W porównaniu z sobotnim meczem w składzie zabrakło Oliwii Wronieckiej, wróciły natomiast Wiktoria Pospieszna, która na mecz przyszła prosto z sali egzaminacyjne,a także Alicja Kobus. Początek meczu należał do Kozic, jednak nie udało się tej przewagi przekuć na bramkę. Pierwsza w meczu padła po prostym błędzie, stracie krążka we własnej tercji, który podjęła Anna Kot, strzelając prosto pod poprzeczkę. Ona również podwyższyła prowadzenie Unii, wykańczając długie oblężenie bramki strzeżonej przez Marzenę Karczewską. Kozice zdołały jednak szybko odpowiedzieć – indywidualną akcję lewym skrzydłem Emilii Stankiewicz zakończonym strzałem w parkany dobiła stojąca pod bramką Marta Krzyżanowska. Jeszcze w pierwszej tercji poznanianki miały szansę na wyrównanie, jednak po raz czwarty w ten weekend wybrzmiał metaliczny dźwięk trafienia krążkiem w obramowanie bramki.
Druga kwarta była bardzo wyrównana i obie drużyny miały szansę na zmianę wyniku. Chwilami wydawało się wręcz, że Kozicom w obronie pomagają siły nadprzyrodzone, które ratują je przed stratą kolejnej bramki. W ataku tego metafizycznego wsparcia nie dało się wykorzystać, gdy krążki po strzałach poznanianek latały dwa metry nad taflą. W ostatnich minutach szczęście jednak się odwróciło – Anna Zaborska umieściła krążek w bramce Kozic, natomiast gdy na minutę przed końcem tej części spotkania Alicja Kobus na kolanach starała się strzelić gola kontaktowego, bramka nie przyjęła krążka jak zaczarowana.
Do trzeciej tercji Kozice przystępowały ze świadomością, że aby uniknąć odpadnięcia z play-offów, muszą strzelić co najmniej cztery bramki. W porównaniu z drugą tercją, strzały były już kierowane w światło bramki, jednak czy to dwukrotnie po uderzeniach Alicji Kobus, czy też po akcji Anastassii Myroniuk, krążek wyłapywała Anna Pieczyk. Krążka do bramki nie przepuściła też już Marzena Karczewska, co jednak oznaczało drugą w ten weekend porażkę z Unią Oświęcim 1:3 i koniec walki w Tauron Lidze Hokeja Kobiet.
Powiem zupełnie szczerze – drużyna z Oświęcimia zasłużyła sobie na ten awans. Z przebiegu tych dwóch meczów moglibyśmy wywnioskować, że ciągle brakuje nam skuteczności, zimnej krwi. Te mecze były wyrównane i po prostu Oświęcim był skuteczniejszy, wykorzystywał swoje sytuacje, stąd awans do półfinału. Oczywiście, jest nam przykro, ale kiedy rozpoczynaliśmy sezon we wrześniu, to naszym założeniem było w ogóle wystartować w lidze. Zadzwiająco dobrze nam ten sezon zasadniczy poszedł, a wiadomo, że apetyt rośnie w miarę jedzenia. Ale też zderzyliśmy się z tą rzeczywistością play-off, która jeńców nie bierze i tutaj trzeba dużo doświadczenia i konsekwencji, żeby w meczach, gdzie albo się przechodzi, albo odpada, wytrzymać tę rywalizację psychicznie i umieć przeważyć te mecze na swoją korzyść. W tym roku się nie udało, ale trzeba szukać pozytywów – drużyna jest bardzo młoda i ciągle jest pole do pracy, do podnoszenia poziomu. Wiadomo, że trzeba teraz w szatni otrzeć łzy, bo każdy reaguje emocjonalnie, ale potem trzeba zrobić analizę i wziąć się do roboty
- podsumował po meczu trener Paweł Mateja.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.