Michał Bondyra: Linetty, Kownacki, Moder, Bednarek, Gumny, Puchacz. Ta lista wychowanków Akademii Lecha Poznań, którzy poszli w piłkarski świat jest bardzo długa. Gdy trafiali do Akademii decydujący był talent czy charakter?
Zbigniew Zakrzewski, w Akademii Lecha odpowiedzialny za planowanie karier młodych lechitów: Każdy z wymienionych przez Ciebie chłopaków miał to coś. Każdego też cechował charakter do ciężkiej pracy i duże samozaparcie. Każdy przychodził do nas z marzeniami, które chciał realizować. W Akademii z jednej strony ten talent podtrzymujemy, z drugiej rozwijamy, wskazując drogę do tego, żeby ci chłopcy poprawiali swoje mankamenty, stawali się bardziej wszechstronni. Co ważne, u nas chłopcy muszą nauczyć się znosić barierę bólu. Nie tylko tego związanego z ciężkim, fizycznym treningiem kondycyjnym czy szybkościowym, ale i tym psychicznym, spowodowanym rozstaniem z rodzicami, rodzeństwem, kumplami z osiedla czy szkoły. Dlatego, gdybym miał zważyć co jest istotniejsze: talent czy charakter, to chyba nieco ważniejszy jest jednak ten charakter, bo talent mają wszyscy, którzy do nas przychodzą.
Złośliwi mówią, że we Wronkach jest taśma produkcyjna. Wynajdujecie piłkarskie półprodukty, obrabiacie je i wypuszczacie na rynek piłkarski gotowe produkty.
Będąc najlepszą akademią w Polsce mieliśmy ambicję, żeby gonić najlepsze akademie piłkarskie świata. To przez lata nam się udało. Wspomniałem o trudach, jakie muszą znosić młodzi chłopcy. Ale oni przychodząc do nas są świadomi, gdzie są. Może z zewnątrz wygląda to tak, jak przytoczyłeś, ale nigdy do młodych piłkarzy nie podchodzimy w ten sposób. Jest ciężka praca, która służy utrzymaniu talentu i rozwojowi. Może też pomóc w zmianie pozycji i temu, że wychodzący od nas piłkarz może być bardziej wszechstronny.
Jakiś przykład?
Kuba Moder to przykład chłopaka, który gdy u nas trenował i grał, był próbowany na wszystkich pozycjach z pola oprócz stopera i lewego obrońcy. Jak opuścił Akademię to stał się bardziej wszechstronny. Dzięki temu doskonale radził sobie w Premier League w Brighton aż do czasu kontuzji. Wierzę, że Kuba się odbuduje i teraz wróci jeszcze mocniejszy.
To Ty jesteś w Akademii człowiekiem od pierwszego kontaktu. Pierwsza rozmowa jest z rodzicami chłopaka, który jest przez was obserwowany.
Tak. Do osiągnięcia pełnoletności rozmowy są prowadzone z rodzicami. Potem, gdy chłopak ma już managera, także z nim, a na końcu z zawodnikiem. Gramy wtedy w otwarte karty, mówiąc jak pracujemy i jaki mamy pomysł na ścieżkę rozwoju. Szczerość w tych kontaktach to dla nas sprawa kluczowa. Sami ją dajemy i tego samego oczekujemy od rodziców, managerów chłopaków, którzy trafiają do Wronek.
Managerowie to zło konieczne czy dopust Boży?
Nie patrzymy na to zerojedynkowo. Jeśli managerem jest osoba już długo obecna w piłce i świadoma tego, że żeby chłopak, którego interesy reprezentuje mógł się rozwijać musi ciężko pracować, to taki manager nam w żaden sposób nie przeszkadza.
Jaką rolę w kontekście kształtowania się młodego piłkarza odgrywa wychowanie w domu?
Chłopcy do naszej Akademii trafiają z różnych regionów Polski, z różnych środowisk i z różnych domów. Wspominałem Tobie o szczerości w kontaktach z rodzicami. To ona zapewnia nam informację, że w domu dzieje się coś złego. Czasami chłopak na treningach gaśnie, jest nieskoncentrowany, słabszy niż zwykle. Nie chce nam powiedzieć co jest tego przyczyną. A może się okazać, że w domu jest jakaś choroba, nastąpiło tragiczne zdarzenie i że on po prostu potrzebuje kilku dni wolnego, żeby pojechać do rodziny i z nią pobyć. Stąd ta wspomniana szczerość na linii rodzic-akademia jest kluczowa.
Trafiają do Was kandydaci na piłkarza, którzy mają kilkanaście lat. To wiek, kiedy do głowy przychodzą głupie rzeczy. Pierwszy przykład z brzegu? Wykluczenie Waszych zawodników Oskara Tomczyka i Filipa Wolskiego z mundialu do lat 18, po tym, jak łamiąc regulamin kadry, pili alkohol. Co w takich sytuacjach robi Akademia?
Z obu chłopcami jesteśmy już po rozmowach. Oni już teraz mają świadomość jak nieodpowiedzialne było ich zachowanie i jaką szkodę nim wyrządzili sobie, ale też wizerunkowi klubu. Jesteśmy umówieni także na spotkanie z ich rodzicami. Konsekwencje będą wyciągnięte, ale to, jakie one będą pozostaje tajemnicą klubu. Ważne w takich przypadkach jest to, żeby chłopaków, którzy popełnią taki błąd, jak Oskar czy Filip nie dobijać, bo można zniszczyć im karierę. Stąd ważna rola nas wychowawców, ale i psychologów, do których mogą się zgłosić wszyscy chłopcy trenujący w Akademii we Wronkach.
Duży nacisk kładziecie na trening, rozwój sportowy. A czy nauka, szkoła też jest ważna, czy jest to tylko dodatek do piłki?
Od roku mamy prywatną Szkołę Mistrzostwa Sportowego, w której plan jest tak skonstruowany, żeby nauka nie kolidowała z treningiem. A dla nas edukacja jest ważna, dlatego monitorujemy wyniki w nauce. Absolutnym minimum jest to, żeby chłopcy z Akademii mieli co najmniej zdaną maturę. Wychowujemy nie tylko piłkarzy, ale i ludzi. Nie każdy z naszej Akademii będzie żył z piłki, a nauka to furtka na przyszłość. Poza tym dziś nie ma głupich sportowców. Szatnia piłkarska pierwszego zespołu Lecha składa się z inteligentnych ludzi, którzy muszą łapać w mig informacje, które dostają, przeanalizować je i wdrożyć. Muszą też umieć radzić sobie, gdy coś na boisku nie idzie. Dlatego obok piłki stawiamy na edukację, podpierając ją psychologią.
Ile dla rozwoju chłopców w Akademii znaczy otwarte przed rokiem Centrum Rozwojowo-Badawcze?
Najlepiej odpowiedzą Ci na to pytanie pewnie sami chłopcy, którzy z niego korzystają. Stworzyliśmy im świetne warunki, gdzie mogą wypoczywać na poziomie pięciogwiazdkowego hotelu, mogą przeprowadzać trening siłowy czy indywidualny w Skill Lab. Wszystko to na najwyższym poziomie, którego absolutnie nie mamy co się wstydzić porównując podobne ośrodki w Europie. Zresztą ten nasz we Wronkach powstał jako efekt wizyt w blisko 20 akademiach Europy i po spotkaniach z profesjonalistami, dyrektorami i prezesami tych miejsc. Dziś we Wronkach nasi chłopcy mają cieplarniane warunki do rozwoju swoich umiejętności.
Kiedyś powiedziałeś mi, że żeby spod tego klosza młodzi wyszli, wypożyczacie ich do słabszych drużyn niż Lech.
To prawda. Wypożyczenia do innych klubów służą nie tylko nabraniu doświadczenia boiskowego, taktycznego, ale też życiowego. Bo w nowym klubie, do którego jest się wypożyczonym trzeba pokazać, że jest się dwa razy lepszym zawodnikiem niż mój rywal z danego miasta. Poza tym nasz zawodnik przychodzi z łatką Lecha Poznań, a to też waży, wierz mi. Przez wypożyczenia nasi chłopcy stają się facetami. I to nie jest moja opinia, ale opinia tych, którzy tę drogę przeszli, stając się jak Gumny czy Skóraś, ważnymi zawodnikami Lecha, a potem piłkarzami europejskich klubów.
Mówisz, że herb Lecha waży. Dla wychowanków musi też ważyć debiut na stadionie przy ul. Bułgarskiej w obecności 25-30 tys. kibiców.
Taki debiut to dla wychowanka ogromne obciążenie psychiczne. Zawsze powtarzamy naszym chłopakom, żeby grali swoje i nie przejmowali się tym, co może wydarzyć się na boisku. Żeby każde nieudane zagranie traktowali jako naukę, z której muszą wyciągnąć wnioski. Żeby w głowie zostawało im to, co zrobili dobrze, a nie jaki błąd popełnili.
Do debiutu w dorosłym Lechu przygotowujemy chłopaków wcześniej. Zawsze mamy wyselekcjonowaną grupę, której robimy testy pod kątem przydatności dla pierwszego zespołu. Potem kilku z nich trenuje z pierwszym Lechem, poznają zawodników, aklimatyzują się. Ogromną rolę w tym aspekcie odgrywają piłkarze pierwszej drużyny, a że są inteligentni, to ułatwiają młodym to wejście. Wiedzą, że szkolimy najlepiej w kraju i że jeden czy drugi chłopak może stać się za jakiś czas ważnym ogniwem i pomóc drużynie. Poza tym w sztabie pierwszego zespołu jest też Dariusz Dudka, który we Wronkach grał i pracował i doskonale zna warunki w jakich wychowujemy w Akademii.
Mówisz o spokojnym wejściu w pierwszy zespół, aklimatyzacji. Patrząc na Filipa Marchwińskiego, chyba nie ma gotowego szablonu na to, kiedy wielki talent odpali piłkarsko.
Filip w pierwszym zespole zadebiutował bardzo szybko. On jest przykładem, jak ważna jest konsekwentna praca i nie słuchanie opinii z zewnątrz. Filip miał świetne wejście, ale formę pokazał dopiero w zeszłym sezonie. Przez ten czas, gdy mu nie szło, gdy był krytykowany, dużo z nami rozmawiał. Nasi trenerzy, psycholodzy rozmawiali nie tylko z nim, ale i z jego rodzicami. On, podobnie, jak jego rodzice, uwierzyli nam, że ma na tyle duże umiejętności, że gdy nabierze pewności siebie, a trener na niego postawi, to odpali. I tak się stało. Potrzebował czasu, dostał go, a teraz wszyscy: klub, kibice i sam Filip są zadowoleni z tego, jak gra.
Innym przykładem jest Michał Gurgul. Jeszcze pól roku temu trenował w Akademii, nie myśląc, że jego kariera może się tak szybko rozwinąć i że za chwilę będzie grał w pierwszym zespole. Czas tu jest kluczowy. Każdy zawodnik potrzebuje go w innym wymiarze, ale też każdy musi być gotowy do tego, że może dostać szansę w pierwszym Lechu.
Swego czasu jeszcze przed wyjazdem Dawida Kownackiego do Sampdorii głośno było o ogromnych pieniądzach, jakie jako nastolatek dostawał co miesiąc za grę. Co zrobić, by przy takich zarobkach młodym chłopakom nie przewróciło się w głowie?
Znowu wspomnę o rozmowach, które są kluczowe. W Akademii są trenerzy, byli piłkarze tacy, jak Łukasz Trałka, Grzegorz Wojtkowiak, Maciek Wilusz czy ja, którzy też swoje zarobili. Mamy też księgowość. Wszyscy jesteśmy otwarci, żeby dobrze doradzić, jak te pieniądze z głową zainwestować.
Pamiętam, jak rozmawialiśmy zaraz po podpisywaniu przez Filipa Wilaka profesjonalnego kontraktu z Lechem. Czy Filip ma potencjał do bycia drugim Kubą Kamińskim?
To jest historia podobna do Filipa Marchwińskiego. Filip Wilak do pierwszego zespołu podchodził trzy razy i dopiero za trzecim się załapał. Znów trzeba było czasu. Zaufał nam i w drugim zespole zagrał bardzo dobrą rundę, gdzie strzelił kilkanaście goli. Do seniorskiej piłki wchodził powoli, ale to była jego droga. Zagrał ostatnio w Pucharze Polski z Zawiszą w Bydgoszczy i strzelił dwa gole. W Ekstraklasie nie pokazał jeszcze pełni swojego talentu, ale jak odblokuje głowę i zacznie gra tak, jak we Wronkach, to już w przyszłym sezonie będzie mocnym punktem na pozycji młodzieżowca w pierwszym zespole.
Maksymilian Dziuba będzie szefem środka pola Kolejorza w niedalekiej przyszłości?
„Dziubik” to jedna z naszych perełek. Ma bardzo dobrą lewą nogę, świetny przegląd pola. Piłkarsko jest bardzo uzdolniony. Na razie trenuje z pierwszym zespołem. Będzie dostawał wiele minut, żeby pokazać swój potencjał. Bardzo liczymy na to, że go pokaże!
Na koniec pytanie o charakterystykę Kornela Lismana, który wobec wyrzucenia jego kolegów z kadry na mundial do lat 18 ma szansę, jak zgodzi się FIFA, na grę na tym turnieju.
Testowaliśmy go już trzy lata temu w poznańskiej Akademii. Wtedy na tle naszych chłopaków nie pokazał się z dobrej strony, ale byliśmy w kontakcie z jego rodzicami i monitorowaliśmy jego rozwój. W zeszłym roku w zespole U17 w Centralnej Lidze Juniorów jako ofensywny gracz strzelił 31 goli. Widzieliśmy, że jego kariera rozwija się bardzo płynnie. W lipcu dołączył do drugiego zespołu, pomijając rozgrywki do lat 19. To był dla niego nie lada przeskok, a mimo to pokazał, że daje radę. Zadebiutował w seniorskiej piłce, strzelił gola, a teraz jeśli zgodzi się FIFA ma szansę zadebiutować na mundialu. Rozmawiałem z nim w poniedziałek przy okazji testów pod kątem pierwszej drużyny, jest pełen nadziei, że jego sen się zrealizuje.
fot. P.Szyszka/Lech Poznań
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.