Niels Frederiksen określił starcie z Rakowem mianem szalonego meczu. Przyznał, że jego zdaniem, grając 11 na 11, Lech kontrolował przebieg spotkania i był lepszym zespołem. Dodał także, że jego zespół wykonał w Częstochowie kawał ciężkiej pracy.
- Niewątpliwie był to szalony mecz. Prowadziliśmy 2:0 i w mojej opinii kontrolowaliśmy przebieg spotkania - mieliśmy wszystko, by odnieść zwycięstwo. W tym kontekście można powiedzieć, że straciliśmy dwa punkty. Biorąc jednak pod uwagę to, co działo się po czerwonej kartce oraz to, jak wyglądało ostatnie 20 minut, można powiedzieć, że zdobyliśmy punkt. Ekstremalnie ciężko pracowaliśmy dziś jako drużyna. Chciałbym też podkreślić, że grając 11 na 11, wyglądaliśmy naprawdę dobrze - podsumował starcie z Rakowem Częstochowa trener mistrza Polski.
Duński szkoleniowiec wyraził również ubolewanie z powodu kontuzji, której po ostrym faulu Luisa Palmy doznał środkowy obrońca Rakowa, Zoran Arsenić.
- Bardzo nam przykro, że w wyniku faulu ucierpiał Zoran Arsenić, który musiał opuścić boisko. Rozmawiałem po meczu z Luisem Palmą - powiedział, że nie miał żadnych złych intencji. Dostał poślizgu, takie sytuacje się niestety zdarzają. Jedyne, co możemy powiedzieć to to, że nam przykro i życzymy wszystkiego dobrego i dużo zdrowia dla Zorana - powiedział Niels Frederiksen.
Zapytany o to, jakie emocje towarzyszą mu po końcowym gwizdku, trener Lecha Poznań nie potrafił udzielić jednoznacznej odpowiedzi. Przyznał, że z jednej strony czuje niedosyt i rozczarowanie, a z drugiej - ulgę po bardzo nerwowej końcówce spotkania.
- Szczerze mówiąc, trudno mi odpowiedzieć, bo "jednym okiem się cieszę, a drugim płaczę". Mieliśmy poczucie, że w pierwszej połowie byliśmy zdecydowanie lepszym zespołem, ale muszę też dodać, że w końcówce mieliśmy bardzo dużo szczęścia, że Raków nie strzelił trzeciego gola. Myślę, że koniec końców jestem zadowolony z jednego punktu, ale w trakcie meczu byłem bardzo zawiedziony utratą dwóch "oczek". Jeszcze nigdy nie udało mi się wygrać z Rakowem i podczas meczu czułem, że dziś się uda, więc jestem rozczarowany z tego powodu - przyznał szczerze duński szkoleniowiec.
Niels Frederiksen wziął w obronę Luisa Palmę, który po faulu na Arseniciu został wyrzucony z boiska. Podkreślił, że Honduranin nie miał złych intencji i nie chciał zrobić krzywdy przeciwnikowi.
- Tak długo, jak Palma przebywał na boisku, pokazywał niesamowitą jakość. Pokazał wiele dobrych rzeczy, strzelił fantastycznego gola. Bardzo się cieszymy, że mamy w swoich szeregach zawodnika o takiej jakości. Wnosi dużo dobrego do zespołu. Co do czerwonej kartki - w piłce zdarzają się różne rzeczy. Luis nie miał złych intencji. Dostał poślizgu i trafił Arsenicia nogą, która sunęła po ziemi, co niestety miało konsekwencje w postaci kontuzji zawodnika Rakowa - bronił skrzydłowego rodem z Hondurasu trener Lecha Poznań.
Szkoleniowiec Kolejorza został również zapytany o sporą liczbę anulowanych bramek. Przyznał, że nie doświadczył wcześniej podobnej sytuacji i nie może ocenić słuszności podjętych przez sędziów decyzji, gdyż nie widział jeszcze wszystkich powtórek. Wydaje mu się jednak, że były one prawidłowe.
- Zacząłem tę konferencję od słów, że był to absolutnie szalony mecz. Jednym z powodów był również fakt, że aż cztery gole zostały anulowane. Wydaje mi się, że nie doświadczyłem wcześniej czegoś takiego. Nie jestem w stanie jednoznacznie powiedzieć, czy te decyzje były dobre, ponieważ nie widziałem jeszcze wszystkich powtórek, ale mam takie poczucie, że jeżeli sędziowie dysponują wszystkimi narzędziami potrzebnymi do tego, by podejmować właściwe decyzje, to są one trafione - zakończył Niels Frederiksen.
Komentarze (0)