reklama

Poznaniak podejmie się ekstremalnego wyzwania kajakarskiego. "Startujemy, żeby przekroczyć kolejną granicę wytrzymałości"

Opublikowano:
Autor: | Zdjęcie: Jakub Zwoliński/archiwum prywatne

Poznaniak podejmie się ekstremalnego wyzwania kajakarskiego. "Startujemy, żeby przekroczyć kolejną granicę wytrzymałości" - Zdjęcie główne

Już wkrótce poznaniak wyruszy w wymagającą podróż. | foto Jakub Zwoliński/archiwum prywatne

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

KajakarstwoW Poznaniu nie brakuje miłośników wymagających, sportowych wyzwań. Jednym z nich jest bez wątpienia Kuba Zwoliński, który przygotowuje się do nadchodzącego ekstremalnego wyścigu Yukon 1000. Wyczynowiec twierdzi, że to test ludzkich granic wytrzymałości, a w rozmowie z nami opowiada o szczegółach swojej wyprawy.
reklama

Wyścig Yukon 1000, w którym wystartuje Kuba Zwoliński wraz ze swoim partnerem Maciejem Moskwą, rozpocznie się 10 lipca na dalekiej północy w Kanadzie. Para Polaków, jako pierwsza w historii będzie musiała się przeprawić przez najdłuższą trasę na świecie. Prowadzi ona od Whitehorse w Kanadzie aż po interior Alaski, a jej dystans wynosi aż 1600 kilometrów. Zawodnicy mają maksymalnie 10 dni na pokonanie drogi. Sprawę utrudnia fakt, że dziennie płynąć mogą jedynie przez... 18 godzin.

reklama

Kuba Zwoliński z Maciejem Moskwą dostając się do tego wyścigu już zapisali się w historii polskiego sportu outdoorowego. To prawdziwi eksperci od przetrwania. Nasz rozmówca, jest wprawiony w niemalże każdej survivalowej dyscyplinie: pokonywał 600-kilometrową trasę rajdu przygodowego w Kanadzie, ścigał się w 250-kilometrowym pustynnym biegu po Atacamie w Chile, brał udział w packraftowym wyścigu w Laponii oraz wspinał się na alpejskie szczyty. Jego ogromne doświadczenie w adventure racingu pozwala mieć nadzieję, że poznaniak dokona czegoś wielkiego na początku lipca.

Stawka tego wyścigu jest wysoka. Zawodnikom zależeć będzie nie tylko na zwycięstwie i przetrwaniu tej heraklejskiej próby, ale i pozyskaniu jak największych funduszy na zbiórkę onkologiczną, która znajduje się TUTAJ. Wyczynowcy mają nadzieję na to, że ich osiągnięcie zapewni pomoc potrzebującym.

reklama

Dlaczego warto się ścigać na Yukonie? "Startujemy, żeby przekroczyć kolejną granicę wytrzymałości

Skąd pojawił się pomysł na to, by wystartować w tak wymagającym i wyczerpującym wyścigu kajakowym jak Yukon 1000? 

Nadal aktywnie startuję w adventure racing i szukam nowych wyzwań. Kajaki od zawsze były dość integralną częścią każdego typu takich zawodów i zawsze lubiłem tę część. Od kilku lat przyglądałem się zawodom Yukon 1000 i wyglądało to na całkiem ciekawe wyzwanie. Wydawało mi się jednak dość zwariowane: ścigamy się w samych kajakach, czyli będzie długo i mokro. Jednak rok temu pojawił się pomysł, żeby to zrobić. Zainspirował mnie mój kolega, od którego dostałem sportowy kajak do pływania na płaskiej wodzie i zacząłem odkrywać przyjemność z pokonywania długich dystansów po rzekach i jeziorach.

reklama

Wyścig jeszcze się nie rozpoczął, a za wy już przeszliście przez jeden z jego trudniejszych etapów, czyli w ogóle awansowaliście na tę imprezę. Dostaliście się do startowej trzydziestki spośród tysięcy chętnych. Skąd taki rygor w kwestii uczestnictwa?

Myślę, że decydujące jest połączenie doświadczenia sportowego i survivalowego. Nie są to zawody tego typu, że jak nam się znudzi to ktoś przyjdzie i nas odbierze albo sami pójdziemy do domu. Jeśli coś się wydarzy albo trzeba będzie zrezygnować, no to zostajemy sami kilkaset kilometrów od cywilizacji i trzeba będzie sobie z tym poradzić. Myślę, że doświadczenie w połączeniu z chęcią rywalizacji i umiejętnościami radzenia sobie w nieprzyjemnym otoczeniu będzie bardzo ważne w tym wyścigu.

reklama

W jaki sposób udało wam się przekonać organizatorów, co do swoich umiejętności? Co szczególnie wyróżniłeś w swoim CV, które musiałeś przedstawić rekruterom?

Głównie sporo startów w adventure racingu. Również na poziomie Mistrzostw Świata, bo to zawsze są długie i ciężkie zawody. Wyróżniłem także swój udział w wyścigu packraftowym w Finlandii, bo warunki tam były zbliżone do Yukonu. Przez prawie 100 godzin w zespole z Krisem Muszyńskim wiosłowałem i chodziłem po Laponii. Dodatkowo na moją korzyść stało doświadczenie ratownika i wspinacza. Chodziło głównie o kwestie, które wychodzą poza temat stricte kajakowy. 

A mówiąc o kajakach, od początku swojej przygody w tym sporcie byłeś nastawiony na rekreację czy wiedziałeś, że chcesz kolokwialnie rzecz, ujmując "wycisnąć maxa" z siebie w tej aktywności? 

W moim przypadku to zawsze była rekreacja, ale taka ambitna. Nigdy nie pływałem w typowych spływach wycieczkowych. Pierwszą taką aktywnością związaną z kajakami, jaką pamiętam były 12-godzinne zawody. Potem były starty w rajdach przygodowych, gdzie kajaki były częścią tej wyprawy. Później pojawiło się także kajakarstwo górskie, które ma trochę innych charakter i tej adrenaliny jest najwięcej. Kajakarstwo sportowe zacząłem uprawiać dopiero na samym końcu i startowałem w ultramaratonach. Były one charakterystyką nawet podobne do Yukon 1000: liczyła się szybkość na długim dystansie. 

Słucham o twoich wymagających wyprawach, o tej ciągłej adrenalinie i balansowaniu na granicy wytrzymałości i zastanawiam, co ciebie motywuje do tego, by podejmować coraz trudniejsze próby. W czym odnajdujesz przyjemność w takich wyprawach?

To jest zawsze trudne pytanie. Przyjemność jest zawsze wtedy, gdy przekraczamy metę w takich wyścigach. Tak naprawdę startujemy, żeby przekroczyć kolejną granicę wytrzymałości. To nigdy nie jest łatwe i zakładanie, że nie będzie bolało i będzie miło jest bez sensu. Tak się nie da. Na takich zawodach prędzej czy później zadajemy sobie pytanie: "po co tu jesteśmy?". Pojawiają się myśli, że już nigdy więcej nie chcemy tu wracać. W praktyce jednak coś jest w psychice ludzi, którzy uprawiają sporty wytrzymałosciowe, że tego potrzebują. Dla mnie zawsze ważnym elementem jest obcowanie z naturą. Dla kogoś bieganie, pływanie czy wspinanie przez wiele dni może być nudne. Ja natomiast staram się trenować tak, żeby na każdym kilometrze cieszyć się terenem i okolicą przez, którą biegnę. To jest niesamowita nagroda. Ścigamy się w wyjątkowych, pięknych miejscach mając dodatkowo świadomość, że rywalizujemy również tam, gdzie niewiele osób ma szansę w ogóle być. To wszystko składa się w całość. 

Yukon nie oszczędzi wyczynowców. "Hipotermia jest bardzo realnym ryzykiem"

Yukon będzie dla ciebie rzeczywiście całkowicie nowym miejscem od strony przyrody i wyzwań, które się z nim wiążą? Pytam w kontekście waszego wolontariatu w GOPR, gdzie naturalnie jesteście zaznajomieni z terenami raczej górzystymi lub też zalesionymi. Sam mówiłeś, że byłeś również w Finlandii, która posiada podobną faunę. Czujesz, że wyruszysz w dobrze sobie znane miejsce?  

Na Yukonie już byłem, ale zimą. Wtedy było -40 stopni Celsjusza, a teraz może być +30 stopni. To będzie coś zupełnie nowego, ale też razem z Maciejem Moskwą spotykaliśmy się już wcześniej z cechami przyrody na Alasce. Spodziewamy się wielu zaskoczeń, ale wiemy, że sobie z tym poradzimy. Organizator również w to wierzy skoro nas wybrał. Nowością będzie z pewnością to, że będziemy płynąć tą rzeką. Również nawigacja będzie sporym wyzwaniem, ale nie jest to przeszkoda nie do przejścia. 

Czy jedziecie tam z własnym sprzętem i z własnymi kajakami, czy wszystko otrzymujecie na miejscu? 

Jedziemy z własnymi wiosłami, kamizelkami i jedzeniem. Kajak będziemy natomiast wynajmować, bo logistycznie przewiezienie go z Europy byłoby szalenie trudne. Startujemy w Whitehorse w Kanadzie i kończymy pośrodku niczego na Alasce. Transport kajaków w związku z przekraczaniem granic krajów byłby formalnym koszmarem. Kanadyjczycy mają dobrej jakości sportowe kajaki, które dobrze się nadają do tego typu wyścigów. 

Jaka jest charakterystyka tego kajaku, w którym będziecie płynąć w trakcie Yukon 1000? Będzie on wam towarzyszył cały czas od początku do końca w trakcie wyprawy, czy w pewnym momencie będziecie musieli go zostawić i ścigać się w inny sposób? 

Całość wyścigu jest na rzece. Zakładamy około 18 godzin na dobę w kajaku i 6 godzin przerwy. Im mniej czasu spędzimy na lądzie tym lepiej, bo każda minuta na wodzie to poruszanie się do przodu z nurtem rzeki. Sam kajak przypomina ten z rodzaju morskiego. Jest dość długi i ma charakter, tak jak wcześniej wspomniałem, sportowy. Nie ma wiele miejsca na bagaże, ale za to ma lepiej rozłożony środek ciężkości. 

Wspomniałeś o braku nawigacji, a i w regulaminie zawodów możemy przeczytać, że zasoby ekwipunku są bardzo ograniczone. Co możecie mieć ze sobą w tych ekstremalnych warunkach i co będziecie chcieli wykorzystać w trakcie wyprawy?

Wbrew pozorom możemy mieć dużo rzeczy. Nie możemy mieć w zasadzie tylko urządzeń, które umożliwiają nam na kontakt ze światem zewnętrznym, dzięki którym będziemy wiedzieć, gdzie jesteśmy w stawce. Strategia wyścigu polega na tym, żeby nie wiedzieć o tym, co się dzieje wokół wyścigu. Ograniczenia ekwipunku na Yukonie będą wynikać głównie z tego, że chcemy być jak najlżejsi. Każdy kolejny gram czy kilogram będzie spowalniał kajak i sprawiał problemy. Z drugiej strony musimy być jednak gotowi zarówno na upały, jak również na bardzo niskie temperatury. W przypadku złego przygotowania hipotermia jest bardzo realnym ryzykiem. Trzeba zatem zbalansować dobór sprzętu, żeby pomógł nam ukończyć bezpiecznie wyścig we względnym komforcie. 

Będziecie oszczędzać na jedzeniu, by mieć więcej miejsca w plecaku? Nastawiacie się na zbieractwo, bądź łowiectwo w trakcie wyścigu? 

Gdybyśmy byli turystami to oczywiście moglibyśmy się w coś takiego pobawić, ale jeśli chcemy się ścigać, wszystko musi być ultraszybkie i gotowe. Praktycznie większość naszej diety będą stanowić liofilizaty. Do tego dobierzemy też parę przekąsek, które będziemy jeść w drodze. Są to mimo wszystko bardzo szybko przygotowywane posiłki i do tego wygodne. Są dobrze zapakowane i nie pachną na tyle intensywnie, by ściągać dzikie zwierzęta z okolicy.

Dobrze, że mówisz o dzikich zwierzętach, bo na twojej stronie internetowej sporo pisałeś o tym, że widywałeś na trasach swoich wyścigów mniej lub bardziej niebezpieczne stworzenia. Realnie bierzesz pod uwagę spotkanie z grizzly'm w trakcie waszej wyprawy? Jesteś na to jakoś przygotowany?

Broń palna jest zakazana, ale na wypadek takiego spotkania mamy ze sobą gaz na niedźwiedzie. Z grizzly'm jest jednak jak z każdym innym zwierzęciem: najlepiej nie wchodzić sobie w drogę. W miejscu, w którym widzimy ślady niedźwiedzia lepiej zawrócić i wybrać inne miejsce na obóz. Pachnące jedzenie czy pastę do zębów trzeba tak zabezpieczyć, żeby żadne zwierzę tego nie wyczuwało. Te niedźwiedzie, które występują na Yukonie, czy Alasce nie są przyzwyczajone do ludzi. Nie traktują nas jako chodzącej jadłodajni, więc raczej nas omijają i nie chcą do nas podchodzić. W przypadku większych obozowisk wokół większych miast może być inaczej, ale tam, gdzie my będziemy się ścigać nie ma takiego zagrożenia. Nawet, jeśli do takiego spotkania dojdzie, trzeba zachować spokój i pamiętać, że to zazwyczaj zwierzęta obawiają się nas.

To byłby najgroźniejszy przeciwnik jakiego spotkałbyś w trakcie swojej kariery, czy masz inną bestię w swojej topce?

Zwierzęta nie są częstym problemem. O ile nie zaskoczymy ich w sytuacji, gdzie nie mają jak uciec, nie będą nas specjalnie atakować. Poza niedźwiedziami największe problemy, jeśli chodzi o zwierzęta sprawiają łosie i karibu (podobne do naszych europejskich reniferów). To też są wielkie zwierzęta, które jak poczują się zagrożone, mogą zaatakować. Niedźwiedzi nie ma tak dużo, ale trzeba uważać. Przekonałem się w obszarach tropikalnych, że problemem jest to co lata, kąsa, gryzie i wchodzi w różne części garderoby.

Czy kajakarze mają się czego bać? "Największym wyzwaniem są nasze głowy"

Zwierzęta ciebie nie przerażają, trasa jest ci w miarę znana, jesteście też dobrze przygotowani... a zatem co może być dla was największym wyzwaniem w trakcie wyścigu?

Największym wyzwaniem są nasze głowy. Musimy sobie poradzić z niedoborem snu, bo spania będzie bardzo mało. Musimy sobie poradzić również ze skrajnymi zmianami temperatur. Czeka nas także 18 godzin wiosłowania na siedząco w tej samej pozycji. Element psychiczny jest jednym z najcięższych wyzwań. Wycieczkę po rzece Yukon można sobie zrobić samodzielnie, turystycznie, ale robienie tego non stop na czas znacząco podnosi poprzeczkę. Nie da się w pełni fizycznie przygotować do tego, by płynąć 1600 kilometrów, ale można zoptymalizować technikę i całą resztę odgrywa głowa. Oczywiście mówię to zakładając, że nie pojawią się niespodziewane kontuzje czy awarie sprzętu, z którymi trudniej sobie poradzić. 

A jak mimo wszystko przygotowywałeś się do tego wyścigu pod kątem fizycznym? 

Na pewno w ostatnim roku wraz ze swoim partnerem zmieniliśmy nasze aktywności. Zredukowaliśmy treningi rowerowe, bieganie czy wspinaczkę na rzecz przyzwyczajenia się do ruchu kajakowego. W ramach przygotowań wystartowaliśmy również w kilku maratonach kajakowych. Jeden na Pilicy zdołaliśmy nawet wygrać w klasie "dwójek". 

Pomijając kwestie wcześniejszych zawodów kajakarskich, jak często trenowaliście do wyprawy na Yukon i przede wszystkim gdzie to robiliście? Pływaliście tutaj lokalnie w Poznaniu, czy jednak zdecydowaliście się na inne tereny?

Nadal mamy swoje życia zawodowe i rodzinne, także, gdy udało nam się potrenować cztery razy w tygodniu i wliczyć w to długie treningi w weekend to uznawaliśmy to za sukces. Oczywiście nadal trochę też biegaliśmy i jeździliśmy na rowerach. Maciek jest z Jaworzna także trenował na Wiśle i na pobliskich jeziorach. Ja natomiast trenowałem na Jeziorze Kierskim i na Warcie. Kierskie jest ciekawe, bo można sobie  mnożyć "pętelki" w trakcie treningu, a ponadto, gdy zawieje to warunki zmieniają się na prawieże morskie. Warta natomiast jest wygodniejsza: można wejść w dowolnym miejscu i płynąć tyle, ile się chce pod prąd i potem wracać. Zimą natomiast treningi stają się dobrą okazją do tego, by skutecznie bronić się przed hipotermią. 

W jaki sposób w tym nadchodzącym wyzwaniu może pomóc tobie akurat Maciej? Jakie jego cechy czy umiejętności sprawiły, że zdecydowałaś się podjąć współpracę właśnie z nim?

Z Maćkiem często w adventure racingach nie startowaliśmy, ale do tego typu zawodów, jak na Yukonie mamy wspólne podejście. Prawda jest taka, że cały nasz zespół jest zbudowany na bazie ludzi, którzy dobrze się ze sobą czują. Mając osiem osób w zespole, obojętnie w jakiej konfiguracji wystartujemy, to wiemy, że to będzie dobry czas. Mamy wspólne cele, potrafimy się komunikować i potrafimy sobie poradzić nawet, kiedy po dwóch lub trzech dobach bez spania robi się bardzo trudno i bardzo stresująco. To jest zawsze problem. Kiedy nie śpimy każdy robi się drażliwy i wtedy dopiero przychodzi czas na prawdziwy test tego, czy umiemy pracować w zespole.

Ale z jakiegoś powodu wybrałeś właśnie Macieja

To instruktor kajakarstwa nizinnego i górskiego. Ma też ogromne doświadczenie jako ratownik górski i wyróżnia się na tym tle w całej Polsce. Połączenie tego elementu oraz odpowiedniego wytrenowania fizycznego, pozwoli nam sobie poradzić sobie w trudnych sytuacjach. 

Ciekawi mnie aspekt bezsenności na trasie, o którym mówiłeś. W jaki sposób można wzmocnić się pod tym względem? Co zrobić, żeby to wyzwanie stanowiło mniejszy problem? 

Radziliśmy sobie z tym wiele razy, a można to zrobić pomagając sobie wzajemnie, kiedy dopadnie kogoś tzw. "sleep monster" jak to mówimy  w świecie rajdów. Każdy musi się z nim zmierzyć i bardzo ciężko wtedy się walczy z opadającymi powiekami. Wspólnie można go jednak pokonać, chociażby rozmawiając i mieć wystarczająco dużo tematów, by wciąż po drugiej lub trzeciej dobie mieć coś do powiedzenia. To pomaga. 

Stawka zawodów większa niż zwycięstwo. "Wyprawę łączymy ze zbiórką charytatywną"

Jak się czujesz z tym, że w trakcie takich ekstremalnych wyścigach jak Yukon, znajdujesz się po drugiej stronie barykady jako ratownik? Zwykle to ty ratujesz ludzi z opresji w trudnych momentach, a tymczasem sam, regularnie praktykujesz działania, które mogą zagrozić zdrowiu i bezpieczeństwu

Większość ochotniczych ratowników stanowią ci, którzy podejmują się wielu aktywności na granicy ryzyka. Znają je i często pomoc innym w górach jest taką formą aktywności. Wśród ratowników spotkasz wielu wyczynowców, wspinaczy i tych, którzy poza służbą naturalnie balansują na granicy. Takie wyścigi jak Yukon to nie jest rzut kością, podchodzimy do nich tak dobrze przygotowani jak tylko możemy, żeby to ryzyko mieć pod kontrolą. 

W naszej rozmowie, ale i w twoim bogatym CV często przewija się wątek górskich wyzwań. Tymczasem rzadko kiedy widzę twoje aktywności związane z wyścigami kajakarskimi na morzach i oceanach. Nie przeprawiałeś się jeszcze przez bezkresny błękit niczym Aleksander Doba

Może i na to przyjdzie czas. Na ten moment bardzo lubie krajobraz górski i rzeki, a może potem przyjdzie czas na morza i oceany. Czy jest to trudniejsze? Na pewno jest to inne, ale na chwilę obecną to nie jest w planach.

Zadałem to pytanie w kontekście twojej "niewytłumaczalnej miłości do pustyni". Skąd takie uczucia wobec tych miejsc? 

Ciężko mi to wytłumaczyć. To jest o tyle fascynujące miejsce, że z jednej strony jest puste, a z drugiej strony pełne życia. Chodząc, jeżdżąc lub biegając po niej samemu można doświadczyć tam czegoś zupełnie innego niż nawet w górach. Trudno mi wyrazić swoje odczucia względem tego miejsca, ale za każdym razem chętnie bym tam wrócił. 

Sądzę, że pustynia to dobre miejsce do nauki samoakceptacji, może nawet godzenia się samemu ze sobą. To okazja na poznawanie tego, jacy jesteśmy i jakie mamy myśli. Mówi się, że podróż jest czasami ważniejsza niż sam cel. Czy Yukon należy do takich miejsc, gdzie bardziej liczą się dla ciebie przeżycia niż samo zwycięstwo?

Tak głęboko nie traktuje tego wyścigu. Chcemy jak najszybciej dotrzeć do mety i wygrać, ponieważ całą naszą wyprawę łączymy ze zbiórką charytatywną na fundację onkologiczną. Mamy nadzieję zachęcić tych, którzy nam kibicują do tego, by wsparli tę zbiórkę. Mamy zatem parę powodów, by traktować zwycięstwo priorytetowo. Jeśli gdzieś tam wolniej popłyniemy lub coś się skomplikuje nadal możemy wygrać, by zebrać pieniądze na ważny cel. 

Czy poza Yukonem podejmiesz w tym roku jeszcze jedno, tak trudne wyzwanie podobnego kalibru?

Nie. W kolejnych dużych zawodach wystartuje w przyszłym roku. Będą to Mistrzostwa Świata w adventure racing.

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ

Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM

e-mail
hasło

Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

Komentarze (0)
Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama
logo