Smoczyński uratował punkt Warcie Poznań
Po dwóch remisach z rzędu wiele wskazywało na to, że Warta Poznań w końcu przełamie się w piątej kolejce Betclic 2. ligi i pokona Rekord Bielsko-Biała na jego terenie. Podopieczni trenera Tokarczyka starali się od początku kontrolować przebieg piątkowego spotkania i zamykać zespół rywali na jego połowie, wykorzystując wysoki pressing. Gospodarze szukali swoich szans w ataku pozycyjnym i dalekich zagraniach za plecy obrońców. Obie ekipy miały jednak problem ze stworzeniem sobie dogodnej okazji strzeleckiej.Ostatecznie Kacper Kasprzak w końcu otworzył wynik po świetnie rozegranym kontrataku. Warta Poznań przeważała przez pierwsze pół godziny, uniemożliwiała rywalom przeprowadzenie składnej akcji spod ich bramki, a mimo to dała się zaskoczyć jako pierwsza. Defensywa Zielonych chwilowo przysnęła w 34. minucie spotkania i to się na niej błyskawicznie zemściło.
Strata gola nie podcięła skrzydeł podopiecznym trenera Tokarczyka. Zawodnicy Zielonych w dalszym ciągu, konsekwentnie starali się wywierać dużą presję na graczach Rekordu, zmuszając ich do łatwych strat i problemów z wyprowadzeniem ataków. Goście wszelkie braki nadrabiali świetną fizycznością oraz charakterem na boisku. Niestety w obliczu braku skuteczności pod bramką Rekordu, to nie mogło wystarczyć do osiągnięcia korzystnego rezultatu.
Warta robiła w drugiej połowie wszystko, co tylko mogła, by jak najszybciej wrócić do rywalizacji. W poczynaniach podopiecznych trenera Tokarczyka z minuty na minutę pojawiało się więcej chaosu i strat, ale ich gra stała się bardziej dynamiczna oraz ofensywna. Zieloni stawiali na indywidualne rajdy Walusia oraz tworzyli zagrożenia ze stałych fragmentów gry, a mimo to w 84. minucie zostali skarceni po raz drugi w tym meczu. Rekord wykorzystał fatalne nieporozumienie w szeregach obrony rywali i do siatki trafił Krystian Wrona, ustalając wynik na 2:0.
Warcie Poznań w samej końcówce zaczęło jednak wreszcie sprzyjać szczęście, a i sami gracze nie poddali się mimo fatalnych okoliczności. Po minucie od straty drugiego gola do siatki rywali trafił Marcel Stefaniak, wykorzystując błyskotliwe zagranie Igora Kornobisa. Obaj zawodnicy wlali w serca fanów poznańskiej drużyny nadzieję na odwrócenie tego niekorzystnego rezultatu meczu. Goście w ostatnich minutach znów zepchnęli rywali do defensywy, zbierając bezpańskie piłki i poważnie zagrażając Rekordowi nieustannymi dośrodkowaniami w pole karne.
W końcu wysiłki piłkarzy Warty Poznań zostały nagrodzone, kiedy w ostatniej akcji meczu w polu karnym nie pomylił się Michał Smoczyński. Napastnik wykończył uderzeniem głową po dośrodkowaniu Filipa Walusia i uratował Zielonym punkt. Warta pokazała wielki charakter w samej końcówce, ale nie zmieniało to faktu, że wciąż zajmowała przedostatnie miejsce w tabeli Betclic 2. ligi z dorobkiem zaledwie trzech punktów po pięciu kolejkach.
Dawid Bałdyga odebrał Sokołowi Kleczew szansę na zwycięstwo
W tym samym czasie, gdy Warta cieszyła się z remisu, Sokół Kleczew przeżywał na własnym terenie w końcówce meczu z Resovią Rzeszów koszmarne chwile. Zespół z Wielkopolski miał znakomitą okazję na to, żeby wygrać swój drugi mecz w tym sezonie, ale ostatnie minuty piątkowego meczu nie pozwoliły na zrealizowanie tego celu. Dla piłkarzy Sokoła było to tym bardziej frustrujące, że prowadzili oni przez większość spotkania 2:0 po trafieniach Wiktora Smolińskiego z 20. minuty i Aleksandra Kubackiego z 46. minuty.Dla Sokoła mecz układał się tym lepiej, że jeszcze w jego trakcie rzut karny obronił Mateusz Mędrala, który w miniony piątek zadebiutował w ligowym starciu jako golkiper ekipy z Kleczewa. W drugiej części spotkania rzeszowianie gubili rytm i nie potrafili poradzić sobie z zespołem Sokoła, łapiąc liczne żółte kartki. Wydawało się, że Resovia nie miała po swojej stronie żadnych argumentów, by zaskoczyć zespół gospodarzy, ale wszystko zmieniło się o 180 stopni w samej końcówce spotkania.
Najpierw w 88. minucie sędzia podyktował rzut karny dla Resovii, który tym razem na gola zamienił Dawid Bałdyga. Następnie ten sam piłkarz skarcił graczy Sokoła zaledwie 120 sekund później i wyrwał im cenne dwa punkty. Gospodarze w związku z tym odnotował drugi w tym sezonie remis i ostatecznie uplasował się na dziewiątej lokacie w tabeli Betclic 2. ligi. Zawodnicy z Wielkopolski mogli pluć sobie w brodę, bo mieli trzy punkty na tacy, a jednak ich wysiłki zostały zmarnowane.
Pocieszającą informacją dla beniaminka Betclic 2. ligi może być fakt, iż udało mu się postawić obecnemu wiceliderowi rozgrywek, który do tej pory w sezonie ligowym jeszcze nie przegrał meczu. Sokół wciąż udowadnia, że może być czarnym koniem w Betclic 2. lidze i będzie mieć szansę na ponowne pokazanie tego za tydzień na wyjeździe w starciu przeciwko Świtowi Szczecin.
Komentarze (0)