Przed tym spotkaniem Warta Poznań znajdowała się w niekomfortowej sytuacji – miała zaledwie trzy punkty przewagi nad strefą spadkową. Z kolei Stal Rzeszów, w której barwach występuje wypożyczony z Lecha Poznań Krzysztof Bąkowski oraz byli zawodnicy Lecha i Warty – Ksawery Kukułka i Kamil Kościelny – dobrze weszła w rundę wiosenną i realnie liczy się w walce o baraże.
Rzut karny tuż przed przerwą
Sam mecz nie porywał. Intensywność spotkania była niska, a momentami gra przypominała poziom amatorski – zawodnicy obu drużyn mieli ogromne trudności ze skonstruowaniem składnej akcji. Doskonałym przykładem była sytuacja, w której Warta wyprowadzała kontratak. Maciej Żurawski wychodził na czystą pozycję, ale Markov fatalnie dograł piłkę za jego plecy, co zakończyło się wybiciem na aut. Zieloni oddali w pierwszej połowie kilka strzałów, jednak żaden nie zagroził bramce Krzysztofa Bąkowskiego. Futbolówka szybowała daleko od celu – bliżej było jej do ogródka któregoś z mieszkańców Grodziska niż do siatki Stali.
Najlepszą okazję do zdobycia gola Warta miała w 35. minucie. Michalski popisał się dobrym dośrodkowaniem z prawej strony, a Drzazga uderzył głową. Piłka jednak nieznacznie minęła poprzeczkę bramki Bąkowskiego. To była jedyna groźniejsza sytuacja drużyny z Poznania w pierwszej części spotkania.
Ataki Stali również nie porywały – rzeszowianie ograniczali się głównie do stałych fragmentów gry. To właśnie po jednym z rzutów rożnych doszło do kluczowego zdarzenia. W polu karnym Warty piłkę ręką zagrał Michał Feliks – nowy nabytek Zielonych. Dla niego to kolejny pechowy występ, bo w poprzednim meczu zmarnował stuprocentową okazję na zdobycie bramki, a teraz sprokurował rzut karny, ewidentnie powiększając obrys ciała. Arbiter, po analizie VAR, nie miał wątpliwości i wskazał na jedenasty metr. Do piłki podszedł 20-letni Michał Musik, który pewnym strzałem w prawy róg bramki wyprowadził Stal na prowadzenie tuż przed przerwą.
Warta w pierwszej połowie nie oddała ani jednego celnego strzału. To dobitnie obrazuje dyspozycję ofensywnych zawodników Zielonych w tym spotkaniu.
Warta znowu grała w przewadze i znowu nie strzeliła gola
Druga połowa toczyła się w podobnym tonie – gra była wyrównana, ale daleka od porywającego widowiska. Stal zdołała nawet umieścić piłkę w siatce, jednak radość gości została szybko ostudzona przez arbitra, który odgwizdał pozycję spaloną. Chwilę później sędzia ponownie wskazał na jedenasty metr, tym razem na korzyść Warty.
Nadzieje Zielonych na wyrównanie szybko jednak zgasły, bo analiza VAR wykazała, że ręka Kamila Kościelnego znajdowała się jeszcze przed polem karnym, a nie w jego obrębie. W efekcie rzut karny został anulowany, ale defensor Stali Rzeszów obejrzał czerwoną kartkę, a Warta otrzymała jedynie rzut wolny. Szansa na gola została jednak zmarnowana, a na tablicy wyników nadal widniał rezultat 0:1. Poznaniacy mieli przed sobą ponad pół godziny gry w przewadze jednego zawodnika, ale... niewiele z tego wynikało.
Patrząc na postawę Zielonych, można odnieść wrażenie, że powinni wręcz nalegać, by rywale kończyli mecze w pełnym składzie. W Stalowej Woli, a teraz także przed własną publicznością, piłkarze trenera Klepczarka nie potrafili wykorzystać liczebnej przewagi. Co więcej – paradoksalnie prezentowali się gorzej, grając 11 na 10, niż wtedy, gdy siły były wyrównane. W 69. minucie Filip Waluś pojawił się na murawie, zmieniając Michalskiego, który przez większość meczu był niemal niewidoczny.
Warta sprawiała wrażenie drużyny kompletnie pozbawionej pomysłu na grę. Brakowało płynności, kreatywności i jakiejkolwiek groźnej akcji. Zespół prowadzony przez trenera Klepczarka raził nieporadnością w każdym elemencie futbolowego rzemiosła.
Sytuacja Zielonych skomplikowała się jeszcze bardziej w 77. minucie, gdy Kacper Przybyłko obejrzał drugą żółtą kartkę i musiał przedwcześnie opuścić boisko. Można powiedzieć, że stało się to, co powinno wydarzyć się już w meczu ze Stalą Stalowa Wola – tam również młody obrońca zasłużył na wczesne zejście, ale wówczas sędzia go oszczędził. Tym razem arbiter nie miał litości, a Warta kończyła spotkanie w osłabieniu, grając 10 na 10.
Absurdalnie po czerwonej kartce dla Przybyłki Zieloni zaczęli grać lepiej i kreowali sobie sytuacje pod bramką Krzysztofa Bąkowskiego. Ostatecznie wynik nie uległ już zmianie – żadna z drużyn nie zdołała znaleźć drogi do siatki, a mecz zakończył się skromnym zwycięstwem Stali Rzeszów 1:0. Tym samym podopieczni trenera Klepczarka po trzech rozegranych spotkaniach zdobyli zaledwie jeden punkt.
Warta Poznań - Stal Rzeszów 0:1 (0:1)
Bramki: 45. Musik - Stal RzeszówWarta: Przybylak - Wojcinowicz, Przybyłko, Gryszkiewicz (79. Kiełb) - Michalski (69. Waluś), Tkaczuk, Żurawski (79. Gąska), Markov (46. Szeliga), Drzazga (61. Rajsel) - Firlej, Feliks
Stal: Bąkowski - Kukułka, Kościelny, Kaczor, Warczak - Piotrowski, Łysiak, Gujda (58. Synoś) - Duljevic, Musik (70. Bala), Łyczko (70. Pena)
Kartki: Przybyłko 41., Feliks 45., Szeliga 48., Rajsel 69. - Warta Poznań - Kościelny 39., 53. (czerwona kartka) - Stal Rzeszów
Sędziował: Łukasz Szczech (Kobyłka)
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.