reklama

Remis Warty Poznań ze Zniczem Pruszków. Problemy w ataku i fatalny występ jednego z zawodników Zielonych

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor: | Zdjęcie: Warta Poznań

Remis Warty Poznań ze Zniczem Pruszków. Problemy w ataku i fatalny występ jednego z zawodników Zielonych - Zdjęcie główne

Znicz Pruszków – Warta Poznań 0:0. Zieloni stracili kontrolę po przerwie i z trudem wywalczyli punkt | foto Warta Poznań

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Piłka nożnaWarta Poznań w ramach 25. kolejki zmierzyła się na wyjeździe ze Zniczem Pruszków. Było to drugie spotkanie dla trenera Ryszarda Tarasiewicza w roli szkoleniowca Zielonych. Mecz zakończył się bezbramkowym remisem, chociaż sytuacji nie brakowało.
reklama

Trener postawił na doświadczenie

Trener Ryszard Tarasiewicz postawił na kilka zmian w wyjściowej jedenastce. Najistotniejszą z nich była roszada między słupkami – miejsce Leo Przybylaka zajął Kajzer. Do składu wrócił również Shun Shibata.

Pierwsza połowa pod dyktando Warty Poznań

Mecz od pierwszych minut nie porywał. Obie drużyny miały spore problemy z dokładnością podań, a co za tym idzie – z kreowaniem sytuacji strzeleckich. W 8. minucie Tkaczuk przechwycił piłkę na połowie Znicza i stanął przed szansą wyprowadzenia kontry. Niestety, brak dynamiki zniweczył tę okazję – został dogoniony przez rywali, a jego strzał zablokowano. Wystarczyło dostrzec dobrze ustawionego Macieja Żurawskiego, który już wbiegał w pole karne.

reklama

Komentatorzy chwalili techniczne umiejętności Ukraińca, choć – mówiąc szczerze – trudno było je dostrzec. O inteligencji boiskowej również nie mogło być mowy. Potwierdzenie tej opinii przyszło chwilę później – już w 10. minucie, gdy Tkaczuk obejrzał żółtą kartkę za nierozważne nadepnięcie rywala.

Mimo wszystko to Warta sprawiała wrażenie zespołu kontrolującego przebieg gry. Zielonym brakowało jednak precyzji, choć w ich grze można było dostrzec pewien pomysł – ofensywne próby opierały się na przerzutach i atakach skrzydłami. Niektórym zawodnikom brakowało jednak dynamiki i zdecydowania. Przykładem był Bartkowski, który w 16. minucie zamiast napędzić kontratak, zwolnił grę i dał się sfaulować na własnej połowie. Takie sytuacje powtarzały się zresztą w szeregach gości, co mogło irytować kibiców.

reklama

Na tle drużyny wyróżniał się Shun Shibata, który świetnie operował piłką na lewej stronie i raz po raz posyłał dośrodkowania w pole karne. W 21. minucie Warta mogła wreszcie objąć prowadzenie – Maciej Żurawski wypatrzył Krzysztofa Drzazgę, który zdecydował się na strzał zza pola karnego. Futbolówka minęła bramkę Misztala dosłownie o centymetry. Była to jak dotąd najlepsza okazja w meczu.

Dwie minuty później Bartosz Szeliga spróbował szczęścia uderzeniem z dystansu, lecz piłka poszybowała nad poprzeczką. Faktem było jednak, że to Warta miała optyczną przewagę i narzucała tempo gry. W 24. minucie Shibata ponownie napędził ofensywę – po jego podaniu Maciej Żurawski przyjął piłkę na klatkę piersiową i oddał groźny strzał. Misztal nie dał się jednak zaskoczyć, parując futbolówkę na rzut rożny.

reklama

Chwilę później Zieloni cudem uniknęli straty gola. W 25. minucie Dominik Sokół zagrał groźną piłkę w pole karne. Kajzer minął się z futbolówką, co mogło kosztować Wartę utratę bramki. Na ich szczęście Nowak nie zdołał skorzystać z tego prezentu – Szeliga w ostatniej chwili wybił piłkę sprzed linii bramkowej. Tempo spotkania wyraźnie wzrosło, a mecz stał się atrakcyjny dla oka.

W 40. minucie Tkaczuk ponownie zawiódł – stracił piłkę, którą przejął Wiktor Nowak. Zawodnik Znicza podprowadził futbolówkę i uderzył lewą nogą, na szczęście dla Warty minimalnie nad poprzeczką. Warta miała w tej sytuacji sporo szczęścia, ale jedno było pewne – jeśli Ryszard Tarasiewicz chciał myśleć o zwycięstwie, powinien jak najszybciej ściągnąć z boiska Tkaczuka. Jego występ nie tylko nie wnosił nic pozytywnego, ale wręcz działał na korzyść rywali.

reklama

Tuż przed przerwą Warta była o włos od zdobycia bramki. W 44. minucie Shibata zdecydował się na uderzenie z pola karnego, schodząc z lewej strony do środka. Jeden z obrońców Znicza próbował wybić piłkę, ale zrobił to tak niefortunnie, że futbolówka o mało nie wpadła do własnej bramki. Zieloni byli blisko szczęśliwego prowadzenia, lecz Znicz znów uniknął straty gola.

Do przerwy wynik pozostawał bezbramkowy. Mimo to była to jedna z najlepszych pierwszych połów Warty w tym sezonie.

Słaba druga połowa...

Po zmianie stron to Znicz Pruszków przejął inicjatywę, spychając Wartę do głębokiej defensywy. Zieloni zaczęli popełniać błędy – momentami wręcz kuriozalne. W 61. minucie Gąska oddał groźny strzał z dystansu, a piłka minimalnie minęła bramkę Misztala. W drugiej połowie klarownych okazji było jednak znacznie mniej niż przed przerwą – obie drużyny postawiły na proste środki, głównie długie podania. Z każdą minutą gospodarze wyglądali coraz lepiej, podczas gdy Warciarze tracili pewność siebie.

Goście mieli ogromne problemy z wyprowadzeniem piłki spod własnego pola karnego – często kończyło się to chaotycznymi wybiciami lub stratami. Kontrataki? Praktycznie nie istniały. W szeregach Warty panował jeden wielki chaos. Tkaczuk, który i tak już przyzwyczaił do swojej nieporadności, wciąż raził niedokładnością. Proste, kilkumetrowe podania stanowiły dla niego wyzwanie, a jego występ w tym meczu był wręcz kompromitujący. Na zapleczu Ekstraklasy taka gra po prostu nie przystoi.

Trener Ryszard Tarasiewicz podjął zaskakującą decyzję – zdjął z boiska dwóch najlepszych zawodników, Macieja Żurawskiego i Krzysztofa Drzazgę, wprowadzając Feliksa i Kopczyńskiego. Efekt? Warta straciła ostatnie resztki ofensywnego potencjału.

Tymczasem Tkaczuk nadal pozostawał na murawie. I nadal nic nie widział, nic nie kreował, niczego nie wnosił do gry. W 80. minucie Warta miała szansę na kontratak, lecz ukraiński pomocnik poruszał się jak powolny parowóz, całkowicie marnując dogodną okazję. Jego postawa wołała o pomstę do nieba – w pewnym momencie nawet nie kwapił się do odbioru piłki na własnej połowie.

Jeśli jednak ktoś sądził, że to Tkaczuk miał najbardziej absurdalne zagranie tego spotkania, mylił się. W 79. minucie Bartkowski zachował się… jak troglodyta. Wyskoczył do górnej piłki, która była przerzucana na prawą stronę boiska, i zamiast próbować ją odbić głową, zrobił to obiema rękami. Efekt? Żółta kartka i kolejny przykład tego, jak chaotyczna była gra Zielonych po przerwie.

Warta nie była w stanie stworzyć żadnej groźnej sytuacji pod bramką Misztala. Drużyna, która w pierwszej połowie potrafiła jeszcze momentami grać z polotem, w drugiej połowie całkowicie się rozsypała. Ostatecznie mecz zakończył się bezbramkowym remisem, a Warta Poznań z dorobkiem 21 punktów zajmuje obecnie 15. miejsce w tabeli 1. ligi.

Znicz Pruszków - Warta Poznań 0:0 

Znicz: Misztal - Moskwik (78. Karol), Kendzia, Koprowski - Okhronczuk (61. Ciepiela), Borecki (61. Góra), Plewka, Nowak, Sokół - Stanclik (69. Tabara) - Majewski (69. Kazimierczak)

Warta: Kajzer - Przybyłko (78. Pleśnierowicz), Markov, Bartkowski, Szeliga - Tkaczuk, Gąska (78. Waluś), Shibata, Żurawski (61. Kopczyński), Michalski - Drzazga (69. Feliks)

Kartki: Okhronczuk 56., Tabara 86. - Znicz - Tkaczuk 10., Bartkowski 79. - Warta

Sędziował: Łukasz Karski

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ

Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM

e-mail
hasło

Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama
logo