Wielki powrót do Lecha był naprawdę blisko. "Chciałem tam iść"
Minione, letnie okno transferowe było bardzo gorące dla Tymoteusza Puchacza. 26-letni zawodnik, mimo iż był związany z ekipą Holstein Kiel dostał jasny sygnał, że musi sobie poszukać innego klubu. Piłkarz ostatecznie wylądował w Azerbejdżanie po tym, gdy zaakceptował ofertę Sabah FK, który w poprzednim sezonie uplasował się na piątym z dziesięciu miejsc w tabeli Premyer Liqa. Pomimo tego, że nie udało mu się sięgnąć po najwyższy cel w lidze, ostatecznie po raz pierwszy w swojej historii zdołał wygrać Puchar Azerbejdżanu pokonując w finale Qarabag 3:2 po dogrywce.Reprezentant Polski nie był jednak skazany na ofertę działaczy Sabah FK. W rozmowie na kanale "Foot Truck" przyznał, że miał możliwości dołączenia do innych klubów, ale wraz ze swoją agencją "przeszarżował" letnie okno transferowe do samego końca czekając na lepsze propozycje. Tymoteusz Puchacz miał możliwość dołączenia chociażby do Slovanu Bratysława, ale też do klubów Ekstraklasy.
- Gdy myślałem o powrocie do Ekstraklasy, nie chciałem tam wracać, bo długo nie grałem i od razu zostałbym wrzucony "na bęben". W Sabahu tak się stało. Pięć miesięcy nie trenowałem z zespołem, pojechałem do Baku i od razu dostałem polecenie "graj". Grałem z kontuzjami, z naderwanym mięśniem i różne rzeczy się działy, ale tym doszedłem do tej formy, którą mam teraz (...) Bieganie, siłownia, praca indywidualna jednak nic ci nie da przy trenowaniu z zespołem i jeszcze graniu meczów. Tylko graniem meczów dojdziesz do optymalnej dyspozycji - przekonywał były boczny obrońca Lecha Poznań.
Wśród klubów z Ekstraklasy zainteresowanych jego usługami był właśnie Lech Poznań, który piłkarsko go ukształtował i skąd gracz ten wypłynął do europejskiego futbolu. Powrót Puchacza mógł być strzałem w dziesiątkę z marketingowego punktu widzenia, biorąc pod uwagę to, że do klubu powrócili także inni wychowankowie - Robert Gumny i Mateusz Skrzypczak. Lech Poznań miał braki na lewej obronie, a sam piłkarz znakomicie znał środowisko. Elementy układanki do siebie pasowały, ale gracz nie zdecydował się finalnie na transfer do drużyny mistrza Polski.
- Miałem z tyłu głowy ofertę z Lecha Poznań zanim jeszcze zaczęli eliminacje do Ligi Mistrzów. Dużo razy się nad tym zastanawiałem i przeprowadziłem dużo rozmów z różnymi ludźmi na ten temat. Chciałem tam iść i jeśli zależałoby to w stu procentach ode mnie to bym tam poszedł. Nauczyłem się jednak nie podejmować samodzielnych decyzji tylko słuchać innych osób mądrzejszych od siebie. Stwierdziłem, że skoro jest tak, że wiele osób mi doradza, by nie robić jeszcze tego kroku to może nie warto tego robić - mówił Tymoteusz Puchacz na kanale "Foot Truck".
Zawodnik tłumaczy się z kontrowersyjnej decyzji. "Byłem bardzo wdzięczny"
Pomimo tego, że transfer do skutku nie doszedł, Maciej Henszel przekonywał na początku września w "Kanale Sportowym", że drzwi dla Puchacza w Lechu są zawsze otwarte. Niewiele jednak brakowało do tego, by boczny obrońca w letnim oknie transferowym przeniósł się do... Katowic. Temat był jeszcze bardziej zaawansowany niż w przypadku Lecha, a o usługi obrońcy zabiegał sam trener GKS-u Rafał Górak.Ostatecznie i tu wszystko się załamało, ale tym razem o ciepłym rozstaniu i wyrozumiałości nie było mowy. Trener GKS-u Katowice mocno skrytykował postawę reprezentanta Polski określając ją mianem "nieprofesjonalnej". Opiekuna zirytował fakt, iż wszystkie strony zobowiązały się do zawarcia współpracy, a mimo to Puchacz nagle odrzucił ustalone warunki w związku z nową ofertą, która dla niego nadeszła. Wychowanek Lecha Poznań odniósł się do tamtej sytuacji na kanale "Foot Truck"
- Mimo tego, że powiedziałem GKS-owi "tak, chcę tu być" nie miałem z nimi podpisanej umowy. To był moment, w którym byłem bardzo wdzięczny klubowi za to, że mnie biorą i dają mi szansę, bo gdybym został w Holstein Kiel to bym nie grał. Byłem zadowolony, że idę do GKS-u i to nie było tak, że tego nie chciałem. Nie miałem podpisanej umowy, zadzwonił Sabah, więc wybrałem Sabah - tłumaczył Tymoteusz Puchacz.
Piłkarz został zapytany o to, czy potencjalne przenosiny do Ekstraklasy jeszcze wchodzą w grę, gdyby Widzew przedstawił mu lukratywną ofertę. Łodzianie od momentu przejęcia przez nowego właściciela obrali sobie za cel znane nazwiska w świecie polskiej piłki jak Drągowski czy Kędziora, za które są w stanie zapłacić naprawdę sporo. Tymoteusz Puchacz stwierdził w "Foot Trucku", że nie wszystko robi dla pieniędzy choć oczywiście ma je na względzie. Na potwierdzenie tego podał przykład Holsteinu Kiel, kiedy przeniósł się do niego z Unionu Berlin, mimo tego, że w stolicy Niemiec miałby dwa razy wyższe zarobki.
Piłkarz wreszcie odzyskał blask
Obecnie 26-letni zawodnik ma już na swoim koncie w tym sezonie 14 rozegranych meczów w barwach Sabah FK, w czasie których zaliczył pięć asyst. Piłkarz na nowo zaczął pokazywać to, czym wyróżniał się chociażby w Lechu czyli szybkość, dynamika i dobra gra po obu stronach boiska. Po odejściu z Lecha Poznań tak dobre wskaźniki decydujących podań zaliczał jak dotąd tylko w 1. FC Kaiserslautern, gdzie na koniec sezonu po 31 meczach w 2. Bundeslidze miał ich dziesięć. Przypomnijmy, że oprócz niego reprezentował barwy jeszcze sześciu innych klubów.W rozmowie dla "Foot Trucka" piłkarz chwalił każdy aspekt pobytu w Sabah FK. Puchacz jest zadowolony nie tylko z infrastruktury sportowej, do której należą ośrodki treningowe czy boiska, ale również z postawy trenera i funkcjonowania zespołu. W nim nabiera nowych doświadczeń i musi odnajdywać się na różnych pozycjach grając już chociażby jako półlewy stoper w ustawieniu z trójką obrońców, a także jako "ósemka". Puchacz podkreślał, że drużyna cechuje się dobrym przygotowaniem fizycznym i każdy tam wzajemnie się asekuruje.
- Poziom mnie zaskoczył. Bardzo przypomina mi Turcję, gdzie jest mnóstwo jakościowych zawodników i pojedynków. Nikt tam nie boi się tracić piłki. Podobnie jak w Trabzonsporze też wszystkich dominujemy - dzielił się odczuciami na temat azerskiej ligi Puchacz.
Komentarze (0)