Brak konsekwencji, czy przyznanie się do błędu?
Trener Piotr Klepczarek nieco zaskoczył wyborem składu na to spotkanie. Na ławce rezerwowych niespodziewanie pojawił się skreślony wcześniej przez szkoleniowca Damian Gąska, podczas gdy zabrakło Bartosza Szeligi. Dodatkowo, w podstawowej jedenastce ponownie zameldował się Maciej Żurawski – piłkarz, na którego transfer Klepczarek wyraził już zgodę po zakończeniu rundy jesiennej.
Warta miała ułatwione zadanie
Warta Poznań lepiej weszła w mecz, choć nie była to przewaga miażdżąca. Gospodarze ze Stalowej Woli skupiali się głównie na defensywie, a piłkarze Klepczarka próbowali atakować, ale brakowało im stuprocentowych okazji. Pierwszy kwadrans obfitował w twardą walkę, przerywaną częstymi gwizdkami i rwanymi fragmentami gry.
W 15. minucie goście mogli już przegrywać 0:1 – Leo Przybylak zawahał się przy wyjściu z bramki, a Sebastian Strózik nie wykorzystał okazji, uderzając z piątego metra. Piłka minęła słupek o centymetry, a Warta mogła mówić o dużym szczęściu.
Z biegiem czasu Stal zaczęła przejmować inicjatywę. Ibe Torti momentami bezlitośnie ogrywał defensorów Warty, a chwilę później Patryk Zaucha posłał centrostrzał, który mógł zaskoczyć młodego golkipera gości. Mimo optycznej przewagi Stali, wynik wciąż pozostawał bez zmian.
Przełomowym momentem była sytuacja z 32. minuty. Patryk Zaucha obejrzał drugą żółtą kartkę za faul na Kacprze Michalskim – pomocnik Warty wyraźnie zaakcentował kontakt, dodając nieco od siebie przy upadku w polu karnym. Sędzia pozostał jednak niewzruszony i zamiast rzutu karnego wskazał na rzut wolny. Do piłki podszedł Krzysztof Drzazga i był bliski wpisania się na listę strzelców – jego precyzyjne uderzenie zatrzymało się na spojeniu słupka z poprzeczką. Gospodarze mogli mówić o ogromnym szczęściu.
Warta, choć przez kwadrans grała w przewadze, nie zdołała przekuć tego w bramkę i pierwsza połowa zakończyła się bezbramkowym remisem.
Warta nie umie strzelić gola grając w przewadze
Po przerwie to Warta sprawiała wrażenie drużyny grającej w osłabieniu. Stal Stalowa Wola przejęła inicjatywę i już w 53. minucie powinna objąć prowadzenie po groźnym strzale głową Damiana Oko. Piłka o włos minęła prawy słupek bramki Leo Przybylaka, a Zieloni przez pierwsze minuty drugiej połowy zostali zamknięci na własnej połowie.
W 57. minucie Warta wreszcie doczekała się swojej okazji. Maciej Żurawski znakomicie przechwycił piłkę i ruszył z błyskawicznym kontratakiem. 24-letni pomocnik doskonale obsłużył najnowszy nabytek Zielonych, Michała Feliksa, który miał przed sobą tylko bramkarza. Niestety, napastnik zachował się jak junior – zamiast podjąć szybką decyzję, próbował minąć golkipera, po czym oddał zbyt czytelny strzał, który bez problemu obronił bramkarz Stali.
Po dwudziestu minutach drugiej połowy było jasne, że Warcie brakuje impulsu. Zmiany dokonane przez Piotra Klepczarka w przerwie nie wniosły niczego pozytywnego – Rajsel pozostawał zupełnie niewidoczny, a Feliks miał na swoim koncie fatalnie zmarnowaną okazję. Zieloni nie potrafili wykorzystać przewagi liczebnej, grali chaotycznie, unikając gry skrzydłami i rażąc niedokładnością. Można było odnieść wrażenie, że jeśli podczas obozu przygotowawczego w Cetniewie trener Klepczarek pracował nad rozegraniem piłki, to aspekt podań i wyprowadzenia akcji zupełnie mu umknął. Jego zespół prezentował się anemicznie, jakby prowadził kilkoma golami i nie musiał szukać kolejnych bramek.
Stal pokazała serce... a Warta?
Z kolei Stal czekała cierpliwie na swoje szanse z kontrataków, ale i jej brakowało precyzji oraz płynności w rozegraniu. Mecz nabierał chaotycznego charakteru, w którym żadna ze stron nie potrafiła zadać decydującego ciosu.
Przy stałych fragmentach gry Warta Poznań kompletnie nie potrafiła wykorzystać swojej szansy. Dośrodkowania z rzutów wolnych były wyjątkowo słabe – szczególnie te wykonywane przez Tkaczuka, który posyłał piłki za niskie i zbyt łatwe do wybicia przez defensorów Stali. Ukrainiec miał nawet kłopoty z prostym wznowieniem gry z autu, czego przykładem było chociażby niedokładne podanie do Filipa Walusia. Chaos w rozegraniu dotknął również Kacpra Michalskiego, który kilkukrotnie miał problem z opanowaniem futbolówki przy wyprowadzaniu akcji z własnej połowy.
W 86. minucie Kacper Przybyłko powinien obejrzeć drugą żółtą kartkę za faul na zawodniku gospodarzy, ale arbiter był wyjątkowo pobłażliwy. Stal napierała coraz mocniej, a końcówka meczu należała do drużyny trenera Pietrzykowskiego.
W 87. minucie bliski zdobycia bramki był Jonathan Junior, który debiutował w barwach Stali. Chwilę później, w 88. minucie, doszło do dość kuriozalnej sytuacji – trener Klepczarek zdecydował się wprowadzić na boisko Damiana Gąskę, piłkarza, którego wcześniej skreślił i nawet nie zabrał na zimowy obóz przygotowawczy w Cetniewie.
Ostatecznie spotkanie zakończyło się bezbramkowym remisem. Warta przez ponad godzinę grała w przewadze, lecz nie potrafiła tego wykorzystać i ani razu nie znalazła drogi do siatki. Na domiar złego, debiut Michała Feliksa był rozczarowaniem. Coraz bardziej widać, że Piotr Klepczarek gubi się w swoich decyzjach – jego wybory są chaotyczne, a Warta, zamiast walczyć o coś więcej, ma już tylko trzy punkty przewagi nad strefą spadkową.
Stal Stalowa Wola - Warta Poznań 0:0
Stal: Piekutowski - Oko (72. Banach), Mehremic, Furtak - Urban, Mydlarz (72. Wojtkowski), Walski (82. Ruszel), Zaucha, Thiago (72. Lelek), Ibe-Torti - Strózik (76. Jonathan Junior)Warta: Przybylak - Gryszkiewicz, Bartkowski (72. Przybyłko), Wojcinowicz - Markov (72. Waluś), Tkaczuk, Kiełb (46. Rajsel), Michalski, Żurawski, Drzazga - Firlej (46. Feliks)
Kartki: Zaucha 10., 31. (druga żółta), Walski 20., Thiago 26. - Stal - Przybyłko 76., Feliks 90. - Warta
Sędziował: Jacek Małyszek
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.