Już w 24. minucie doszło do pierwszej dyskusyjnej decyzji. Sędzia dopatrzył się faulu Antonio Milicia we własnym polu karnym. Sytuacja była mocno wątpliwa i zdania są na ten temat podzielone. Niemniej arbiter wskazał na jedenasty metr, a kapitan gości Hoeskuldur Gunnlaugsson pewnie wykorzystał rzut karny, doprowadzając do wyrównania 1:1. Całą sytuację można zobaczyć poniżej:
Lech nie czekał długo z odpowiedzią. W 30. minucie Mikael Ishak znalazł się w sytuacji sam na sam, gdy został nieprzepisowo zatrzymany przez Viktora Margeirssona. Ku zaskoczeniu wszystkich sędzia pokazał jedynie żółtą kartkę, mimo że faul przerwał 100% okazję bramkową. Dopiero interwencja VAR skorygowała ten błąd. Belg zmienił decyzję i pokazał zawodnikowi Breidablika czerwoną kartkę. Od 32. minuty Lech grał w przewadze.
Minutę później arbiter znów się pomylił... tym razem nie dostrzegł faulu na Antonio Miliciu w polu karnym rywali. Dopiero wideoweryfikacja sprawiła, że sędzia przyznał Lechowi rzut karny. Ishak wykorzystał jedenastkę i wyprowadził Kolejorza na prowadzenie 2:1.
Choć Kolejorz dominował na boisku, a kolejne bramki były tylko kwestią czasu, sędziowskie wpadki trwały do końca. W 83. minucie Joel Pereira został wyraźnie sfaulowany w polu karnym, ale Vergoote nie zareagował. Dopiero interwencja sędziego liniowego skłoniła go do podjęcia właściwej decyzji i podyktowania czwartego rzutu karnego w tym meczu. Hat-tricka skompletował Mikael Ishak, zapisując się w historii Lecha Poznań.
Mimo imponującego wyniku, mecz z Breidablikiem na długo zapadnie w pamięć także ze względu na nieudolność arbitra. Sędziowanie tego dnia było na bardzo niskim poziomie. Na szczęście, dominacja na boisku była niepodważalna, a awans do kolejnej rundy wydaje się być przesądzony.
Komentarze (0)