Po wyrównującej bramce Mikaela Ishaka w 34. minucie, Lech zyskał nową energię, prowadził i miał swoje momenty. Po spotkaniu Mateusz Skrzypczak nie ukrywał rozczarowania wynikiem, ale podkreślił, że drużyna nie traci wiary przed rewanżem.
- Zdecydowanie, po strzeleniu gola to był nasz moment. Szkoda, że przyszła przerwa, bo czułem, że jesteśmy na fali, że przejęliśmy kontrolę - mówił Skrzypczak, odnosząc się do bramki Mikaela Ishaka z 34. minuty, która dała Lechowi prowadzenie.
Druga połowa nie ułożyła się już jednak po myśli Lecha. Serbowie szybko zdobyli drugiego gola po rzucie rożnym, a później dołożyli trzecią bramkę i kontrolowali wydarzenia na boisku.
- Tempo gry trochę spadło, zarówno z naszej strony, jak i przeciwnika. Szkoda, bo myślę, że dobrze weszliśmy w drugą połowę. Ten rzut rożny… piłka się gdzieś odbiła i wielka szkoda, że tak szybko straciliśmy gola. Później Crvena pokazała, że jest klasową drużyną - stanęli niżej, skutecznie odbierali piłkę i potrafili ją długo utrzymać. Staraliśmy się, walczyliśmy do końca, ale tym razem się nie udało. Nie poddajemy się i będziemy walczyć dalej - zapewnił wychowanek Kolejorza.
Mimo trudnej sytuacji przed rewanżem, nastroje w zespole są bojowe.
Oczywiście, że wierzymy w awans - dlaczego mielibyśmy nie wierzyć? Mamy do odrobienia dwie bramki i zrobimy wszystko, żeby to się udało. Dziś atmosfera na stadionie była wspaniała. Po golu Ishaka... to było szaleństwo. Liczymy też na wsparcie w rewanżu - dziś naprawdę mieliśmy na trybunach dwunastego zawodnika - podkreślił.
Rewanż w Belgradzie zapowiada się niezwykle trudno, ale zawodnicy Lecha nie zamierzają się poddawać. Spotkanie odbędzie się we wtorek, 12 sierpnia, o godzinie 21:00 na stadionie Rajko Mitića.
Komentarze (0)