom
- powiedział Mariusz Rumak, trener Lecha Poznań i dodał:
Cały czas borykamy się z mniejszymi i większymi dolegliwościami, kilku piłkarzy zgłaszało, że mogą nie wytrzymać do ostatniego gwizdka na boisku. Filip Marchwiński i Radek Murawski nie byli w stanie kontynuować meczu, dlatego musieli zejść. Więc po pierwsze dzisiaj słowa uznania za walkę do końca, w doliczonym czasie gry tworzyliśmy sytuacje, które mogliśmy zamienić na gola i wyjechać zwycięsko z tego trudnego terenu.
Nie mamy nic
Choć w ostatnich minutach Lech miał fenomenalne okazje do pokonania Gikiewicza ostatecznie ich nie wykorzystał i podzielił się punktami z jedenastym w tabeli Widzewem. Strata punktów w Łodzi sprawiła, że widmo utraty szans na grę w Europie w nadchodzącej kampanii staje się realnym problemem. W przypadku porażki Legii w następnym meczu i zwycięstwa Kolejorza, o trzecim miejscu zadecyduje bilans bramkowy lub bilans meczów bezpośrednich. Jeśli natomiast Legia pokona Zagłębie na własnym stadionie, będzie świętować awans do rundy kwalifikacji Ligi Konferencji.
Lech zdecyduje o losach Warty
Szanse poznaniaków na podium są teraz wręcz iluzoryczne. Ostatni mecz z Koroną na Bułgarskiej posiada status znaczącego głównie ze względu na los Warty, bowiem od zwycięstwa Kolejorza będzie zależeć to, czy Zieloni zagrają w przyszłym sezonie w Ekstraklasie. Niebiesko biali zawiedli wszelkie oczekiwania i wszystko wskazuje na to, że tragikomiczna wiosna może dosłownie… wiele kosztować.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.