Jeszcze niedawno wydawało się, że przyszłość Szymczaka w Lechu jest przesądzona. Zawodnik miał poszukać sobie nowego klubu i odejść z Kolejorza. Teraz? Stoi pod dużym znakiem zapytania.
W mediach spekulowano, że po zakończonym wypożyczeniu napastnik opuści Bułgarską na stałe. Tymczasem kontuzje Daniela Hakansa i Patrika Walemarka otworzyły mu drzwi do kadry meczowej już na inaugurację sezonu - w meczu o Superpuchar Polski z Legią Warszawa (1:2). Choć Lech przegrał, to właśnie Szymczak wpisał się na listę strzelców, zdobywając jedyną bramkę.
Mniejsza presja, czy chęć udowodnienia?
Z dobrej strony pokazał się także w spotkaniu eliminacyjnym Ligi Mistrzów z Breidablikiem (7:1). Choć tym razem nie zdobył bramki, to był aktywny i nie brakowało go w ofensywnych akcjach drużyny. Na przedmeczowym briefingu prasowym napastnik został zapytany, czy ostatnie występy są efektem braku presji, czy też chęcią udowodnienia swojej wartości.
- Wiadomo, że ta moja sytuacja była niejasna. Natomiast teraz jestem zawodnikiem Lecha, mam kontrakt na dwa najbliższe sezony i na tym się skupiam. Oczekiwania będą zawsze duże. Grając w Lechu Poznań, ta presja ze strony kibiców była, jest i pewnie będzie. Wracając tutaj z wypożyczenia z Katowic, sytuacja rzeczywiście była niepewna, ale nie ma do czego wracać. W piłce nożnej z miesiąca na miesiąc wszystko może się diametralnie zmienić, więc staram się zachować spokój - powiedział Filip Szymczak.
Zawodnik odniósł się również do swojej pozycji na boisku. Szymczak został zapytany o to, czy lepiej czuje się jako klasyczny napastnik, czy skrzydłowy.
- To kwestia złożona. Takie pytania dostawałem już rok czy dwa lata temu. Jestem zawodnikiem ofensywnym, ale patrząc na historię moich występów w Lechu, tych meczów na „dziewiątce” było zdecydowanie mniej. Nie narzekam jednak, wręcz przeciwnie, cieszę się z każdej spędzonej minuty w tak wielkim klubie - dodał 23-latek.
Wysokie zwycięstwo z Breidablikiem było potrzebne. Czas na Lechię
Nie zabrakło także pytania o nastroje w drużynie po dwóch porażkach: z Legią w Superpucharze oraz z Cracovią w pierwszej kolejce Ekstraklasy.
- Na pewno zwycięstwo w pucharach dało nam poczucie ulgi i zawsze cieszy. Przed nami oczywiście rewanż, ale nie przyjmujemy do siebie żadnego czarnego scenariusza. Teoretycznie po przejściu Islandczyków jesteśmy już w fazie grupowej europejskich pucharów, ale nasze ambicje są duże i póki piłka w grze, będziemy walczyć o jak najwyższe cele. To zwycięstwo było nam potrzebne, zwłaszcza w takim stylu. Mam nadzieję, że teraz również w Gdańsku pokażemy się z jak najlepszej strony - zaznaczył Szymczak.
Zawodnik został zapytany również o to, czy traktuje obecne występy jako szansę na pozostanie w Lechu, czy może sposób na wypromowanie się i ewentualne odejście.
- To znowu temat złożony. Wychodząc na boisko, nie myślę o tym, co się wydarzy czy co jest teraz. Skupiam się tylko na grze. Podczas meczu wykonuję to, co wcześniej nakreślił sztab i trener. Robię wszystko, żeby drużyna wygrywała. Nie zaprzątam sobie głowy różnymi scenariuszami - zapewnił zawodnik Kolejorza.
Stałe fragmenty gry mogą przesądzić o wyniku meczu
Szymczak nie pominął również nowego członka sztabu szkoleniowego Markusa Uglebjerga, który odpowiada za stałe fragmenty gry. W ostatnim meczu z Breidablikiem, Lech strzelił pierwszego gola po rzucie rożnym.
- Mogę tylko powiedzieć, że przykładamy teraz większą wagę do tych elementów. Jesteśmy świadomi, że dzięki stałym fragmentom można wygrywać stykowe spotkania. Nawet z Islandczykami zaczęliśmy od bramki po rzucie rożnym. Potem były też trzy rzuty karne Mikaela. To są drobne detale, które mogą przesądzić o wyniku meczu - zauważył napastnik.
Na koniec Szymczak scharakteryzował najbliższego rywala, czyli Lechię Gdańsk. Przystępuje ona do meczu z ostatniego miejsca w tabeli i ujemnym dorobkiem punktowym.
- Jakbym scharakteryzował Lechię? Na pewno to drużyna bardzo dobra w ofensywie, z szybkimi skrzydłami i dużą jakością z przodu. Grają agresywnie, stosują wysoki pressing i na pewno mają sporo do udowodnienia. Wiadomo, jaka jest ich sytuacja, ale grają u siebie i spodziewamy się naprawdę ciężkiego meczu - zakończył Filip Szymczak.
Komentarze (0)