reklama

Poznański alpinista na wózku - marzy o samodzielności i zbiera środki na sprzęt. "Mam w sobie ogromną potrzebę wolności"

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor: | Zdjęcie: Michał Kubiak

Poznański alpinista na wózku - marzy o samodzielności i zbiera środki na sprzęt. "Mam w sobie ogromną potrzebę wolności" - Zdjęcie główne

Życie kuzyna byłego trenera Magdy Linette zmieniło się w jednej chwili. Teraz potrzebuje pomocy, by wrócić do aktywności | foto Michał Kubiak

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

PozostałeGóry nauczyły go determinacji i odwagi. Dziś Michał Kubiak, kuzyn Jakuba Rękosia - byłego trenera Magdy Linette, wykorzystuje te cechy w najtrudniejszej wspinaczce - walce o sprawność po chorobie, która nagle zmieniła jego życie. Potrzebuje wsparcia, by odzyskać wolność i móc dalej spełniać marzenia.
reklama

Pasja do gór od dzieciństwa

Jeszcze niedawno zdobywał alpejskie szczyty, przemierzał Tatry i z pasją opowiadał o wspinaczce. Dziś Michał Kubiak z Poznania, mąż i ojciec dwójki dzieci, zmaga się ze skutkami ostrego poprzecznego zapalenia rdzenia kręgowego. Choroba odebrała mu władzę w nogach, ale nie zabrała marzeń ani miłości do życia. Michał walczy o samodzielność - potrzebuje specjalistycznego wózka i samochodu, by móc dalej realizować swoją pasję i być aktywnym ojcem oraz mężem.

reklama

- Byłem i pozostaję przede wszystkim mężem oraz ojcem dwójki dzieci - to zawsze było i będzie dla mnie najważniejsze. Od blisko dwudziestu lat prowadzę firmę, w której realizuję swoją pasję do gór i podróży. Zajmuję się sprzedażą sprzętu i odzieży potrzebnej do turystyki, wspinaczki górskiej i narciarstwa. Góry to całe moje życie - mówi w rozmowie z nami.

Jego przygoda z górami zaczęła się dość wcześnie i można powiedzieć, że była to miłość od pierwszego wejrzenia.

- Gdy miałem siedem lat, po raz pierwszy pojechaliśmy do Szczyrku. Od tamtej chwili oszalałem na punkcie gór. Tatry do dziś są dla mnie miejscem wyjątkowym - wracałem tam tak często, jak tylko mogłem, nieraz po kilka razy w roku. To tam zabrałem swoją dziewczynę, a później żonę, gdy mieliśmy zaledwie po szesnaście lat, i udało mi się zarazić ją miłością do gór. W Tatrach pisałem też pracę magisterską, zgłębiając geologię skał eoceńskich. Tam również zabraliśmy nasze dzieci, gdy były małe, by pokazać im piękno dzikiej natury - dodaje.

reklama

Wspinaczka, narciarstwo, rower górski - to była jego codzienność i najlepsza forma odpoczynku. 

- Sporty związane z górami były dla mnie najlepszą formą odpoczynku. Fizyczne zmęczenie oczyszczało głowę i regenerowało psychicznie. Ciało bywało obolałe, ale dusza zdrowiała. Zjazd rowerem górskim z dużą prędkością po szutrowej drodze uczył skupienia – liczyło się tylko to, by bezpiecznie dotrzeć do celu. Podobne uczucie dawały mi narty. Jednak największą i najpiękniejszą formą odreagowania była wspinaczka. To zupełnie inny wymiar – cisza przerywana tylko własnym oddechem, poczucie maleńkości wobec ogromnych ścian skalnych i niezwykłe piękno krajobrazu. W otoczeniu górskich urwisk czułem się naprawdę wolny - opowiada

reklama

Choroba, która zmieniła wszystko

W marcu 2024 roku życie Michała zmieniło się w jednej chwili. Podczas wyjazdu do Dolomitów pojawiły się pierwsze objawy choroby.

- Nogi przestały działać. Nie byłem w stanie wykonać nawet najmniejszego ruchu, straciłem też poczucie granic własnego ciała. Karetka zabrała mnie na SOR, skąd trafiłem na oddział neurologii. Diagnoza brzmiała: ostre poprzeczne zapalenie rdzenia kręgowego. Lekarzom nie udało się ustalić jednoznacznej przyczyny choroby. Prawdopodobnie wywołała ją infekcja wirusowa – miesiąc wcześniej miałem jedynie stan podgorączkowy i lekki katar. Okazało się jednak, że nie trzeba być poważnie chorym, by doszło do zapalenia rdzenia. Czasem wystarczy drobna, a nawet bezobjawowa infekcja - mówi Michał Kubiak.

reklama

Początkowo pojawiła się nadzieja - pierwsze ruchy, pierwsze kroki z pomocą rehabilitantów. Jednak po dwóch miesiącach nastąpił regres. Dziś Michał porusza się na wózku.

- Życie zmieniło się całkowicie. Jadąc na wózku patrzę pod koła, a nie przed siebie. Krawężniki, progi czy źle spasowane przystanki to codzienne przeszkody. Musiałem też nauczyć się prosić o pomoc, co nie było łatwe. Ale ludzie są niezwykle życzliwi - często pomagają jeszcze zanim zdążę poprosić - dodaje.

Codzienność na wózku i walka o samodzielność

Mimo trudności Michał zachował sportowego ducha. Każdy dzień wypełnia mu rehabilitacja - średnio cztery godziny ćwiczeń, zajęcia z rehabilitantem, joga i treningi z rodzicami.

- Wstaję koło 7.00. Toaleta poranna i czynności fizjologiczne zajmują mi koło dwóch godzin (...) O 10.00 godzinna sesja z rehabilitantem. Kolejne pół godziny ćwiczę sam. Następnie pracuję przy laptopie. Praca nadaje sens życiu zwłaszcza kiedy jest się w dołku. Cieszę się, że mam ten przywilej, że pomimo choroby mogę nadal robić to co robiłem. W mniejszym zakresie ale jednak. Po pracy godzinna drzemka zalecana w chorobach neurologicznych. Koło 17.00 przychodzą rodzice, którzy rehabilitują mnie na podstawie ćwiczeń, których nauczyłem się w ośrodkach rehabilitacyjnych. Wieczór jest już dla mnie. Spędzam go różnie. Staram się jak najwięcej wychodzić z domu. Często bywam w kinach. Preferuję kameralne, studyjne kina. Na pochwałę zasługuje poznańskie kino Muza, które jest idealnie przystosowane dla osób na wózkach. Absolutny wzór do naśladowania - tłumaczy.

Marzenia, które wciąż dają siłę

Teraz zbiera środki na specjalistyczny sprzęt - profesjonalny wózek, przystawkę elektryczną oraz samochód dostosowany do potrzeb osoby z paraliżem nóg. 

- Mam w sobie ogromną potrzebę wolności. Z tego też powodu od samego początku choroby robiłem wszystko aby być samodzielny i niezależny od innych. Nie chcę być obciążeniem dla rodziny. Samochód to kolejny krok do samodzielności. Dzięki niemu nie będę musiał prosić o podwózkę, tylko sam wyjadę w góry czy do lasu. A przystawka elektryczna pozwoli mi dotrzeć tam, gdzie dziś nie mam szans – na leśne ścieżki, strome podjazdy, punkty widokowe. Wózek z kolei to absolutna podstawa, bo tylko specjalistyczny sprzęt pozwala uprawiać sport i daje poczucie bezpieczeństwa - podkreśla.

Michał nie przestaje jednak marzyć i nadal chce spędzać czas aktywnie.

 - Trekkingu w Himalajach już nie zrobię i nie zdobędę kolejnego szczytu w Alpach. Ale skupiam się na tym co mogę zrobić a nie na tym czego nie mogę. Nadal mogę objechać całą Islandię dookoła czy dojechać do wielu schronisk w Tatrach Polskich i Słowackich. Wjazd na Śnieżkę też wiem, że jest możliwy na specjalnym rowerze, który można wypożyczyć. Dopóki głowa i ręce sprawne to jest o czym marzyć - mówi Michał Kubiak.

Najważniejsze jednak pozostaje szczęście jego rodziny i nadzieja na poprawę zdrowia: „Gdybym mógł choćby stanąć o własnych siłach, wiele czynności byłoby łatwiejszych. Mam uszkodzone nerwy w rdzeniu, ale nie przerwany rdzeń, więc teoretycznie cień szansy istnieje. Znam historie ludzi, którzy wstali po kilku latach. Nadzieja i wiara czynią cuda - jak mawia mój rehabilitant. I tego się trzymam"

Każda wpłata na zbiórkę przybliża Michała do odzyskania niezależności. Bo choć góry dziś wyglądają inaczej niż dawniej, jego droga wciąż prowadzi w stronę wolności. Zbiórka organizowana jest na portalu siepomaga.pl. Link znajdziecie TUTAJ.

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ

Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM

e-mail
hasło

Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

Komentarze (0)
Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama
logo