Debiut, powrót do rezerw i nieoczekiwana szansa
Swój ekstraklasowy debiut Wojciech Mońka zanotował 3 sierpnia 2024 roku w meczu z Lechią Gdańsk (3:1), pojawiając się na murawie w końcówce spotkania. Później jednak wrócił do rywalizacji w rezerwach i wydawało się, że na kolejną szansę w pierwszym zespole będzie musiał jeszcze poczekać. Przełom nastąpił na początku grudnia.Seria kontuzji w defensywie Lecha sprawiła, że sztab szkoleniowy sięgnął po zawodników z drugiej drużyny. Do kadry meczowej na wyjazdowe spotkanie z Górnikiem Zabrze włączeni zostali Wojciech Mońka oraz jego znacznie bardziej doświadczony kolega - Maciej Wichtowski, który w tym roku będzie świętował 35. urodziny. To właśnie wtedy Mońka zaliczył debiut w wyjściowym składzie Lecha Poznań.
W Zabrzu zanotował asystę i pokazał się z dobrej strony. Mimo tego występu nie zdołał jednak od razu na stałe przebić się do pierwszej jedenastki.
- Rok temu o tej porze miałem jeden zagrany mecz i parę minut w kolejnym, jeśli chodzi o ekstraklasę. Jest duża zmiana, czuję to po swojej grze, że cały czas idę do przodu. Wydaje mi się, że ma na to wpływ fakt tych dziesięciu spotkań rozegranych z rzędu, to dało mi dużo pewności – mówi Wojciech Mońka w rozmowie z klubowymi mediami.
Kwiecień, czyste konto i mistrzowska końcówka
Na kolejną serię występów Mońka musiał poczekać do początku kwietnia. W meczu z Koroną Kielce (2:0) ponownie pojawił się w wyjściowym składzie i zanotował swoje pierwsze czyste konto w barwach Lecha. Od tego momentu jego rola w drużynie systematycznie rosła.W decydującej fazie sezonu Mońka opuścił tylko jedno spotkanie - z Cracovią - a w pozostałych regularnie meldował się na boisku. Zagrał także w ostatnim meczu sezonu z Piastem Gliwice, który przesądził o mistrzostwie Polski.
- Fajne jest to, gdy drużyna zdobywa puchar, a ja osobiście mam prawo czuć, że pomogłem na boisku i to nie chwilowo, a w kilku meczach. Dzięki temu inaczej odebrałem to mistrzostwo, radość była o wiele większa, świętowałem to mocniej. (…) Wydaje się, że to było tak dawno temu, te miesiące szybko uciekają, ale pamiętam, że mimo że nie zaczynałem w podstawowym składzie, bardzo chciałem pozostać gotowy na wejście, co zresztą się stało - podkreśla wychowanek Kolejorza.
Regularność, która daje pewność
Obecny sezon w pewnym sensie powtórzył ten sam scenariusz. Kontuzje środkowych obrońców: Alexa Douglasa i Antonio Milicia - otworzyły Mońce drzwi do regularnej gry. W duecie z Mateuszem Skrzypczakiem stworzył stabilny i komunikatywny środek obrony, a jego występy trudno już traktować w kategorii „zastępstwa”.
- Generalnie patrząc na całą formację, da się odczuć pewność od tyłu. Pomaga nam to, że mamy z Matim super komunikację, ale i fakt, że się świetnie uzupełniamy. Na boisku wykorzystujemy wiele momentów, by sobie podpowiadać. (…) Będąc wciąż młodym zawodnikiem lubię, kiedy ten stoper grający obok mnie jest nieco starszy i pomaga swoimi podpowiedziami. Sam nie jestem cichy i staram się rewanżować tym samym, ale ich wskazówki są zawsze trafne - tłumaczy Mońka.
Bez euforii, z chłodną głową
Mimo błyskawicznego awansu w hierarchii Wojciech Mońka zachowuje duży dystans do pochwał i rosnących oczekiwań. 18-letni stoper ma również świadomość tego, że przyjdą trudne momenty.
- W rodzinie, najbliższym otoczeniu i nie tylko słyszę coraz więcej pozytywnego, traktuję to jednak z przymrużeniem oka. Wiadomo, że to dopiero początek i teraz jest dobrze, ale najważniejsze, żebym był w stanie to kontynuować. Na pewno czekają mnie gorsze momenty, które trzeba będzie przetrwać, na teraz skupiam się w 100% na tym, by robić to, co robię - zaznacza młody defensor Lecha Poznań.
Komentarze (0)