Jakie emocje towarzyszą Ci w związku z transferem do Lecha Poznań? Czy traktujesz to jako zwykły transfer, czy raczej ważny krok w Twojej karierze?
Bartłomiej Barański: To na pewno kolejny krok w mojej karierze, ale nie jest to zwykły transfer, jak każdy inny. Wracam do klubu, w którym już byłem i który znam. Może nie bardzo dobrze, ale jednak znam i mam do niego duży sentyment, bo lata spędzone w Akademii Lecha bardzo dobrze wspominam. Gdy pojawiło się zainteresowanie ze strony Lecha Poznań, czyli miejmy nadzieję przyszłego mistrza Polski, nie mogłem tego odrzucić. Od razu zaczęliśmy rozmowy i doszliśmy do porozumienia, co zaowocowało podpisaniem kontraktu.
Czy teraz przechodząc do pierwszej drużyny Lecha, czujesz, że masz coś do udowodnienia?
Bartłomiej Barański: Nie powiedziałbym, że mam coś do udowodnienia, bo odchodząc z Lecha, miałem dopiero 15 lat. Byłoby bardzo wcześnie myśleć wtedy o debiucie w pierwszej drużynie. Moja pierwsza styczność z seniorską piłką miała miejsce w Ruchu Chorzów. Teraz czuję, że jeśli dostanę szansę, to na pewno postaram się ją wykorzystać. I na pewno chciałbym, żeby Lech miał poczucie, że podpisanie kontraktu ze mną, to była dobra decyzja.
Do kulisów odejścia z Kolejorza zaraz wrócimy, ale najpierw chciałbym Ciebie zapytać - jakim byłeś piłkarzem w Akademii Lecha? Byłeś jednym z wielu czy wyróżniałeś się na tle innych?
Bartłomiej Barański: Poziom w Akademii był bardzo wysoki, bo grali tam najlepsi chłopacy z całej Polski. Mimo to uważam, że byłem jednym z wyróżniających się zawodników, bo udało mi się zadebiutować w U-18 jako 15-latek. Były ze mną wiązane nadzieje, o czym świadczyły rozmowy o mojej przyszłej ścieżce rozwoju, a także oferta kontraktu.
Dlaczego odszedłeś z Lecha Poznań? Słyszałem już wiele wersji. Pierwsza mówi o tym, że chciałeś podpisać krótszą umowę, a dyrektor Akademii, Marcin Wróbel chciał podpisać z Tobą dłuższą umowę. Kolejna mówi o tym, że twój tata chciał, abyś wrócił w rodzinne strony. Jak było?
Bartłomiej Barański: Nie, absolutnie rodzice nigdy na mnie nie naciskali. To była w stu procentach moja decyzja. Nie dogadaliśmy się w kilku kwestiach dotyczących proponowanej umowy. Istotną, na tamten moment, była dla mnie również możliwość podjęcia gry w piłce seniorskiej. Przeskok z juniorów U-17, czy U-19 to do seniorskiej piłki jest ogromny. Uznałem, że to dla mnie duża szansa, by trafić do seniorskiej drużyny i trenować z nią w tak młodym wieku. Taką sposobność dawała mi umowa z Ruchem Chorzów, który wtedy grał w pierwszej lidze. Oczywiście, miało też znaczenie, że mogłem wrócić na Śląsk i być bliżej domu.
Czy odejście z Lecha traktujesz jako błąd?
Bartłomiej Barański: Nie. Decyzja o przejściu do Ruchu była dobra. Szybko zadebiutowałem w pierwszej lidze, co dało mi wiele doświadczenia. Nie wiem, jakby się to potoczyło, gdybym został w Lechu, ale z perspektywy czasu uważam, że dobrze się stało. Swoją drogą zebranie nawet kilkunastu minut w pierwszej lidze w wieku 16 lat jest sporym osiągnięciem.
Czy trudno było Ci odnaleźć się w seniorskiej szatni?
Bartłomiej Barański: Generalnie jestem otwartą osobą i dodatkowo miałem wsparcie od wszystkich chłopaków, a w szczególności od Tomasza Foszmańczyka, wtedy jeszcze zawodnika, a dzisiaj dyrektora. Wziął mnie pod swoje skrzydła i pomógł mi wejść do szatni. Grał na tej samej pozycji co ja, więc otrzymałem od niego dużo cennych wskazówek.
Czy jest jakiś zawodnik, z którym grałeś w akademii, a który nie miał jeszcze okazji pokazać pełni swoich umiejętności w seniorskim futbolu?
Bartłomiej Barański: Było kilku wyróżniających się zawodników, takich jak Oskar Tomczyk, Filip Wolski czy Patryk Olejnik. Można powiedzieć, że to ikony Lecha w młodzieżowej piłce. Jednak w naszym wieku wszystko jest jeszcze przed nami i każdy ma szansę się rozwinąć w przyszłości. Jeśli ktoś potocznie mówiąc odpali za rok, czy dwa to nie będzie nic zaskakującego. Ważny jest czas, ponieważ jesteśmy na etapie ciągłego rozwoju.
Wracasz do Poznania, którego trenera z Akademii Lecha wspominasz najlepiej?
Bartłomiej Barański: Najlepiej wspominam trenera Marcina Kardelę, który teraz pracuje w Zagłębiu Lubin, oraz Jędrzeja Łągiewkę z Warty Poznań. Prowadzili nasz rocznik U-15 i zdobyliśmy wtedy wicemistrzostwo Polski. To był jeden z najlepszych okresów w mojej przygodzie z piłką.
Minęło już kilka lat od momentu, gdy byłeś zawodnikiem Akademii Lecha, a teraz wracasz do klubu jako bardziej doświadczony piłkarz. Powiedz, jak zmieniłeś się przez ten czas? Czego nauczyłeś się, przechodząc przez różne poziomy rozgrywkowe – od Odry Wodzisław, przez grę w Ruchu Chorzów, między innymi w Ekstraklasie?
Bartłomiej Barański: Rzeczywiście, od tamtej pory minęło około dwóch i pół roku i mogę powiedzieć, że ten czas był dla mnie ogromną lekcją. Przede wszystkim dojrzałem jako piłkarz – zarówno pod względem fizycznym, jak i mentalnym. Każdy trening, każdy kolejny sezon sprawiał, że stawałem się coraz pewniejszy siebie. Wiem, jak ważna jest cierpliwość i konsekwencja – nie zawsze dostawałem szanse od razu, ale nigdy się nie poddawałem. Pracowałem ciężko, czekałem na swoją kolej i kiedy przyszła, starałem się ją jak najlepiej wykorzystać. Dzięki temu dziś jestem w miejscu, które pozwala mi patrzeć z optymizmem w przyszłość.
Wspomniałeś o poprawie swojej fizyczności. Jak dokładnie nad tym pracowałeś?
Bartłomiej Barański: To była praca na dwóch płaszczyznach. Z jednej strony wiedziałem, że muszę się wzmocnić pod względem fizycznym – to naturalne, gdy jesteś młodym zawodnikiem, który chce rywalizować na wysokim poziomie. Treningi siłowe stały się dla mnie codziennością. Z drugiej strony zależało mi na utrzymaniu dynamiki i szybkości, bo one również są kluczowe w moim stylu gry. Od momentu przyjścia do Ruchu rozpocząłem indywidualne treningi, które mocno mi pomogły. Dzięki nim stałem się bardziej kompletnym zawodnikiem. Zwracam też bardzo dużą uwagę na styl odżywiania, a w tym wspiera mnie bardzo mama, bo zawodowo się tym zajmuje.
W pierwszym sezonie w Ruchu zagrałeś zaledwie 13 minut, po czym trafiłeś na wypożyczenie do Odry Wodzisław. Czy miałeś momenty zwątpienia? Czy pojawiły się myśli, że mogłeś podjąć złą decyzję?
Bartłomiej Barański: Nigdy nie traktowałem tego jako porażkę. Oczywiście, jako młody zawodnik chcesz grać jak najwięcej, ale byłem świadomy, że na początku nie dostanę wielu minut. Musiałem po prostu być cierpliwy i udowodnić swoją wartość. Wypożyczenie do Odry Wodzisław okazało się świetnym rozwiązaniem – tam mogłem się rozwijać, złapać pewność siebie i pokazać, że jestem gotowy na więcej. Po powrocie do Ruchu czułem, że mam czystą kartę. Byłem gotowy i wykorzystałem swoją szansę.
Po dobrym sezonie w Odrze Wodzisław zdobyłeś pięć bramek i trzy asysty. Czy wtedy poczułeś, że to jest moment, aby powalczyć o swoją pozycję w silniejszej lidze? Czy może miałeś obawy, że mimo dobrych statystyk nie dostaniesz prawdziwej szansy w Ekstraklasie?
Bartłomiej Barański: Po tamtym sezonie naprawdę mocno wzmocniłem swoją pewność siebie. Czułem, że jestem gotowy na większe wyzwania. Wiedziałem jednak, że nic nie dostanę za darmo. Po powrocie do Ruchu początkowo nie dostawałem wielu minut, ale konsekwentnie pracowałem i pod koniec sezonu zacząłem grać regularnie. Miałem szczęście, że w odpowiednim momencie nastąpiła zmiana trenera, a trener Janusz Niedźwiedź dał mi szansę. Myślę, że wykorzystałem ją dobrze i między innymi dlatego teraz jestem w Lechu.
Patrząc na obecny sezon, masz już pięć bramek w 1. lidze. Czy to Twój najlepszy sezon w karierze, czy jeszcze nie chcesz tego oceniać?
Bartłomiej Barański: Z jednej strony tak, bo gram regularnie i mam konkretne liczby, ale z drugiej strony – to dopiero początek mojej kariery. Każdy sezon to nowe doświadczenie, więc trudno je porównywać. Dopiero teraz mam okazję pokazać się na najwyższym poziomie przez pełny sezon, więc zobaczymy, jak to się rozwinie. Ale na pewno apetyt jest na więcej.
Zmieniamy temat – dostałeś powołanie do reprezentacji Polski U-19. Czy oczekiwałeś, że znajdziesz się na liście selekcjonera?
Bartłomiej Barański: Szczerze mówiąc, nie spodziewałem się tego, ale było to bardzo miłe zaskoczenie. Wieczorem dostałem telefon z informacją, że zostałem dowołany do reprezentacji U-19 i bardzo się z tego cieszę. Gra w kadrze to zawsze ogromne wyróżnienie, ale nie jest to coś, na czym się obsesyjnie skupiam. Podchodzę do tego z pokorą. Dla mnie najważniejsze jest, aby dobrze prezentować się w klubie – jeśli to robię, powołania będą przychodzić same.
Wracając do Lecha – jaką rolę będziesz odgrywał w drużynie? Wiadomo, że konkurencja w ofensywie jest duża. Czy klub przedstawił Ci konkretny plan na Twoją przyszłość?
Bartłomiej Barański: Tak, rozmawiałem na ten temat i wiem, że będę częścią pierwszego zespołu. Wszystko zależy jednak ode mnie – jeśli będę dobrze prezentował się na treningach i w sparingach, dostanę swoje szanse. Rywalizacja jest duża, ale to dla mnie motywacja do jeszcze cięższej pracy. Głównie widzę siebie na pozycji numer dziesięć, ale jestem gotowy na różne wyzwania.
Czy ktoś musiał Cię mocno przekonywać do powrotu do Lecha? Czy od razu wiedziałeś, że to właściwa decyzja?
Bartłomiej Barański: Nie musiałem się długo zastanawiać. Kiedy usłyszałem, że Lech się mną interesuje, bardzo się ucieszyłem. Wiedziałem, że to dla mnie świetna okazja i dobry krok w karierze.
Wiele osób było zaskoczonych, bo rzadko zdarza się, że Lech sięga po zawodnika, który wcześniej odszedł z Akademii. Odchodząc z klubu myślałeś, że nie będzie możliwości powrotu? Czy dla Ciebie oferta ze strony Kolejorza była niespodzianką?
Bartłomiej Barański: Tak, było to dla mnie zaskoczeniem. Tym bardziej cieszę się, że teraz otrzymałem taką szansę i mogę wrócić do klubu w nowej roli.
Były też plotki o zainteresowaniu innych klubów, na przykład Widzewa czy Motoru Lublin. Ile było w tym prawdy?
Bartłomiej Barański: Motor Lublin rzeczywiście wykazywał duże zainteresowanie i rozmowy były bardzo zaawansowane. W pewnym momencie wydawało się, że temat jest już zamknięty, ale na ostatniej prostej coś się nie udało. O Widzewie słyszałem jedynie z mediów - nie miałem żadnego kontaktu z ich strony. Rozmowy byłe też prowadzone z kilkoma innymi klubami ekstraklasowymi, ale finalnie zdecydowałem się podpisać kontrakt z Lechem.
Miałeś okazję porozmawiać z kimś ze sztabu szkoleniowego Lecha Poznań na swój temat?
Bartłomiej Barański: Nie, jeszcze nie. Natomiast rozmawiałem z Łukaszem Trałką i Wojtkiem Tabiszewskim. To wspaniali ludzie i bardzo chętni do pomocy.
Jakie stawiasz sobie indywidualne cele na pierwsze miesiące w Lechu Poznań? Nie chodzi mi o cele zespołowe, a raczej o Twoje osobiste ambicje i oczekiwania względem siebie.
Bartłomiej Barański: Przede wszystkim zależy mi na tym, aby jak najlepiej się prezentować na treningach i w meczach. Chciałbym swoją postawą zasłużyć na zaufanie trenera i otrzymać szansę gry w pierwszym zespole. To dla mnie kluczowy okres, bo powrót do Lecha traktuję jako ogromną szansę, którą muszę dobrze wykorzystać.
Lech ma duże szanse na udział w europejskich pucharach w przyszłym sezonie. Czy to jest dla Ciebie takie ukryte marzenie – nie tylko zagrać, ale może i stać się ważnym elementem zespołu w tych rozgrywkach? Czy na razie koncentrujesz się wyłącznie na swoim debiucie w pierwszym składzie i grą w ekstraklasie?
Bartłomiej Barański: Oczywiście, mam to w głowie i do tego będę dążył. Możliwość występu w europejskich pucharach to byłoby coś wyjątkowego, ale zdaję sobie sprawę, że najpierw muszę skupić się na tym, by w ogóle zapracować na miejsce w składzie. Jeśli Lech będzie grał na kilku frontach, to naturalnie zwiększy się liczba meczów, a co za tym idzie – szansa na to, że dostanę swoją okazję. Trzeba być gotowym na każdą ewentualność.
Poza boiskiem – jak wygląda Twój dzień? Masz jakieś pasje poza piłką?
Bartłomiej Barański: Obecnie jestem jeszcze w ostatniej klasie liceum, więc dużą część dnia poświęcam na naukę. Przygotowuję się do matury, więc po treningach, często mam korepetycje. Mój dzień wygląda mniej więcej tak: rano wstaję, jem śniadanie i jadę na trening. Po zajęciach czasami zostaję dłużej na siłowni, jeśli mam taką możliwość. Potem wracam do domu i siadam do nauki. Gdy mam wolne popołudnie lub weekend, spędzam czas z rodziną i znajomymi. Lubię też pograć na konsoli – głównie w Fifę i Call of Duty.
Jak spędzasz czas ze znajomymi? Wychodzicie gdzieś razem, czy raczej stawiacie na luźne spotkania w domu?
Bartłomiej Barański: Najczęściej idziemy gdzieś się przejść albo siadamy na kawę i po prostu rozmawiamy. Nie potrzebujemy wielkich atrakcji – ważne jest dla mnie po prostu spędzenie czasu w dobrym towarzystwie. Czasem też gramy razem na PlayStation. To taka odskocznia od codziennych obowiązków.
Możesz powiedzieć coś więcej o tym, w jaki sposób rodzice Cię wspierali na różnych etapach Twojej przygody z piłką?
Bartłomiej Barański: Rodzice od zawsze byli dla mnie ogromnym wsparciem. Nigdy nie naciskali, nie podejmowali decyzji za mnie – pozwalali mi samemu wybierać, ale jednocześnie zawsze mogłem na nich liczyć. To mama zabrała mnie na pierwszy trening do GKS-u Katowice, kiedy miałem pięć lat. Tata początkowo nie był przekonany, że to może się przerodzić w coś poważniejszego, ale z czasem zaczął mnie regularnie wozić na treningi, mecze i ćwiczył ze mną na boisku, aż w końcu w pełni zaangażował się w moją piłkarską drogę. Teraz jest na każdym moim meczu. Kiedy dostałem szansę w Akademii Lecha we Wronkach, to także dzięki nim mogłem się tam rozwijać. Mama, jako psycholog, pomogła mi zachować spokój i radzić sobie ze stresem. Wiem, że zawsze mogę na nich liczyć.
Masz jakiegoś zawodnika, na którym się wzorujesz? Kogoś, kto inspiruje Cię stylem gry lub podejściem do futbolu?
Bartłomiej Barański: Od zawsze podobał mi się styl gry Neymara – oczywiście mam na myśli wyłącznie to, co prezentuje na boisku. Poza boiskiem niekoniecznie chciałbym go naśladować (śmiech). Bardzo cenię też grę Barcelony – od dziecka kibicuję temu klubowi i wzorowałem się na wielu jej zawodnikach. Uwielbiam techniczną, kombinacyjną piłkę, więc naturalnie inspirowali mnie piłkarze, którzy reprezentują taki styl. Mam na myśli tutaj chociażby Xaviego, Iniestę, Messiego.
Na koniec – jakie jest Twoje największe marzenie, jeśli chodzi o karierę piłkarską? A może masz też jakieś osobiste, niezwiązane z futbolem?
Bartłomiej Barański: Jeśli chodzi o piłkę, to marzę o grze w jednym z najlepszych klubów Europy i zdobyciu jakiegoś wielkiego trofeum, jak Liga Mistrzów. Najlepiej w lidze hiszpańskiej. Oczywiście ogromnym zaszczytem byłoby także osiągnięcie sukcesu z reprezentacją narodową – to coś, o czym myśli każdy zawodnik. Jeśli chodzi o życie prywatne, to nie mam teraz jednego, konkretnego marzenia. Po prostu chcę rozwijać się jako człowiek i piłkarz, a co przyniesie przyszłość – zobaczymy.
Dziękuję Ci za rozmowę i życzę powodzenia zarówno w walce o awans do Ekstraklasy z Ruchem Chorzów, jak i w dobrym wejściu do Lecha Poznań. Trzymam kciuki za Twoje dalsze sukcesy.
Bartłomiej Barański: Dziękuję Ci bardzo.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.