Spędziłeś w Lechu Poznań sześć lat. Jak oceniasz ten okres w swojej karierze? Czy uważasz, że pobyt w Kolejorzu znacząco wpłynął na Twój rozwój?
Tak, bez wątpienia to właśnie w Kolejorzu rozwinąłem się najbardziej jako zawodnik. To tutaj dostrzeżono moje predyspozycje i dokonano kluczowej zmiany – przesunięto mnie na pozycję lewego obrońcy, na której gram do dziś.
Jakie były główne przyczyny spadku rezerw Lecha Poznań do III ligi?
Wydaje mi się, że kluczowe okazały się ostatnie mecze, które powinniśmy byli wygrać. Graliśmy dobrze, kontrolowaliśmy przebieg spotkań, stwarzaliśmy mnóstwo sytuacji bramkowych, ale brakowało nam skuteczności. Dodatkowo traciliśmy gole w kuriozalnych okolicznościach, choćby bezpośrednio z rzutów rożnych – takich, które po prostu nie powinny wpadać.
A nie pojawiło się u Was zbyt dużo luzu? Nie byliście przekonani, że i tak się utrzymacie?
Mam wrażenie, że niektórzy mogli pomyśleć, iż utrzymanie jest już pewne. Byli to młodsi zawodnicy. Jednak starsi, bardziej doświadczeni byli wyjątkowo skupieni i nieustannie przypominali, przed każdym meczem, że nic jeszcze nie zostało osiągnięte. Podkreślali, że aby zapewnić sobie utrzymanie, musimy wygrać każdy mecz do końca. Przygotowania do spotkań również były zawsze na najwyższym poziomie, więc jeśli ktoś czuł luz, to raczej była to kwestia indywidualnego nastawienia.
Pytam o to nie bez powodu. Po przegranym meczu z niżej notowaną Sandecją Nowy Sącz widziano kilkunastu zawodników na mieście.
Nie chciałbym się wypowiadać na ten temat.
Dlaczego nie zagrałeś w ostatnim meczu z Polonią Bytom, po którym drużyna spadła do III ligi?
Podczas treningu przedmeczowego poczułem ból w łydce, co postawiło mój występ pod znakiem zapytania. Bardzo chciałem zagrać, ale następnego dnia sytuacja się pogorszyła, więc podjąłem trudną decyzję o rezygnacji z udziału w meczu. Nie chciałem ryzykować poważniejszej kontuzji, zwłaszcza że spotkanie rozgrywane było na sztucznej nawierzchni, a po sezonie czekało mnie wypożyczenie. Siedząc na ławce, przeżywałem ogromną frustrację, że nie mogłem pomóc drużynie. Ten mecz długo nie dawał mi spokoju.
Jakie miałeś oczekiwania i wizję, gdy przychodziłeś do Lecha Poznań?
Moim celem było zadebiutowanie i wywalczenie sobie miejsca w pierwszym zespole. Nie miałem sprecyzowanych oczekiwań, ale chciałem jak najlepiej zaprezentować się trenerom i udowodnić swoją wartość. W każdej kategorii wiekowej dążyłem do tego, by być kluczowym zawodnikiem i walczyć o miejsce w podstawowym składzie.
Czy uważasz, że powinieneś otrzymać szansę w pierwszej drużynie Lecha? Jeśli tak, to dlaczego?
Tak, zdecydowanie. Był moment, w którym wszystko wskazywało na to, że dostanę swoją szansę – byłem młody, prezentowałem dobrą formę, a moja gra w juniorach starszych i rezerwach stała na wysokim poziomie. Szczególnie za kadencji trenera Skorży pojawiła się realna okazja, ale niestety kontuzja zimą pokrzyżowała moje plany i nie poleciałem z zespołem na obóz. Później, mimo solidnych sezonów w rezerwach, zostałem pominięty. Nigdy tak naprawdę nie dano mi prawdziwej szansy w pierwszym zespole, ale widocznie tak miało być.
Z którym trenerem w Lechu Poznań współpracowało Ci się najlepiej?
Nie potrafię wskazać jednego nazwiska – najlepiej rozwijałem się pod okiem trenerów Bochińskiego, Wędzonki i Węski. Każdy z nich wniósł coś cennego do mojej gry i osobowości. Gdyby nie ich praca i wsparcie, być może moja kariera potoczyłaby się zupełnie inaczej. Wiele im zawdzięczam.
Kogo z Akademii Lecha Poznań wspominasz najlepiej?
Najlepiej wspominam wszystkich chłopaków, z którymi miałem okazję grać i mieszkać w internacie. Nie chcę wyróżniać pojedynczych osób, bo w każdej kategorii wiekowej tworzyliśmy niesamowite ekipy, z którymi przeżyłem mnóstwo niezapomnianych chwil. Cieszę się, że mogłem być częścią tych drużyn. Muszę też dodać, że tamtych czasów już nie da się powtórzyć – dzisiejsze życie w internatach wygląda zupełnie inaczej.
Zupełnie inaczej? Co masz na myśli?
Co do starego internatu, to wszystko, co tam się wydarzyło, powinno pozostać w tych murach – takie historie nie nadają się do publicznego obiegu, chyba sam rozumiesz. Niemniej jednak, muszę przyznać, że w starym internacie panowała prawdziwa, surowa atmosfera życia akademickiego sportowca. Nowe miejsce jest zupełnie inne – wszystko wydaje się bardziej sztuczne, a kontrola nad tym, co robimy, jest znacznie silniejsza.
Na co kładziony jest największy nacisk w Akademii Lecha Poznań – na wygrywanie czy na rozwój zawodnika?
Myślę, że na jedno i drugie. Od zawsze w Akademii Lecha liczyło się wygrywanie – interesowały nas tylko najwyższe miejsca w lidze, a każdy remis czy porażka traktowaliśmy jak stratę punktów. Jednocześnie przez sześć lat w Lechu widziałem, jak zawodnicy z roku na rok się rozwijali i stawali coraz lepsi. Osobiście uważam, że sukcesy na boisku idą w parze z rozwojem – kiedy wygrywasz, budujesz nie tylko swoje umiejętności piłkarskie, ale też mentalność zwycięzcy.
W Lechu Poznań funkcjonuje Skills.Lab – jak często z niego korzystałeś i jak wpłynęło to na Twój rozwój?
Korzystałem z niego kilkanaście razy. Gdybym był młodszy, pewnie używałbym go znacznie częściej, ale gdy powstał Skills.Lab, byłem już w rezerwach. Na pewno pomógł mi ocenić, w jakim miejscu jestem pod względem poszczególnych umiejętności i jak wypadam na tle innych zawodników Akademii. System punktacji obejmował różne aspekty gry – od dośrodkowań po strzały i podania – co dawało pełen obraz moich mocnych i słabszych stron.
Czy uważasz Skills.Lab za przełomowe narzędzie w procesie kształcenia młodego zawodnika?
Uważam, że to bardzo wartościowy dodatek do treningu, ale nigdy nie zastąpi prawdziwej gry na boisku. Nic nie rozwija zawodnika lepiej niż regularne treningi z drużyną i rywalizacja w meczu.
Co chciałbyś poprawić w swojej grze?
Chcę stać się jeszcze bardziej ofensywnym bocznym obrońcą i nad tym zamierzam intensywnie pracować. Skupię się też na poprawie ustawienia i reakcji na długie podania, zwłaszcza te zagrywane za moje plecy.
Odchodząc na wypożyczenie do Wisły Płock, jakie inne oferty miałeś? Mówiło się wtedy o Arce Gdynia.
Tak, to prawda. Oprócz Wisły Płock i Arki Gdynia pojawiło się także zainteresowanie ze strony Termaliki oraz kilku klubów z II ligi.
Co zadecydowało o wyborze Wisły Płock?
Przede wszystkim to, że Wisła wykazywała największe zainteresowanie moją osobą – pierwsze sygnały pojawiły się już w kwietniu. Klub bardzo chciał mnie pozyskać, a szczególnie zaangażowany w ten transfer był dyrektor sportowy. Ważną rolę odegrała także wizja mojego rozwoju w Wiśle oraz renoma klubu, który od lat odgrywa znaczącą rolę w polskiej piłce.
Czy finalnie jesteś zadowolony z wyboru Wisły Płock, mimo że nie miałeś tam zbyt wielu okazji do gry?
Nie powiedziałbym, że jestem w pełni zadowolony, ale na pewno była to cenna lekcja na przyszłość. Wyniosłem z tego okresu wiele doświadczenia, które może zaprocentować w kolejnych latach. Mimo że nie grałem tyle, ile bym chciał, wspominam ten czas pozytywnie – przede wszystkim byłem zdrowy i cały czas gotowy do gry. Dodatkowo trafiłem do świetnej szatni, w której bardzo się zintegrowałem z chłopakami. Życzę im jak najlepiej, bo stworzyliśmy naprawdę zgraną ekipę.
Zimą opuściłeś Wisłę Płock i przeniosłeś się do Stali Rzeszów. Czy miałeś inne oferty? Co przesądziło o wyborze Stali?
Tak, miałem także ofertę z Warty Poznań i byłem bardzo blisko dołączenia do tego klubu, jednak miało to być wypożyczenie. Stal natomiast od razu chciała mnie wykupić, co mocno przyciągnęło moją uwagę – pokazali, że wiążą ze mną długoterminowe plany. Kluczowe było również to, że w Stali stawia się na młodych zawodników, a ich gra w pierwszej lidze wyglądała naprawdę dobrze. Czułem, że mogę się tu odnaleźć, zwłaszcza że drużyna gra systemem z czterema obrońcami i preferuje ofensywny styl, w którym czuję się najlepiej.
Jakie cele na najbliższe miesiące stawia sobie zespół?
Przede wszystkim chcemy wygrywać każdy mecz i urywać punkty zespołom z czołówki. Celujemy w awans i choć to wysoko zawieszona poprzeczka, jestem przekonany, że mamy potencjał, by walczyć do samego końca o Ekstraklasę. Zrobimy wszystko, aby udowodnić, że nawet tak młody zespół jak nasz jest w stanie osiągnąć ten cel.
Czy szatnia Stali przypomina Ci trochę tę z rezerw Lecha, gdzie również dominowali młodzi zawodnicy?
Tak, od pierwszego dnia poczułem w Stali klimat podobny do tego, który panował w rezerwach Lecha. Mamy kilku starszych zawodników, którzy trzymają atmosferę, a reszta to młodzi gracze, dopiero wchodzący w seniorski futbol. Bardzo miło było wrócić do takiej szatni, gdzie czuć rodzinną atmosferę i wszystko jest naturalne, a nie sztucznie wymuszone.
Jakim trenerem był dla Ciebie Mariusz Misiura? Czy wyjaśnił Ci powody, dla których nie dostawałeś szans na grę?
Uważam, że to trener, który nie poświęcał zbyt wiele czasu na rozmowy z młodymi zawodnikami. Jego zasady były bardzo sztywne – zarówno na treningach, jak i w meczach mieliśmy do wykonania konkretne schematy, bez miejsca na swobodę czy kreatywność. Nigdy nie przedstawił mi powodów, dla których nagle po meczu z Chrobrym Głogów zostałem odstawiony na boczny tor. Nagle na lewym wahadle zastąpił mnie Oskar Tomczyk, który jest napastnikiem i przez pół roku nie usłyszałem żadnego wyjaśnienia – ani czy chodziło o moją formę, ani czy po prostu miał inną wizję. Przez ten cały czas pozostawałem w niewiedzy.
Więcej minut spędziłeś w rezerwach Wisły Płock. Jak ocenisz warunki, jakie tam panowały?
Gra u trenera Nadolskiego w rezerwach dała mi naprawdę sporo. Były momenty frustracji, kiedy po raz kolejny nie znajdowałem się w kadrze pierwszej drużyny, ale trener Nadolski zawsze dawał mi sygnał, że na mnie liczy, i regularnie dostawałem minuty na boisku. Chciałem się za to odpłacić dobrą grą i liczbami, które dodawały mi pewności siebie. Wiedziałem, że to, że nie gram w pierwszym zespole, nie wynika z mojej słabej formy. Uważam też, że III liga, w której występowały rezerwy Wisły Płock, była wymagająca – mierzyliśmy się z naprawdę mocnymi rywalami i jako beniaminek poradziliśmy sobie całkiem dobrze, kończąc rundę na solidnym miejscu w tabeli.
Wielu Twoich kolegów z rezerw Lecha Poznań zdecydowało się na wyjazd za granicę. Jak postrzegasz takie ruchy? Myślałeś o tym?
Jeśli takie decyzje są dobrze przemyślane i zawodnicy będą mieli realną szansę na grę, to w pełni je popieram i mocno im kibicuję. Szczególnie trzymam kciuki za Oskar Tomczyka, bo w Płocku grał nie na swojej nominalnej pozycji, a mimo to uważam, że jest jednym z najlepszych napastników w swoim roczniku.
Grałeś zarówno w rezerwach Lecha Poznań, jak i Wisły Płock. Jakbyś porównał te zespoły pod względem organizacji, sztabu i stylu gry?
Wydaje mi się, że rezerwy Lecha były lepiej poukładane zarówno organizacyjnie, jak i sportowo. Być może wynikało to z faktu, że graliśmy w II lidze, ale czuć było, że to już bardziej seniorskie granie. Trenowaliśmy i rozgrywaliśmy mecze na naturalnej murawie, co uważam za duży atut – myślę, że w Płocku również powinni zadbać o to, by rezerwy miały lepsze warunki. Sztab w Lechu był bardziej rozbudowany, zwracano też większą uwagę na detale – siłownię, wagę, różne testy. Jeśli chodzi o kulturę gry, to w obu przypadkach trenerzy Węska i Nadolski mocno stawiali na ofensywny futbol i grę piłką, z tą różnicą, że w Płocku graliśmy trójką obrońców, a w Lechu czwórką.
Czego oczekujesz od siebie w najbliższym czasie?
Chciałbym przede wszystkim rozegrać jak najwięcej minut – to oczywiste. Poza tym moim celem jest dalszy rozwój indywidualny, szczególnie w aspekcie ofensywnym, aby nie tylko dobrze bronić, ale także skutecznie wspierać atak i dorzucać liczby. Chciałbym również wnosić do zespołu spokój i doświadczenie, które zdobyłem zarówno w Lechu, jak i w Płocku, mimo że nadal jestem młodym zawodnikiem.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.