W Lechu się nie przebił
W 2018 roku Zaręba został zauważony przez skautów Lecha Poznań i trafił do jednej z najlepszych akademii piłkarskich w Polsce. Już rok później sięgnął po wicemistrzostwo Polski juniorów młodszych, występując w finale Centralnej Ligi Juniorów U-17 przeciwko Legii Warszawa. W kolejnych sezonach regularnie występował w młodzieżowych zespołach Kolejorza oraz zanotował jeden mecz w rezerwach Kolejorza.
Ten etap kariery zakończył się jednak przedwcześnie. Jak sam przyznaje, zawodnicy pierwszego zespołu zbyt często schodzili do drużyny rezerw, przez co nie miał realnych szans na regularną grę. W efekcie w 2022 roku musiał opuścić Lecha Poznań. Był to dla niego moment pełen wątpliwości, ale jednocześnie towarzyszyło mu wewnętrzne przekonanie, że jego sportowa historia jeszcze się nie kończy. Odchodząc z Wronek, wierzył, że sukces wciąż jest możliwy - choć wówczas nie przypuszczał, że przybierze on formę mistrzostwa świata.
- Wiedziałem, że osiągnę jakiś sukces - nie potrafiłem jednak wtedy nawet sobie wyobrazić, że będzie nim mistrzostwo świata. Samo odejście było momentem, które nauczyło mnie pokory. Kiedy musisz szukać nowej drogi, wiele rzeczy przewartościowujesz - mówi w rozmowie z nami, Oliver Zaręba.
Poszukiwanie swojej drogi
Kolejnym przystankiem w karierze Zaręby była Lechia Gdańsk. Do przenosin przekonał go przede wszystkim trener Łukasz Jankowski, który mocno zabiegał o jego usługi. Mimo to zawodnikowi nie udało się na stałe przebić do pierwszego zespołu. Po kilku występach nadszedł czas refleksji oraz potrzeba podjęcia jednej z najtrudniejszych decyzji w sportowej karierze - zmiany dyscypliny.
Prawdziwy przełom nastąpił w 2024 roku, gdy został zawodnikiem Futsalu Świecie. Początki miał wręcz imponujące: w czterech pierwszych meczach zdobył siedem bramek, co szybko zaowocowało powołaniem do reprezentacji Polski w futsalu. Na parkiecie błyskawicznie udowodnił, że posiada spore umiejętności - jego dynamika, wszechstronność oraz mocne uderzenie stały się znakami rozpoznawczymi.
- Decyzja o zmianie dyscypliny nie była łatwa, ale w pewnym momencie poczułem, że potrzebuję świeżego impulsu. Futsal dał mi nowe możliwości, zmienił sposób myślenia o grze i pozwolił wykorzystać atuty, które wcześniej nie zawsze były widoczne. To była najlepsza decyzja, jaką mogłem podjąć w tamtym momencie - dodaje Zaręba.
Debiutant w drodze po złoto
Dobra forma w rozgrywkach ligowych zaowocowała powołaniem do reprezentacji Polski w socca na mistrzostwa świata w Cancun. Zaręba poleciał do Meksyku jako debiutant i doskonale zdawał sobie sprawę ze swojej roli w zespole.
- Wiedziałem, że nie będę grał w pierwszej szóstce. Liczyłem na minuty i chciałem jak najlepiej je wykorzystać. W turniej wprowadziłem się dobrze i czułem, że jestem w dobrej dyspozycji - podkreślił.
Z każdym kolejnym meczem czuł, że turniej „układa się” pod względem dyspozycji fizycznej i mentalnej całego zespołu.
- Tak naprawdę turniej zaczął się dla nas od meczu z Omanem. Wiedzieliśmy, że jesteśmy w dobrej formie i że możemy celować w mistrzostwo. Bramka z Omanem była jedną z kluczowych - przyznaje bez wątpliwości.
Gol, który zmienił wszystko
Spotkanie 1/8 finału z Omanem okazało się jednym z kluczowych momentów mistrzostw. W 27. minucie Oliver Zaręba otrzymał piłkę przed polem karnym i bez wahania oddał mocny, precyzyjny strzał przy słupku. Gol na 2:1 dał Polsce prowadzenie i otworzył Biało-Czerwonym drogę do ćwierćfinału. Poniżej można zobaczyć jego trafienie:
Historyczny finał w Cancun
Reprezentacja Polski konsekwentnie realizowała swój cel i dotarła do wielkiego finału, w którym zmierzyła się z gospodarzami, czyli Meksykiem. Do przerwy Biało-Czerwoni przegrywali 0:1, jednak w drugiej połowie pokazali charakter. Dwa gole Norberta Jaszczaka oraz trafienie Dawida Lincy dały Polsce zwycięstwo 3:1 i pierwsze w historii mistrzostwo świata w socca.Sam turniej, jak podkreśla Zaręba, był zorganizowany na bardzo wysokim poziomie.
Były zawodnik Lecha Poznań przyznaje, że zdobycie złota w takiej scenerii zostanie z nim na całe życie. Dla Olivera Zaręby to nie tylko największy sukces sportowy, ale również potwierdzenie, że nawet po kontuzjach, rozczarowaniach i zmianie kierunku można świętować wielkie sukcesy.
Komentarze (0)