reklama

Lech Poznań trafił z nieba do piekła. Koszmarna druga połowa kosztowała go dwa punkty w meczu z Rakowem Częstochowa

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor: | Zdjęcie: Przemysław Szyszka

Lech Poznań trafił z nieba do piekła. Koszmarna druga połowa kosztowała go dwa punkty w meczu z Rakowem Częstochowa - Zdjęcie główne
Zobacz
galerię
23
zdjęć

Lech Poznań remisuje z Rakowem po fatalnej drugiej połowie. | foto Przemysław Szyszka

reklama
Udostępnij na:
Facebook
Piłka nożnaHitowy pojedynek między Lechem Poznań, a Rakowem Częstochowa zgodnie z oczekiwaniami przyniósł kibicom mnóstwo emocji. Po końcowym gwizdku fani Kolejorza jak i członkowie zespołu mogą jednak czuć frustrację i rozczarowanie, bo ich drużyna po obiecującej, pierwszej połowie kompletnie posypała się po przerwie. Niebiesko-Biali na własne życzenie stracili szansę na pierwsze zwycięstwo z "Medalikami" za kadencji Nielsa Frederiksena.
reklama

Trener Niels Frederiksen nie wprowadził w wyjściowej jedenastce tak dużych zmian, jak to miało miejsce w starciu z Bruk-Bet Termalicą Nieciecza. Do wyjściowego składu wrócił Joao Moutinho, który na lewej obronie zastąpił Michała Gurgula, natomiast w środku pola za Filipa Jagiełło zagrał Antoni Kozubal.

reklama

Trener Frederiksen liczył na to, że uda mu się takim zestawieniem zwiększyć swoje szanse na pierwsze zwycięstwo w starciu z Markiem Papszunem. Do tej pory Niebiesko-Biali za kadencji Duńczyka zremisowali i przegrali po jednym spotkaniu. Ostatnie zwycięstwo w Częstochowie odnieśli 14 maja 2023 roku, kiedy to pokonali rywali 2:0 po golach Marchwińskiego i Velde. 

 Lechici przyparli Raków do muru w pressingu

Lech Poznań od początku nakładał na drużynę Rakowa wysoki pressing. Gospodarze praktycznie nie mieli przestrzeni do ataku w związku z nieustannym kryciem Niebiesko-Białych, którzy zmuszali wicemistrzów Polski do ciągłych pojedynków. Podopieczni Marka Papszuna początkowo swoje najgroźniejsze okazje tworzyli niemal wyłącznie po fazach przejściowych lub dalekich podaniach za plecy obrońców Lecha.

reklama

To właśnie po jednej z takich akcji zrobiło się bardzo gorąco, gdy w 15. minucie Ivi Lopez w sytuacji sam na sam pokonał Bartosza Mrozka. Po długiej analizie VAR sędzia Marciniak ostatecznie odgwizdał spalonego. Była to pierwsza z wielu kontrowersji, jakie miały miejsce w pierwszej połowie. Raków wtedy po raz pierwszy pokazał jak drogo mogą kosztować wszelkie błędy obrońców Lecha przy tak wysoko ustawionej obronie.

Kolejorz jednak nie zrezygnował ze swojego stylu gry i intensywnie pracował przy przechwytach. Raków nie chcąc dopuścić do łatwej straty gola po kontrataku, zmusił przyjezdnych do cierpliwej gry w ataku pozycyjnym, ale to nie pomogło "Medalikom". W 30. minucie po szybkim rozegraniu, błyskotliwym strzałem z dystansu popisał się Joel Pereira i to on otworzył wynik rywalizacji.

reklama
Rozwiń

Magia Palmy i wiele sędziowskich kontrowersji

Po tym, gdy Lech wyszedł na prowadzenie Raków zwiększył swoje działania w ofensywie. Podopieczni trenera Marka Papszuna częściej szukali swoich szans po dośrodkowaniach, wykorzystując to, że Lech postawił na głębszą defensywę, trzymając gospodarzy na dystans. Częste wrzutki w pole karne nie pomagały Rakowowi, bowiem Kolejorz prezentował się bardzo solidnie, zażegnując zagrożenie.

Najlepszą okazję do wyrównania stanu gry miał ponownie Ivi Lopez. W 36. minucie sędzia Marciniak odgwizdał kontrowersyjny rzut wolny wewnątrz pola karnego po tym, gdy Joel Pereira zdaniem arbitra, podał piłkę do Bartosza Mrozka, a ten ją chwycił. Hiszpan ostatecznie przestrzelił, a Lech Poznań trzy minuty później mógł podwyższyć prowadzenie. Wtedy jednak również po sprawdzeniu sytuacji na VARZE stwierdzono, że Ouma znajdował się na spalonym, gdy Alex Douglas zdobywał gola po uderzeniu z rzutu rożnego.

Jakby tego było mało, kilka minut później Trelowskiego pokonał także Ishak, ale i tym razem główny arbiter odgwizdał spalonego. Co ciekawe zamiast przyznać rzut wolny Rakowowi... wrócił do sytuacji, kiedy faulowany był Luis Palma przy okazji obdarowując zawodnika gospodarzy żółtą kartką.

reklama

W końcu lechici wypracowali sobie na tyle klarowną sytuację, że sędzia Marciniak po prostu musiał uznać gola z 49. minuty. W doliczonym czasie pierwszej połowy Luis Palma wykorzystał inteligentne podanie Kozubala za plecy obrońców dzięki czemu po kapitalnej akcji indywidualnej pokonał bezradnego Trelowskiego. Honduranin mógł jeszcze w ostatniej akcji pierwszej połowy odnotować przepiękną asystę, ale Mikael Ishak nie wykorzystał swojej okazji.

Rozwiń

Koszmar Lecha Poznań w drugiej połowie

Decyzje sędziów dawały się we znaki Kolejorzowi także po przerwie. Po dziesięciu minutach od wznowienia gry z boiska wyleciał Luis Palma po faulu na Zoranie Arseniciu. Ta sytuacja sprawiła, że Lech zaczął grać także bardziej defensywnie, stawiając na głębsze zasieki obronne. Tym samym role po pierwszej połowie się odwróciły i to Raków przejął inicjatywę.

Rozwiń

Nacisk gospodarzy przyniósł pożądany przez nich efekt. Do bramki Mrozka po dośrodkowaniu z rzutu rożnego trafił Barath, do którego nie zdążył doskoczyć Alex Douglas. Szwedzki stoper po obiecującej pierwszej połowie doprowadził do straty jak się okazało dwóch goli w krótkim odstępie czasowym w drugiej części spotkania. W 65. minucie sprokurował rzut karny, który doprowadził do remisu 2:2 w meczu. 

Rozwiń

Lech niespodziewanie znalazł się w poważnych opałach w końcówce spotkania. Kolejorz oddawał coraz więcej pola drużynie rywali, nie mogąc wyjść do wyższej obrony i kontynuować swojego stylu gry z pierwszej połowy. Niebiesko-Biali wyraźnie gubili się pod naciskiem atakujących Rakowa, popełniając również proste błędy w rozegraniu pod własną bramką. W 84. minucie Lech był bliski straty trzeciego gola, ale Kolejorza uratował spalony, na którym znalazł się Brunes.

Anulowany gol Brunesa wcale nie poprawił sytuacji Lecha Poznań. Podopieczni Nielsa Frederiksena wyglądali jak bokser, który trzymał się na linach byle tylko dotrwać do końca pojedynku. Raków Częstochowa w doliczonym czasie miażdżył Kolejorza pod bramką Mrozka, a goście desperacko bronili się do ostatniego gwizdka. Ostatecznie wybronili sobie remis, ale to absolutnie nie był powód do zadowolenia. Podopieczni Nielsa Frederiksena mieli ogrom szczęścia, że rywale nie wbili im zwycięskiego gola.

 

Raków Częstochowa - Lech Poznań 2:2 (0:2)

 

Bramki: Barath 64., Lopez 67. - Raków - Pereira 30., Palma 49. - Lech

Raków: Trelowski - Svarnas, Arsenić (Repka 58.), Racovitan (Ameyaw 46.) - Tudor, Bulat, Barath, Amorim - Ivi, Brunes, Rondić (Diaby-Fadiga 46.). 

Lech: Mrozek - Pereira (Gumny 75.), Douglas, Milić, Moutinho - Kozubal (Fiabema 88.), Ouma, Palma - Ismaheel (Bengtsson 63.), Ishak (Agnero 63.), Lisman (Skrzypczak 63.).

Żółte kartki: Tudor 48., Repka 61., Adriano 95. - Raków - Kozubal 31. - Lech

Czerwona kartka: Palma 53. - Lech

Sędziował: Szymon Marciniak (Płock)

reklama
WRÓĆ DO ARTYKUŁU
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ

Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM

e-mail
hasło

Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

Komentarze (0)
Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama
logo