W IV rundzie eliminacji Ligi Europy Lech Poznań mierzył się z belgijskim KRC Genk. Pomimo porażki 1:5 przed własną publicznością, na rewanż do Flandrii udało się aż 900 kibiców Kolejorza. Wyjazd okazał się udany, gdyż podopieczni Nielsa Frederiksena wygrali 2:1 po bramkach Kornela Lismana oraz Leo Bengtssona. Co ciekawe, kilkoro sympatyków Lecha pojechało do Belgii... na rowerach.
Członkowie Sekcji Rowerowej Wiary Lecha wyruszyli w podróż do Flandrii w niedzielę, 24 sierpnia, a więc pięć dni przed starciem z KRC Genk. Jechali oni kolejno przez Niemcy, Holandię oraz Belgię. Niestety, z powodu ulewy, na którą natknęli się w końcowym fragmencie trasy, nie udało im się dotrzeć na czas na stadion w Genk. Na trybunach pojawili się dopiero w 40. minucie, a więc dokładnie wtedy, kiedy wyrównującą bramkę dla Kolejorza zdobył Kornel Lisman.
Trasa, którą pokonali kibice Lecha Poznań, liczyła dokładnie 1011 kilometrów. Jak zapowiadają, nie mogą doczekać się kolejnych wyjazdów.
- Wyprawa należała do naszych najdłuższych z kategorii "spod stadionu pod stadion". Rowery (i rowerzyści) spisali się bez zarzutu. Jasno postawiony cel i kibolski charakter spowodowały, że nie było innego wyjścia, jak tylko dotrzeć na mecz. Już nie możemy doczekać się kolejnych wyjazdów. Gibraltar sobie jednak odpuścimy... - czytamy w poście na Facebooku Sekcji Rowerowej Wiary Lecha.
Komentarze (0)