reklama

Spiker Lecha Poznań wspomina fety mistrzowskie. "Przeżyłem na tym stadionie takie cuda, że nic nie jest mnie już w stanie zaskoczyć"

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor: | Zdjęcie: lechpoznan.pl

Spiker Lecha Poznań wspomina fety mistrzowskie. "Przeżyłem na tym stadionie takie cuda, że nic nie jest mnie już w stanie zaskoczyć" - Zdjęcie główne

Jak dotychczasowe fety wspomina spiker Kolejorza? | foto lechpoznan.pl

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Piłka nożnaJeden mecz dzieli Lecha Poznań od dziewiątego tytułu mistrza Polski. Kibice zacierają ręce przed sobotnim starciem z Piastem Gliwice, ale jak wiadomo w sporcie wszystko może się zdarzyć. Przygotowania do fety mistrzowskiej już jednak trwają. Porozmawialiśmy z Grzegorzem Surdykiem, spikerem Lecha Poznań, o tym jak wspomina mistrzowskie sezony Kolejorza i wspólne świętowanie.
reklama

Kolejorz nie szczędzi kibicom przeżyć. "Nie jestem pewien, czy Lech wygra"

Ten sezon w wykonaniu Lecha Poznań to prawdziwy, emocjonalny rollercoaster dla kibiców. Łączy ze sobą dramaturgię i piękne momenty. Czy to najgorętsza końcówka sezonu, jaką Pan pamięta odkąd kibicuje Pan Kolejorzowi? 

reklama

Biorąc pod uwagę wyniki w latach 80' i 90' to pewnie nie. Był też ten słynny sezon z wyjątkowym, złotym golem Mariusza Jopa. Nie wiem czy ten sezon nie był czasem jeszcze bardziej nieprzewidywalny. Myślę, że nikt się wtedy nie spodziewał, że to się tak zakończy.

Lech szczególnie w XXI wieku ma tendencje do tego, żeby fundować swoim kibicom dramatyczne końcówki swoich sezonów mistrzowskich. Takie sytuacje, jako kibicowi, Panu odpowiadają czy może wolałby Pan, żeby dla Lecha te spotkania były czystą formalnością?

Dla postronnych kibiców, którzy nie sprzyjają Rakowowi ani nam, ten sezon naprawdę ciekawie się ogląda - ale szczerze mówiąc wolałbym mieć 15 punktów przewagi na cztery kolejki przed końcem. Chciałbym mieć spokój, prasować koszulę i pastować lakierki, a tak niestety myślę, że czeka nas sporo nerwów.

reklama

Pamięta Pan mistrzowski sezon, w którym Lech miał taką bezpieczną przewagę i właśnie mógł pastować te wspomniane wcześniej lakierki?

Może to było w latach 80' i 90', ale w XXI wieku to się nie zdarzało. To raczej nasi rywale zdobywali mistrzostwo Polski na parę kolejek przed końcem. Nawet teraz Lech przez 21 kolejek był na prowadzeniu, a ostatecznie po dobrym początku sytuacja się drastycznie zmieniła. Nikt nie przewidział, że będziemy musieli gonić wynik i liczyć na potknięcia innych. Wychodzi na to, że przed nami spore emocje.

Wizja tego, co może się stać, jeśli w sobotę Lech wypuści mistrzostwo z rąk dodatkowo stresuje Pana przed meczem? Mówię szczególnie o postawie kibiców i energii na stadionie.

Nie jestem pewien, czy Lech wygra. Znam ludzi, którzy są pewni, ale ja do nich nie należę. Przegrana Lecha byłaby sporym rozczarowaniem, bo wydawało się, że jak Raków odskoczył na pięć punktów to nastroje były stonowane. Teraz jednak po tym, co przeżyli kibice i zespół w trakcie tych ostatnich kolejek, może dojść do poważnego rozgoryczenia. Nie twierdzę, że wszystko skończy się draką, ale umówmy się... będzie to przykre doświadczenie. Myślę, że wielu czeka na potknięcie Lecha. 

reklama

W związku z tym natężeniem presji i różnych scenariuszy, jakie mogą się wydarzyć sądzi Pan, że trudno będzie Panu powstrzymać emocje w sobotnie popołudnie przed mikrofonem? 

Przez te 25 lat przeżyłem na tym stadionie takie cuda, że nic nie jest mnie już w stanie zaskoczyć...

... Jaki "cud" wymieniłby Pan w pierwszej kolejności?

Na przykład mecz z Legią, kiedy zdobywała mistrzostwo przy Bułgarskiej i te rozróby, które były tego pokłosiem. To było straszne rozczarowanie dla kibiców. Muszę się jednak zachowywać tak jak mi każą, a poza mikrofonem moje emocje to coś zupełnie innego.

Wspomnienia fet mistrzowskich sprzed lat. "Ogromne znaczenie miało zdobycie mistrzostwa w 2010 roku"

Zakładając jednak, że Lech wygra to spotkanie i zapewni sobie dziewiąty tytuł muszę też nawiązać do tematu fety mistrzowskiej. Z Kolejorzem jest Pan przez prawie trzy dekady, a zatem spytam, kiedy klimat fety był najlepszy: współcześnie, czy jeszcze w poprzednim stuleciu?

reklama

W każdej dziedzinie świat poszedł naprzód i tak samo jest w kwestii fet mistrzowskich. Oczywiście były przejazdy autokarowe i tak dalej nawet po Pucharze Polski w 2004 roku. Teraz na targach widzimy, jak bardzo się to rozwinęło. Przede wszystkim są lepsze środki techniczne, można to lepiej sprzedać.

A jak to zatem wyglądało w latach 80' i 90'? Wtedy też takie przejazdy autokarem się zdarzały? 

Nie, taka tradycja pojawiła się po powrocie Lecha do Ekstraklasy. Potem nastąpił właśnie ten słynny przejazd autokarem po zdobytym Pucharze Polski w 2004 roku.

Wcześniej w latach 80' i 90' celebracja odbywała się tylko na stadionie? Nie było wyjścia na miasto? 

Wyjście na miasto zawsze było po każdym meczu, ale takiego zorganizowanego wydarzenia na tym poziomie, co teraz nie było.

Ten autokar oddziela współcześnie piłkarzy od kibiców. Sam puchar podnoszono też w odosobnionych miejscach takich jak przykładowo balkon w auli przy Wieniawskiego. Kiedyś ten kontakt z piłkarzami na fetach mistrzowskich był bliższy w związku z brakiem tych autokarów i ograniczonymi możliwościami organizacyjnymi? 

To były zupełnie inne czasy w piłce nożnej. Pamiętam jak Lech spadał i decydował o tym mecz w Zabrzu. Wtedy można było nawet wracać z piłkarzami autokarem. Dzisiaj jest to wręcz nie do pomyślenia. W klubach wtedy było zdecydowanie mniej obcokrajowców, można ich było policzyć na palcach jednej ręki. Teraz dojście do samych piłkarzy względem tamtych lat jest naprawdę sporym wyzwaniem. 

Która feta mistrzowska zapadła Panu w pamięć tak najbardziej pozytywnie? 

Ogromne znaczenie miało zdobycie mistrzostwa w 2010 roku. Wszystkie wcześniejsze triumfy Lecha pamiętam z trybun albo z pracy w radiu, a w 2010 po raz pierwszy wygrali mistrzostwo, gdy byłem spikerem. Wtedy zdobyliśmy mistrzostwo po 17 latach! Miałem przyjemność prowadzić tę fetę na stadionie i to było wyjątkowe. Myślałem, że to będzie najważniejsze wydarzenie, a potem przyszło mistrzostwo na stulecie. Zawsze powtarzam, że jeśli się kibicuje jednemu klubowi przez całe życie i zdobywa on tytuł w taką rocznicę - to dla każdego kibica jest i będzie ono najważniejsze.

Skoro utrzymujemy się w tym pozytywnym klimacie mistrzowskich fet, które po opuszczeniu stadionu rządzą się własnymi prawami, chciałbym jeszcze zapytać o to, czy pamięta Pan jakieś szczególnie zabawne wydarzenie w trakcie fety? Jakieś niecodzienne wydarzenie z celebracji wspomina Pan szczególnie?

Zawsze to była ogromna radość. Pamiętam jedną historię z 2015 roku, kiedy pomagałem jednemu piłkarzowi Lecha, gdy ten organizował rozgrywki dla dzieciaków ze szkół. Tak się złożyło, że wtedy ostatni mecz ligowy był w niedzielę, co było dla mnie absolutnym kuriozum, że się takie mecze odbywały w niedzielę. Tu nawet nie chodzi o naszych kibiców, ale też i w ogóle o ludzi! Kiedy oni mają się bawić? Oni też przecież pracowali. Wówczas oficjalne spotkanie z piłkarzami i ze sztabem było na Starym Rynku i niestety, gdy wszyscy dopiero zaczynali imprezę, ja musiałem szybko wyjść, bo o 4:30 miałem pociąg do Szczecina. Także przyszedłem, chwilę się zdrzemnąłem i poszedłem na dworzec. To było dla mnie słabe przeżycie. 

W tym roku znów feta mistrzowska nie będzie miała miejsca na Starym Rynku tylko na Targach Poznańskich. Nie sądzi Pan, że tak historyczna chwila powinna mieć miejsce w sercu miasta koło ratusza? 

Nie ma to dla mnie znaczenia, Targi też są symbolem tego miasta. Jest to na pewno wygodniejsze dla kibiców, bo jest to centralny punkt miasta. Pamiętam fetę w 2004 roku na Starym Rynku i nie było gdzie szpilki włożyć. Ludzie się tam nie mieścili, więc tak naprawdę, gdy na ratuszu pokazali się kibice, wielu po prostu tego nie widziało! Część ludzi stała na Padarewskiego, bo się po prostu nie dało wejść! Z logistycznego punktu widzenia ten przejazd jest możliwy, ale prawda jest taka, że ludzie się pobawią na Targach, a potem nic nie stoi na przeszkodzie, by poszli na Stary Rynek. 

Kto tym razem zapisze piękny rozdział w barwach Lecha?

W ostatnich meczach Lech miał różnych bohaterów. Z Legią błysnął Wojciech Mońka, z GKS-em punkt ocalił nam Mario Gonzalez. Ciekaw jestem, kto w Pana opinii teraz będzie bohaterem Lecha? Czy to będzie czas Bryana Fiabemy, a może kogoś innego? Jaki scenariusz meczu Pan typuje? 

Tak jak mówiłem, kiedyś nam to zwycięstwo zapewnił Mariusz Jop, a grał w Wiśle, więc wszystko się może zdarzyć. Punkty potrafi nam dać nawet wspomniany Mario Gonzalez, który jak to niektórzy mówią został delikatnie mówiąc "nastrzelony" przez Milica. Powiem tak, jest mi obojętne, który lechita da nam zwycięstwo. Może to być nawet Bartek Mrozek byleby tylko wynik był korzystny. I tyle. 

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ

Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM

e-mail
hasło

Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

Komentarze (0)
Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama
logo