Wielki talent z Islandii
Pierwszym zawodnikiem, który zasilił szeregi Kolejorza w zimowym okienku transferowym, był 20-letni pomocnik Vikingura Reykjavik, Gisli Thordarson, o którego - jeśli wierzyć doniesieniom, które pojawiały się w przestrzeni medialnej - Lech wygrał rywalizację z Rakowem Częstochowa, a także czołowymi klubami z Danii i Szwecji. Poznaniacy zapłacili za młodego pomocnika ze sporym potencjałem około 500 tysięcy euro. Szansę na debiut w pierwszym zespole otrzymał błyskawicznie, bo już w pierwszym meczu po przerwie zimowej, przeciwko Widzewowi Łódź, gdyż zawieszony za kartki był Radosław Murawski.Islandczyk poradził sobie w tym starciu naprawdę przyzwoicie, a zwieńczeniem dobrego występu była asysta przy fenomenalnym trafieniu Afonso Sousy. Wdwóch następnych meczach (z Lechią Gdańsk i Rakowem Częstochowa) Thordarson pojawiał się na placu gry po przerwie, a drugą szansę występu od 1. minuty otrzymał w domowym starciu z Zagłębiem Lubin. Wydawało się, że aklimatyzacja młodego pomocnika przebiegła błyskawicznie i niedługo stanie się on naprawdę ważnym elementem wyjściowego składu. Niestety, plany pokrzyżowała kontuzja.
Na początku marca 20-latek doznał urazu barku na jednym z treningów. Konieczna okazała się operacja, co w praktyce oznaczało dla Islandczyka koniec sezonu. Można mówić zatem o wielkim pechu, gdyż w obliczu problemów zdrowotnych innych środkowych pomocników w końcowej fazie rozgrywek, Thordarson z pewnością miałby szansę na regularne występy. Jego licznik zatrzymał się na razie na pięciu rozegranych spotkaniach. Jakiś czas temu młodzieżowy reprezentant kraju wrócił do treningów z piłką i wydaje się, że weźmie udział w letnim obozie przygotowawczym z pełnymi obciążeniami.
Świetne wzmocnienie defensywy
Drugim piłkarzem, który trafił zimą do Lecha Poznań, jest Rasmus Carstensen. Duński prawy obrońca przeniósł się do Kolejorza z występującego wówczas na zapleczu Bundesligi FC Koln, na zasadzie wypożyczenia bez opcji wykupu. Podobnie jak w przypadku Thordarsona, Carstensen równie szybko otrzymał szansę debiuty w barwach Lecha, gdyż na jednym z ostatnich treningów przed starciem z Widzewem urazu doznał Joel Pereira.Duńczyk wykorzystał swoją szansę w stu procentach. Tydzień później zmienił w przerwie meczu kiepsko prezentującego się Portugalczyka, wskakując tym samym na stałe do wyjściowej jedenastki. 24-latek wygryzł ze składu nietykalnego dotąd Joela Pereirę, co kilka tygodni wcześniej wydawało się abstrakcją. Po świetnym początku rundy (trafienia w starciach z Zagłębiem Lubin i Stalą Mielec) obniżył jednak loty, dlatego w końcowej fazie sezonu pełnił rolę zmiennika. Wrócił jednak do wyjściowej jedenastki na decydujące starcie z Piastem Gliwice, występując na kompletnie nienaturalnej dla siebie pozycji lewego skrzydłowego. Poradził sobie jednak znakomicie, notując asystę przy trafieniu Afonso Sousy, które zapewniło Lechowi mistrzostwo Polski.
Po zakończeniu sezonu Duńczyk wróci do Kolonii, ale wydaje się, że nie zagrzeje na dłużej miejsca w zespole, który awansował do niemieckiej ekstraklasy. Aby sprowadzić go na stałe do Poznania, Lech musiałby wyłożyć na stół kwotę rzędu 1,5-2 milionów euro, co jak na poznańskie warunki jest sporą sumą pieniędzy. Niewykluczone zatem, że mecz z Piastem był dla Rasmusa Carstensena ostatnim występem w barwach Kolejorza.
Bohater końcówki sezonu
Ostatnim wzmocnieniem Lecha Poznań w zimowym okienku transferowym było sprowadzenie rezerwowego napastnika. Po nieudanych negocjacjach z SK Brann w sprawie transferu Aune Heggebo, wybór padł na Mario Gonzaleza, hiszpańskiego napastnika, który do Kolejorza trafił na zasadzie wypożyczenia bez opcji wykupu z Los Angeles FC. Nie rozegrał on w barwach poznańskiego klubu nawet jednego pełnego spotkania, ale i tak udało mu się zapisać w historii drużyny ze stolicy Wielkopolski.Przez większość rundy sprowadzenie Hiszpana można było określić mianem niewypału. Gonzalezowi przytrafiła się kontuzja, a nawet jeśli był już zdrowy, Niels Frederiksen wolał wpuszczać na plac gry... Bryana Fiabemę. Na dwie kolejki przed końcem sezonu, 29-letni napastnik miał w nogach zaledwie 54 rozegrane minuty. Został on jednak bohaterem wyjazdowego starcia z GKS-em Katowice, strzelając - nieco szczęśliwie - gola na wagę remisu, który rzutem na taśmę zapewnił Lechowi fotel lidera. Tydzień później otrzymał szansę w drugiej połowie rywalizacji z Piastem Gliwice, ratując Kolejorza przed stratą bramki w jednej z ostatnich akcji meczu wybiciem piłki z linii bramkowej.
Hiszpan nie pograł wiosną zbyt dużo, ale pomógł zespołowi w dwóch kluczowych momentach, na zawsze zapisując się w historii Lecha Poznań. Latem Gonzalez wróci do Los Angeles, a Kolejorz ponownie rozpocznie poszukiwania napastnika będącego w stanie realnie rywalizować z Mikaelem Ishakiem.
Komentarze (0)