Trener Ryszard Tarasiewicz znów zamieszał w pierwszym składzie swojej drużyny. Szkoleniowiec Warty Poznań zrezygnował w defensywie z usług Bartosza Szeligi oraz Michała Kopczyńskiego. W ataku ponadto nie pojawił się Nicolas Rajsel. Poza kadrą meczową pozostawał Leo Przybylak, który wcześniej walczył z chorobą. Poza tą nieobecnością skład Zielonych prezentował się w sposób kompletny i Warta nie mogła narzekać na braki w zespole. Podobnie jak Górnik Łęczna, który mógł straszyć gospodarzy nazwiskami Przemysława Banaszaka i Damiana Warchoła.
Warta oszukana w Grodzisku?
Zespół Warty Poznań mógł się podobać od pierwszych minut piątkowego spotkania. Zieloni wreszcie pokazywali obiecującą intensywność w pressingu i skutecznie uniemożliwiali rywalom rozpoczęcie akcji od tyłu. Podopieczni trenera Ryszarda Tarasiewicza wyglądali bardzo dobrze fizycznie na tle Górnika Łęczna, który miał problemy z tworzeniem zagrożenia pod bramką Daniela Kajzera. Zawodnicy Górnika w fazie ofensywnej szukali podaniami Przemysława Banaszaka, ale ich rywale byli bardzo czujni w defensywie.Niestety Warta Poznań wciąż nie imponowała skutecznością w ataku, choć należy przyznać, że napastnicy trenera Tarasiewicza sprawiali niemałe problemy obrońcom gości. Zieloni wykorzystywali długie podania za plecy zdezorganizowanych rywali, którzy nie odnajdywali się w wysokim pressingu Warty. Najwięcej groźnych sytuacji tworzył sobie i kolegom Maciej Firlej, ale mimo ogromnego zaangażowania oraz determinacji brakowało konkretów pod bramką Pindrocha.
Mimo iż Warta przez większość czasu mogła się podobać w obronie i tak ostatecznie nie uniknęła straty gola. Doszło do tego w kontrowersjnych okolicznościach w 27. minucie spotkania. Przemysław Banaszak, który zaliczył asystę przy pięknym pół-woleju Warchoła zdawał się być na ewidentnym spalonym, a tymczasem sędzia pomimo VAR-u uznał to trafienie. Żadna z powtórek nie pokazała, że piłkarz Górnika zmieścił się na linii. Po stracie gola problemy Warty tylko się namnożyły, bowiem chwilę później boisko z powodu kontuzji opuścił Jakub Kiełb.
Te kłopoty nie odebrały jednak Zielonym energii, bowiem ci dalej mocno naciskali na siódmą drużynę Betclic 1. ligi. Nawet na chwilę, do końca pierwszej połowy nie odpuszczali rywalom w pressingu i poważnie zagrażali rywalom. Zespół trenera Ryszarda Tarasiewicza naprawdę mógł się podobać w kwestii stylu gry, ale wysiłki piłkarzy gospodarzy nie miały znaczenia, jeśli nie prowadziły do zaskoczenia golkipera.
Mecz z Górnikiem udowodnił okrucieństwo futbolu
Górnik Łęczna od początku drugiej części spotkania nie potrafił przeciwstawić się wysokiemu pressingowi gospodarzy. Warta Poznań spychała swoich rywali pod ich pole karne, stawiajac na atak pozycyjny i dośrodkowania, by poszukać okazji na zaskoczenie Pindrocha. Zieloni po każdej stracie wściekle rzucali się po piłkę. W 54. minucie byli bardzo blisko przełamania kompaktowej obrony, ale heroiczna obrona zespołu Łęcznej im to uniemożliwiała.Górnik naturalnie też poważnie zagrażał podopiecznym trenera Tarasiewicza, ale dobre interwencje Kajzera trzymały Zielonych w grze. Jednak ponownie po obiecującym momencie Warta straciła gola. Po godzinie gry do siatki po dośrodkowaniu z rzutu rożnego trafił De Amo i tym samym podciął skrzydła Zielonym, którzy wydawali się wtedy bliscy odrobienia strat.
Trener Tarasiewicz próbował za wszelką cenę podtrzymywać tempo gry i intensywność pressingu w swojej drużynie za pomocą zmian, ale to nie przekładało się na bramkę kontaktową. Strzały Zielonych w dogodnych sytuacjach były wyjątkowo mizerne przez co nie stanowiły wielkiego wyzwania dla golkipera Górnika Łęczna. Obrona Pavola Stano musiała jednak cały czas ścigać się z Maciejem Firlejem oraz jego kolegami, którzy kontynuowali plan ataku, bazujący na dalekich podaniach za linię obrony. Efektów jednak nie było.
Warta ostatecznie nie zdołała wyrwać Górnikowi Łęczna nawet remisu pomimo tego, że przez cały mecz prezentowała się naprawdę dobrze. Do rozegrania meczu kompletnego brakowało jej tylko zwycięstwa i tym samym goli. Mecz z Górnikiem udowodnił, że prawa futbolu bywają bezlitosne, a Warta Poznań potrafi przegrać mecz nawet, gdy sprawia przeciwnikom z górnej części tabeli ogromne problemy.
Warta musi liczyć na potknięcie rywali
Po trzeciej porażce z rzędu Warta musi liczyć na to, że Pogoń Siedlce oraz Kotwica Kołobrzeg nie zdoła pokonać swoich przeciwników. To pozwoli podopiecznym trenera Tarasiewicza wciąż przedłużać swoje szanse na wydostanie się ze strefy spadkowej. Następna taka okazja stanie przed Zielonymi 21 kwietnia o godzinie 19:30 w wyjazdowym meczu przeciwko Miedzi Legnica.
Warta Poznań vs Górnik Łęczna 0:2 (0:1)
Bramki: Warchoł (27.), Di Amo (60.) - Górnik ŁęcznaKartki: Kryeziu (14.), Deja (47.) - Górnik Łęczna, Kajzer (26.), Gryszkiewicz (46.), Feliks (81.) - Warta Poznań
Warta Poznań: Kajzer, Kiełb (34.) Gryszkiewicz, Makrov (69. Bartkowski, Gąska, Pleśnierowicz, Tkachuk (61. Kopczyński), Przybyłko, Shibtata, Żurawski (69. Feliks), Drzazga (61. Rajsel), Firlej
Górnik Łęczna: Pindroch, Baruakas, Bednarczyk, De Amo, Deja, Grabowski, Janaszek (77. Malamis), Kryeziu (63. Żyra), Orlik (63. Spacil), Warchoł (76. Oduko), Banaszak
Sędzia: Paweł Horożaniecki
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.