Trener Kolejorza docenił postawę debiutantów w ekipie Kolejorza
W meczu przeciwko Lechii Gdańsk swój pierwszy mecz w barwach Lecha Poznań zaliczyli Joao Moutinho oraz Luis Palma. Portugalski lewy obrońca spędził na boisku 45 minut po tym, gdy zastąpił na lewej stronie boiska Michała Gurgula. Efekt zmiany był piorunujący. Były obrońca Jagielloni regularnie wspierał ofensywę Kolejorza, tworząc spore niebezpieczeństwo w polu karnym Lechii. Zawodnicy trenera Carvera mieli spory problem w upilnowaniu Portugalczyka, który skutecznie grał między liniami.Ponadto, gdy Lech był w trudnej sytuacji, przegrywając 0:2, Moutinho wprowadził spokój w defensywie i uniemożliwiał większość ataków rywali w fazach przejściowych. Pokazywał się również z dobrej strony fizycznie w pojedynkach.
Statystyki Moutinho po spotkaniu nie prezentowały się obłędnie, ale trener Frederiksen niezależnie od suchych liczb pochwalił swojego podopiecznego za jego postawę.
- Joao zagrał bardzo dobrą drugą połowę. Pokazywał się z dobrej strony po obu stronach boiska. W defensywie wykazywał się agresywnością, co mi się podobało. Myślę, że dysponował także wysoką jakością przy krótkich podaniach w środku pola jak i tych penetrujących pole karne. Sądzę, że wykonywał dobrze swoją pracę - mówił na konferencji pomeczowej Niels Frederiksen.
Luis Palma dostał mniej czasu od swojego nowego szkoleniowca na zaprezentowanie umiejętności. Pojawił się na murawie w Gdańsku w 63. minucie meczu tuż przed tym, gdy do siatki trafił Mateusz Skrzypczak. Zawodnik z Hondurasu zaliczył zaledwie dziewięć kontaktów z piłką i oddał tylko jeden strzał na bramkę. Zmusił on jednak golkipera Lechii do popisowej interwencji i gdyby nie jego czujność w bramce, Palma cieszyłby się z gola po uderzeniu w "okienko".
Były gracz Celticu zdołał się jednak zapisać w protokole meczowym, bo w 94. minucie otrzymał żółtą kartkę za... przedłużanie gry! Mimo, że nie pokazał wielu konkretów w swojej grze przeciwko Lechii, trener Frederiksen pozytywnie ocenił jego występ. Szczególnie, że dla Luisa Palmy był to pierwszy mecz w polskiej lidze w przeciwieństwie do Moutinho.
- To była dość zabawna sytuacja, że ofensywny gracz, czyli Palma wszedł w momencie, kiedy zaczęliśmy częściej się bronić. Wciąż jednak mogliśmy zaobserwować jego jakość z piłką przy nodze w ataku. Potrafił sobie także radzić w pojedynkach, grał dobrze drużynowo i ciężko pracował. Jestem usatysfakcjonowany jego występem. Jestem pewien, że razem z Joao będą jeszcze lepsi w nadchodzących tygodniach; będą mieli więcej treningów z zespołem. Wciąż minęło zbyt mało czasu po ich dołączeniu do klubu po wakacjach, ale mogą poprawić swoje umiejetności - zaznaczył Niels Frederiksen.
Trener Lecha Poznań bierze w obronę swojego nowego piłkarza
Kolejorz nie uniknął również słabych ogniw po swojej stronie. Jednym z nich w pierwszej połowie był bez wątpienia Timothy Ouma, dla którego sobotni mecz był przy okazji pierwszym w Ekstraklasie. Kenijczyk wypożyczony ze Slavii Praga zaliczył katastrofalny spadek formy po poprzednim, bardzo obiecującym występie z Breidablikiem. Piłkarz Lecha, grający z numerem "6" w meczu z Lechią, w niczym nie przypominał tego gracza, który prezentował wysoką jakość w obronie i rozegraniu kilka dni temu przy Bułgarskiej.Ouma doprowadził do kilku kosztownych strat, psując tym samym ataki Lecha. W jednej sytuacji jego błąd w przyjęciu piłki prawie zaowocował kontrą Lechii, mogącą skończyć się sytuacją sam na sam z Bartoszem Mrozkiem. Trener Niels Frederiksen już po pół godzinie gry zdecydował się na ściągnięcie Kenijczyka, a w jego miejsce desygnował do gry, jak się później okazało, bohater spotkania - Gislego Thordarsona.
Po meczu szkoleniowiec Lecha Poznań został zapytany o powody takiej zmiany. Niels Frederiksen powstrzymał się od krytyki nowego piłkarza.
- Ouma miał żółtą kartkę na koncie i w tamtym momencie sądziłem, że przy tak agresywnie grającym przy pojedynkach zawodniku na tamtej pozycji, sędzia jest bardzo bliski pokazania mu drugiej żółtej kartki. To był główny powód, dla którego ściągnąłem go z boiska. Nie mogliśmy sobie pozwolić na stratę zawodnika. Ostatnim razem z Lechią graliśmy już w dziesięciu na jedenastu przez 70 minut. Nie mogliśmy sobie pozwolić na takie ryzyko, by to się zdarzyło jeszcze raz. Inaczej nie mielibyśmy możliwości powrócić do rywalizacji w trakcie meczu. Żółta kartka potrafi wiele zmienić - uargumentował zmianę Oumy Niels Frederiksen.
Komentarze (0)